Noli me tangere

TELEDELIRKA

Na prawicy zawrzało, pojawiło się bowiem rzeczywiste niebezpieczeństwo dla rdzennie polskiego obywatela. Otóż problem tkwi w tym, że Holendrzy dopuszczają u siebie eutanazję. Tego już za wiele, stwierdził poseł Wicehrabia Przepołowiony, który znów dał dowód rozdwojenia: – Lubię Małysza, mówi Niesiołowski, ale Stefan zaraz dodaje, że nie lubi, bo Małysz kolczyk w lewym uchu nosi. A kto nosi kolczyki? Wiadomo, że plemiona, a nie biali, cywilizowani ludzie. Czy ten poseł nie powinien mieć dwóch przycisków do głosowania? Rozdarta sosna nasza, męki cierpieć musi niewyobrażalne, lecz mimo to wziął się wraz z kolegami za Holandię i dalejże skarżyć ją, biedaczkę w depresji leżącą, do Trybunału Praw Człowieka.
Porównują skrócenie męki ludzi nieuleczalnie chorych do “dobijania” i “mordowania ludzi z różnych powodów niewygodnych”, “praktykowanych przez Trzecią Rzeszę”. Z listem udali się do premiera Buzka, który chyba jako człek kształcony olać sprawę będzie musiał. Gdzieś chyba są granice braku mądrości, zwanej dalej głupotą, nawet jeśli chodzi o chrześcijańsko-narodowego posła. Tenże jest nieusuwalny ze sceny, bowiem ze względu na brak ustawy, politycznej eutanazji dokonać na nim nie można.
Poważnie: ustawa o eutanazji jest rzeczą trudną do pojęcia, do przyjęcia, do wcielenia w życie. Można się nad tym zastanawiać, choć jeśli widziało się kogoś bliskiego z połamanymi z bólu palcami, jak ja widziałam, komu już pomóc nie można, to wątpi się w sens uszlachetniającego działania cierpienia na psychikę człowieka. Można powiedzieć: – Nie, nie mogę przyjąć tego rodzaju ustawy, ale trzeba znać miarę w słowach! A już zwłaszcza w porównaniach z Trzecią Rzeszą.
Równie jak holenderską ustawą są posłowie sztuką konceptualną żywotnie zainteresowani. Z brzegów swej mądrości wystąpili w kolejnej pilnej sprawie. List do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego mianowicie wysłali, żeby Andę z Zachęty odwołać. Chcą, by minister na straży stał Dziewictwa Narodowego, czyli czystości rasowej, gdyż rozumieją racje posła Tomczaka. Podpisali się pod tym listem, a minister dobrze rozumiejący służbę narodowi, ciężkie cielsko doradcze typu Mastodont, czuwające nad Andą R. oraz jej istniejącą już radą artystyczną, chce ustanowić, choć Mastodonty wymarły dawno temu, w okresie oligoceńskim.
Sztuka znów zyskała rangę, jak za czasów wielkiego znawcy, Józefa S. Były wówczas jasne kryteria oceny, były też miejsca, dokąd zsyłano krnąbrnych artystów i dyrektorów. Chyba tym miejscem nie był jednak Izrael. I to jest właśnie wkład osobisty i twórczy posła Tomczaka. A znów jeden z prawicy, co się nie podpisał pod listem, co silnie się odciął od kolegi swego poselskiego, Tomczaka, postawił kropkę nad i, mówiąc do Moniki O., że dla niego list Tomczaka jest mniej więcej odrażający, ten jeden poseł Kamiński to, niestety, jest tenże sam, co samotrzeć, z ryngrafem Matki Boskiej, świeć Panie nad jej znękaną duszą, do Pinocheta pojechał. A w to kolega mój, niejaki Janusz G., bawiący (się dobrze) w kraju, pisarz nowojorski, jak i polski, za nic uwierzyć nie chciał, wycinków z prasy żądał, myśląc, że to żart mroczny i ponury, jak piwniczna izba Konopnickiej Marii.
Wszystkich zaś w równym stopniu zelektryzowała wiadomość, że koncern IBM współpracował z Hitlerem przy ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej. Mimo tej owocnej skądinąd współpracy kwestia nie została do końca rozwiązana i teraz poseł Tomczak musi stawiać czoło, jako rycerz romantyczny, przepraszam panią profesor Janion, ale takich mamy rycerzy, jaka im buzia urosła. Może on rycerz nie całkiem samotny, bo zastęp zwolenników wespół z nim list ów podpisał.
Niektórzy wymieniają gwałtownie zwykłe komputery na IBM-y, bo, a nóż widelec, jest tam jeszcze zaszyfrowany odpowiedni system, pozwalający odróżnić ludzi o właściwym pochodzeniu od tych o niewłaściwym? Może są tam nazwiska prawdziwe! W odróżnieniu od fałszywych, przybranych, czysto po polsku brzmiących. Nie wiedzą, że kręcą bicz na siebie, bo to czy ktoś jest, czy nie jest, to tylko kwestia czasu. Jeśli zajdzie się trochę wyżej niż inni, zaraz okaże się, że pradziadek nosił baczki dłuższe niż trzeba, a prababcia chałkę wypiekała, oczywiście, nigdy w sobotę, co zostanie opublikowane w jakiejś mało czytanej gazecie, ale inne, poczytne gazety przedrukują, zacytują i tym sposobem rzecz nabierze rumieńców, a nawet dostanie wypieków.
I powiedzcie, moi Czytelnicy, czy inteligent, że o intelektualiście nie wspomnę, może być w tej sytuacji towarzyskiej prawicowy? Czy mający olej w głowie może zapisać się do takiej firmy, w której ma fuchę poseł Tomczak, Biela, Niesiołowski? Czy on, ten człowiek myślący, może utożsamić się z totalnym bezmyśleniem? Nie może, ponieważ noli me tangere!, co się wykłada jako: nie dotykaj mnie!, a znaczy to: przez dotykanie nieczystego stanę się nieczysty, o czym boleśnie przekonała się Unia Wolności. Poparcie dla niej zleciało na łeb na szyję, kto żyw ucieka, gdzie pieprz rośnie, nawet na Platformę. Jednym słowem, UW płaci teraz za to, że wdała się w deal z ZChN-em, na SLD kręcąc nosem. Nic nie zyskała, wiele straciła. C.b.d.o.

Wydanie: 09/2001, 2001

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy