Jakby co, to na ambasadora z Bułgarii zawsze można liczyć. On wie, jak zainteresować publiczność. W MSZ pojawił się list, który poseł SLD Tadeusz Iwiński wysłał do ministra Sikorskiego. I teraz w ministerstwie zastanawiają się, co z tym fantem zrobić. List dotyczy dość istotnego wydarzenia. Otóż na początku lipca odbywały się w Bułgarii wybory, które przyniosły polityczne trzęsienie ziemi. Oficjalnym obserwatorem tych wyborów była Rada Europy, co samo w sobie było wydarzeniem, bo po raz pierwszy obserwowano wybory w kraju Unii Europejskiej. Rada Europy wysłała do Bułgarii wieloosobową delegację, a na jej czele stał skromny poseł z Polski – Tadeusz Iwiński. I cóż się działo? Otóż rutynowo z delegacją spotykali się przedstawiciele ambasad Unii i państw, których przedstawiciele byli w delegacji, i to najczęściej na szczeblu ambasadorów. Od tej zasady był jeden wyjątek – to była ambasada Rzeczypospolitej. Ta placówka czegoś takiego jak delegacja Rady Europy nie zauważyła. Nie zaszczycił jej nie tylko ambasador, ale ktokolwiek. Jakby był na Iwińskiego i na Radę Europy zapis. Potem, już po wyborach, w sofijskim hotelu Radisson miała miejsce konferencja prasowa obserwatorów. I – jak napisał w liście Iwiński – „w obecności tłumu dziennikarzy oraz polityków bułgarskich i dyplomatów, rzucała się również w oczy nieobecność ambasadora RP czy kogokolwiek z placówki”. No, można zapytać, czy w takim tłumie nieobecność kogokolwiek może rzucać się w oczy, ale – wiadomo – dla VIP-ów są specjalne miejsca, jak kogoś z nich nie ma – to widać. W sumie – wysłać kogoś na konferencję czy spotkanie to banał. Dlaczegóż więc ambasador nie wysłał? Czym zatem zajmuje się nasza placówka w Bułgarii? Czy interesami Polski, czy też problemami ambasadora? Tym ambasadorem jest, przypomnijmy, Andrzej Papierz, działacz Ligi Republikańskiej, tej od obrzucania różnymi rzeczami pochodów pierwszomajowych. Potem republikanie, jeszcze w czasach AWS, poszli pracować do służb specjalnych albo robili karierę jak obecny szef CBA Mariusz Kamiński. Z tego pnia jest też Papierz, który był dyrektorem departamentu personalnego MSZ za Fotygi. Grzebał ludziom w teczkach. Przed oddaniem przez PiS władzy wyjechał do Bułgarii, a teraz korzysta z jakiegoś parasola ochronnego, bo powodów, dla których powinien już dawno wrócić do Polski, jest wystarczająco wiele. I każdy o nich wie. To też tłumaczy zachowanie ambasady. Bo jeszcze w grudniu ub.r. Iwiński wystosował do MSZ pismo w sprawie ambasadora Polski w Bułgarii. Wówczas MSZ odparło, że nie wie, o co chodzi (ha, ha, ha…), ale kontrolę do Sofii wyśle. I podobno taka kontrola była, a Papierz groził Iwińskiemu, za pośrednictwem jednego z adwokatów (ale mającego kiepską opinię, taki krzykacz, a nie głowacz) procesami, że ten ma czelność o coś pytać. Więc, jak się domyślamy, Papierz się obraził i na Iwińskiego założył zapis. Znaczy się, nadaje się do PGR-u, ale nie do ambasady. A swoją drogą – bardzo chcielibyśmy dowiedzieć się, jak ta kontrola wyglądała, kto ją przeprowadzał i co ustalił. Bo wiecie, panowie, w tym waszym zamiłowaniu do tajemnic to już dawno przekroczyliście granicę dzielącą was od PRL. I to w tych gorszych latach. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj









