Prokurator z Krasnegostawu ma za nic prawomocne postanowienie sądu Pod koniec 2005 r. prokurator Krzysztof B. z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie stał się bohaterem czołówek miejscowej gazety. A wszystko z powodu eksmisji, której komorniczka usiłowała dokonać w jego mieszkaniu. 14 listopada 2005 r. pod blok, w którym mieszka prokurator B., zajechała Joanna Iwaniuk, komornik Sądu Rejonowego w Krasnymstawie. Niebawem zjawiły się policja i pogotowie ratunkowe. Prokurator B. nie uznał bowiem prawomocnego postanowienia Sądu Apelacyjnego w Lublinie nakazującego, by dobrowolnie opuścił duży pokój w mieszkaniu i przeniósł się do małego. Jako kartę przetargową w walce z komorniczką prokurator skutecznie wykorzystał swoją starą, schorowaną matkę. Komorniczka przytrzaśnięta drzwiami – Postanowienie Sądu Apelacyjnego jest po prostu skandaliczne i oparte na świadomym wprowadzeniu sądu w błąd przez moją żonę – twierdzi prokurator B. Przywieziona dzień wcześniej ze Stalowej Woli matka prokuratora na widok komorniczki nagle źle się poczuła i nie pozwoliła się przetransportować do małego pokoju. Powstało zamieszanie, podczas którego prokurator B. usiłował wypchnąć komorniczkę z mieszkania. „Krzysztof B. (…) popychał w moim kierunku drzwi, co spowodowało uderzenie mnie nimi”, napisała Joanna Iwaniuk w piśmie skierowanym do prokuratora okręgowego w Zamościu. Wszczęto dochodzenie. Zachowanie Krzysztofa B. prokuratura zakwalifikowała jako „zmuszanie przemocą funkcjonariusza publicznego do zaniechania prawnej czynności służbowej”. – Komorniczka, która dokonywała eksmisji, działała nie tylko na moją szkodę, ale także na szkodę mojej mamy – mówi prokurator B. – Popełniła też przestępstwo, grożąc mnie i mojej ciężko chorej matce, że nas i tak wyrzuci z tego pokoju. W związku z tym niezwłocznie złożyłem zawiadomienie do prokuratury. Eksmisja miała być dokonana na polecenie sądu rozpatrującego wniosek żony prokuratora B. A wszystko zapowiadało się tak pięknie. Ukraiński romans Znajomość prokuratora B. z Ukrainką Kateryną zaczęła się w 1992 r. podczas jej pobytu w Polsce. Kateryna pochodzi z inteligenckiej rodziny spod Lwowa. Jej ojciec był głównym księgowym, siostra pracuje w Madrycie jako nauczycielka hiszpańskiego. Ona sama po ukończeniu studiów ekonomicznych osiadła w Kijowie. Tam też zapraszała znajomego prokuratora. Krzysztof B. został ojcem chrzestnym jej młodszej córki Wiktorii. Ona owdowiała, on się rozwiódł. Pobrali się w sierpniu 1999 r. – Po rozejściu się z pierwszą żoną Krzysztof mieszkał na stancji – mówi Kateryna. – Warunki miał okropne. Zaproponowałam, że pomogę mu w zakupie kawalerki. Do Polski przywiozłam kilka tysięcy dolarów. Niebawem trafiła się okazja kupienia garażu. I znowu przywiozłam dolary. Na kilka miesięcy przed ślubem Krzysztof własnoręcznie napisał jej tzw. zabezpieczenie. – O, proszę – kobieta pokazuje dokument – to jest testament, w którym ja dziedziczę po nim połowę mieszkania i cały garaż. A teraz mąż chce mnie wyrzucić z mieszkania jak śmiecia, twierdząc, że wszystko jest wyłącznie jego. Kateryna razem z 14-letnią córką zajmują mały, 11-metrowy pokój. Śpią na jednym tapczanie. Kiedy sąd nakazał prokuratorowi oddanie żonie i jej córce większego pokoju, stróż prawa przedstawił w sądzie nieprawdziwe zaświadczenie o tym, że w mieszkaniu zameldowany jest wyłącznie on. Dopiero po interwencji Kateryny B. zostało ono sprostowane i przesłane na adres prokuratora. Nie wiadomo tylko, czy w nowej wersji trafiło do akt sądowych. Sąd będzie musiał zająć się też sprawą niepłacenia czynszu przez prokuratora. Zarząd spółdzielni w marcu ub.r. obliczył jego zadłużenie na 3.712,33 zł. Interwencje policji Prokurator B. jest dobrze znany policji w Krasnymstawie, która była wzywana do awantur domowych wywoływanych przez niego po pijanemu. Sprawami tymi zajmuje się obecnie Prokuratura Rejonowa w Lubartowie, która wystąpiła już z wnioskiem o uchylenie prokuratorowi B. immunitetu. – W 2004 r. mamy odnotowane dwa zgłoszenia żony i jedno zgłoszenie prokuratora B. – mówi Zbigniew Błotniak, naczelnik sekcji prewencji Komendy Powiatowej Policji w Krasnymstawie. – W październiku 2005 r. policję wzywała żona prokuratora, a w listopadzie policjanci uczestniczyli w eksmisji prokuratora. O asystę policji zwróciła się komorniczka. – Na prośbę policjantów, którzy twierdzili, że nie mogą poradzić sobie z domową awanturą w mieszkaniu prokuratora B., pojechałem tam – mówi Andrzej Stasieczek, prokurator rejonowy w Krasnymstawie. – Kazałem prokuratorowi ubrać się i wyjść z domu, aby ochłonął. Nie było potrzeby, abym
Tagi:
Izabella Wlazłowska









