Nowe Państwo – Europa?

Nowe Państwo – Europa?

Niemcy proponują odważne modele integracji UE Czy obecny kryzys eurolandu stanie się okazją do dopełnienia integracji europejskiej? W Niemczech toczy się dyskusja na ten temat. Politycy i publicyści kreślą wizję nowego państwa Europa. Kanclerka Angela Merkel stwierdziła, że konsekwencją obecnych zaburzeń finansowych powinny być przełom w kierunku nowej Europy oraz myślenie w kategoriach „europejskiej polityki wewnętrznej”. Wielu jednak uważa, że Merkel oraz jej sojusznik, prezydent Francji Nicolas Sarkozy, działają zbyt ostrożnie, reagują na kolejne fazy kryzysu w ostatniej chwili, gdy jest już za późno. Wpływowy dyrektor Deutsche Banku Josef Ackermann wygłosił w kościele Świętego Michała w Hamburgu mowę na rzecz jedności Europy. Skrytykował błędy popełnione przez polityków, którzy nie znaleźli rozwiązań obecnych kłopotów finansowych i nie potrafią spojrzeć w przyszłość. A przecież Europa traci znaczenie w świecie. Prezydent USA Barack Obama widzi już swój naród jako związany z Pacyfikiem, a nie z Oceanem Atlantyckim. Jeśli Unii nie uda się dopełnić jedności, narodom naszego kontynentu grozi, że nie będą już same decydowały o własnych losach. Ackermann podkreślił, że należy temu zapobiec, przenosząc znaczną część suwerenności państw narodowych na płaszczyznę europejską, co powinno być zapisane w konstytucjach krajów UE. Przekonanie, że w unii walutowej można działać narodowo, zadowalając się luźną koordynacją na poziomie europejskim, właśnie okazało się fikcją – stwierdził szef Deutsche Banku. Tylko w jedności siła W podobnym duchu wypowiada się były kanclerz federalny, 92-letni Helmut Schmidt. Wskazuje on, że tylko pełna integracja może ocalić Europę przed upadkiem gospodarczym. Europa kurczy się w stosunku do Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Za mniej niż 40 lat udział krajów UE w gospodarce światowej spadnie do 10%. „Jeśli dążymy do tego, aby mieć znaczenie w świecie, możemy osiągnąć to tylko razem. Długoterminowo gospodarcze znaczenie poszczególnych państw Unii będzie mierzone w promilach”. Strategiczny interes UE w integracji europejskiej będzie tylko wzrastał. Niestety, narody nie są tego świadome, rządy zaś im tego nie wyjaśniają – ubolewał były kanclerz. Wezwał do okazania „współczującego serca” Grekom i stwierdził, że wspólne zadłużenie państw Unii Europejskiej stanie się nieuniknione. Była to krytyka pod adresem Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego, którzy nie chcą się zgodzić na wprowadzenie euroobligacji, wspólnych dla wszystkich państw Unii. Niektórzy mniej idealistycznie nastawieni komentatorzy zauważyli z ironią, że trzeba być w wieku Schmidta, aby osiągnąć ten poziom wielkoduszności, ponadto były kanclerz „zużył już większość swojej emerytury” (w domyśle – w przeciwieństwie do młodszych nie musi się już martwić o przyszłość). Helmut Schmidt zwrócił uwagę, że Niemcy ze względu na potencjał demograficzny i gospodarczy oraz niesłychane obciążenia historyczne długo jeszcze nie będą normalnym krajem. Dlatego nie powinny nikogo pouczać ani wysuwać się na przywódcę. Ostrzegł przed „niemieckim popisywaniem się siłą” i „szalonym pędem Niemców do szpanowania”, porównał obecną politykę rządu federalnego do działań przywódców kajzerowskich Niemiec przed I wojną światową. Zrobił w ten sposób aluzję do słów przewodniczącego klubu CDU w Bundestagu Volkera Kaudera, który podczas zjazdu partii wyraził radość, że „teraz nagle będzie się w Europie mówić po niemiecku”. Kauder miał na myśli to, że inne kraje, jak np. Francja i Hiszpania, przyjęły niemieckie zasady ograniczania zadłużenia, jednak ta wypowiedź wywołała dyskusję nad Sekwaną. Francuscy socjaliści porównali nawet Angelę Merkel do Bismarcka. Przypomnijmy, że – jak pisze autor monumentalnej biografii Wilhelma II, John Röhl – cesarz niemiecki chciał utworzyć Stany Zjednoczone Europy pod przywództwem Rzeszy i wściekał się, gdy Wielka Brytania poprzez porozumienia z Francją i Rosją udaremniła te zamiary. Wilhelm chciał ugody z Paryżem, ale ponieważ Niemcy odebrały Francji Alzację i Lotaryngię, nie było to możliwe. Rzesza rozpoczęła wyścig zbrojeń, przede wszystkim przeciwko Anglii, na morzu, co wzbudziło nieufność sąsiadów, którzy także rozbudowali swoje armie. Niemieccy politycy i generałowie obawiali się, że potęga militarna potencjalnych przeciwników będzie wzrastać, i zdecydowali się na wojnę, popełniając „samobójstwo ze strachu przed śmiercią”. A przecież roztropni finansiści, jak bankier Max Warburg na tydzień przed zamachem w Sarajewie, radzili cesarzowi, że niepotrzebny jest konflikt zbrojny, ponieważ Niemcy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 51-52/2011

Kategorie: Świat