W warunkach laboratoryjnych można skonstruować limfocyty, które będą rozpoznawały komórki rakowe i je niszczyły Dr hab. med. Anna Wójcicka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Warsaw Genomics Czy możemy porozmawiać o terapiach genowych w onkologii? – Ale takich jeszcze nie ma… Jak to? A przeprogramowywanie limfocytów T w celu zwalczania raka? Ostatnio trochę o tym się mówi. – Fakt, chociaż to nie jest klasyczna terapia genowa, która powinna polegać na tym, że naprawimy uszkodzenie genu, który doprowadził do powstania nowotworu. Ma pani na myśli tzw. terapię CAR-T, którą częściowo można nazwać genową, ale polega ona na tym, że uczulamy własne komórki odpornościowe, czyli limfocyty T, na nowotwór – po to, by go zniszczyć. Proszę nam przybliżyć tę metodę. – Zacznę od wyjaśnienia, czym jest nowotwór. To komórka naszego organizmu, która nagle zaczyna źle działać. Kompletnie nie słucha organizmu, dzieli się wtedy, kiedy nie powinna, i rośnie, kiedy nie trzeba. A zachowuje się dziwnie, dlatego że uszkodziła sobie geny, czyli wyłączyła instrukcję funkcjonowania. Komórka uszkodziła sobie geny? – Pierwszy etap nastąpił pod wpływem środowiska, np. nadmiernego promieniowania czy narażenia na dym tytoniowy. Najpierw uszkodzeniu ulega jeden gen, co powoduje łatwiejsze uszkodzenie następnego, a potem kolejnego itd. Jednym słowem, uruchamia się kaskada uszkodzeń. Taka komórka zachowuje się nietypowo, nie słucha już poleceń organizmu, że ma przestać się dzielić, ma też powyłączane możliwości naprawy uszkodzeń. W ten sposób zaczyna się rozwijać rak? – Tak to właśnie jest. Jeżeli mamy zmienione tylko pojedyncze komórki, wówczas nasz organizm za pomocą układu immunologicznego codziennie zabija takie komórki, aby się nie mnożyły i nam nie szkodziły. Ale niestety, jeśli dojdzie do wielu uszkodzeń, taka komórka staje się niewidoczna dla układu odpornościowego i nie może już być celem do zaatakowania. A właśnie podstawą terapii CAR-T jest spowodowanie, by komórki nowotworowe stały się widoczne dla naszego układu immunologicznego i by mógł on je zwalczać. Jak to się robi? – Po prostu uczymy limfocyty T, czyli komórki odpornościowe, rozpoznawać komórki rakowe, właśnie te, które są mocno zmienione. Robi się to w warunkach laboratoryjnych. Najpierw pobiera się od pacjenta krew, w której są limfocyty, i zmienia się je w taki sposób, by potrafiły znaleźć i zniszczyć komórkę nowotworową. Kiedy podamy je ponownie pacjentowi do organizmu, będą u niego zwalczały raka. Czy to jest metoda zwana immunoterapią? – Tak, jest to odmiana immunoterapii i jedna z najnowocześniejszych metod leczenia raka. W warunkach laboratoryjnych można skonstruować niemal sztuczne limfocyty, które będą rozpoznawały komórki rakowe pacjenta, a potem je niszczyły. To już jest wyższa szkoła jazdy. A w jakich nowotworach ma zastosowanie metoda CAR-T? – Jest stosowana w białaczkach, nowotworach krwi. Natomiast nie umiemy jeszcze w ten sposób leczyć nowotworów litych, czyli guzów. A czy jest dostępna w Polsce? – Tak, istnieje możliwość zastosowania jej w białaczkach dziecięcych. Pamiętajmy jednak, że na świecie też jest to całkiem nowa metoda. W Stanach Zjednoczonych pierwsza terapia CAR-T została zatwierdzona przez Agencję Żywności i Leków (FDA) niespełna dwa lata temu. Jest dostępna i zatwierdzona także w niektórych nowotworach u młodych dorosłych. Czy w ten sposób został wyleczony Jimmy Carter? – Nie, w przypadku Jimmy’ego Cartera zastosowano immunoterapię klasyczną, która polega na czymś nieco innym. Pobudza się układ odpornościowy do walki z nowotworem za pomocą pewnych substancji, ale bez przeprogramowywania zachowania limfocytów. W metodzie klasycznej lek ma za zadanie pokazanie nowotworu układowi odpornościowemu. Bo komórki rakowe przykrywają się takimi cząsteczkami, które dla układu immunologicznego są jak czapka niewidka. I właśnie lek ją zdejmuje, sprawiając, że komórki rakowe znowu są widoczne i ich obecność pobudza układ odpornościowy do walki. Klasyczna immunoterapia też jest dostępna w Polsce? – Tak, mamy już kilka tego typu leków na rynku. Refundowana jest u nas np. w leczeniu czerniaka, raka jelita grubego czy nowotworu płuc. Czyli można wyleczyć pacjentów z tych nowotworów? – Oczywiście tak, choć niestety wciąż nie są to częste przypadki. A to dlatego, że pacjenci pojawiają się u lekarza za późno, kiedy nowotwór jest już w zaawansowanym stadium rozwoju. Chodzi więc często nie o to, by pacjenta










