No to trach! Właśnie w tym tygodniu zaczyna się wspólne funkcjonowanie MSZ i UKIE, połączonych w jedno ciało. Dwa odmienne urzędy, realizujące inne zadania, kierujące się innymi przepisami, mające inną kulturę korporacyjną i inną siatkę płac – będą razem. W sumie – rodzi się moloch, składający się z 41 departamentów. Czy to się może udać? Nie może, choć zamysł, jeżeli trochę się nad tym wszystkim zastanowimy, jest jasny – chodzi o eleganckie zlikwidowanie UKIE. Widać to zresztą choćby po tym, jak potraktowany został szef urzędu Mikołaj Dowgielewicz. Przed świętami poskarżył się w radiu, że nie otrzymał jeszcze ani od premiera, ani od ministra Sikorskiego propozycji pracy w nowym superurzędzie. Logika podpowiada, że kilka godzin później powinno paść gorące zapewnienie: nie proponowaliśmy, bo uznaliśmy, że jest rzeczą oczywistą, iż pan Dowgielewicz automatycznie przechodzi ze starego w nowe… Ha! Tymczasem była cisza. I jeszcze na dzień przed świętami nikt mu niczego nie proponował. Wiemy więc już jedno – i Dowgielewicz (najprawdopodobniej), i co lepsi urzędnicy UKIE (to już na pewno) w najbliższych miesiącach zrezygnują z pracy na państwowym i przejdą albo do biznesu, albo do Brukseli. Bo UKIE, jednocząc się z MSZ, straci pieniądze z Unii, które otrzymywał, by być konkurencyjnym finansowo. By ściągać osoby kompetentne. A one, z ich umiejętnościami i wiedzą, prawniczą, językową, za 3 tys. zł pracować nie będą. A jeśli minister Sikorski myśli, że uda się tych ludzi zastąpić kolejnymi „wynalazkami” prosto z MON, to się grubo myli. A propos MON – wiele szumu w MSZ zrobiła informacja, że resort ten zażądał powrotu wszystkich swoich pracowników delegowanych do innych urzędów. W przypadku MSZ, gdyby to się spełniło, mielibyśmy małe trzęsienie ziemi. Toteż natychmiast ktoś dowcipny zorganizował ankietę: którego z MON-owskich spadochroniarzy najchętniej odesłałbyś z powrotem na Klonową? A było z kogo wybierać. Taki płk Artur Szczepaniec, który kieruje Zarządem Obsługi – ileż to razy o nim pisaliśmy? Albo Marek Michalewski, pełnomocnik ministra ds. informatyzacji MSZ – który wydaje się przekonany, że jest ważniejszy nie tylko od „prostych” MSZ-etowskich dyrektorów, ale i od niektórych wiceministrów? Paru kandydatów było. Ale zwyciężyła w tym rankingu pani Ilona Węgłowska, wicedyrektor Biura Kadr i Szkolenia. Pani Węgłowska odpowiada w MSZ za sprawy kadrowe dotyczące centrali. No i zdążyła w ciągu paru miesięcy swego urzędowania wryć się w pamięć wielu pracownikom. A czym? Nazwijmy to delikatnie – niedyplomatycznym podejściem. Po kilku tygodniach jej działań, gdy kolejni interesanci po rozmowie z panią wicedyrektor długo musieli dochodzić do siebie, podczas pewnego wspólnego posiedzenia ludzi z MSZ i MON ci pierwsi zaczepili tych drugich: panowie, jak żeście ją wychowali? W jakimś dzikim garnizonie czy co? A w odpowiedzi usłyszeli: nie mamy z tym nic wspólnego! U nas mówili, że pewnie z milicji. Tak się wyłgali… Więc, tytułem życzeń na Nowy Rok – pani Ilono, może trochę życzliwości dla człowieka? Attaché Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj









