Nowej matury nie będzie

Nowej matury nie będzie

Grozi nam zniszczenie szkoły średniej, tego, co w polskim systemie edukacyjnym było najlepsze Rozmowa z Włodzimierzem Paszyńskim, nauczycielem akademickim – O nowej maturze powiedziano wiele dobrego. Chwali się jej obiektywizm, drugim hasłem jest porównywalność ocen. – Porównywalność to fetysz. Powiada się, że matura będzie sprawdzana przez wykwalifikowanych egzaminatorów, potrafiących porównać prace. W moim przekonaniu, to nieprawda. Nie ma mowy o porównywalności, bo różne mogą być oczekiwania i preferencje egzaminatorów, ich indywidualne upodobania (nawet językowe i stylistyczne). Oczywiście, można próbować stworzyć jakiś klucz… Czy jednak dla każdej pracy będzie on właściwy? Wątpię. Jako nauczyciel staroświecki, sądzę, że ocena niektórych przynajmniej prac z polskiego powinna być związana ze znajomością piszącego. I nie widzę w tym nic zdrożnego. Poza tym porównywalność, zdaniem reformatorów, oznacza, że tak samo mają być oceniane prace z różnych regionów Polski. Tymczasem nie uważam, że Jaś spod szczytu beskidzkiego ma być tak samo traktowany jak Jaś z liceum Batorego. Wymagać trzeba od obu Jasiów, ale może nieco inaczej. Ta uwaga dotyczy nie tylko egzaminu maturalnego, a całego wprowadzanego, nowego systemu egzaminacyjnego. – Ale może ten system egzaminacyjny przybliża nas do Europy? – Nie. W krajach, w których sądzono, że obiektywne i porównywalne egzaminy to recepta na wyrównywanie szans edukacyjnych coraz częściej mówi się, że wcale nie ma takiej prostej zależności. Że dzieci, których status edukacyjno-społeczny jest niski, wcale nie zyskują dzięki rozbudowanym systemom egzaminowania na różnych etapach nauki szkolnej. Wręcz przeciwnie. Egzaminy stygmatyzują dziecko, utrwalając tym samym nierówności, których przyczyna tkwi poza szkołą. Dla uczniów najważniejsza jest wiadomość, że nowa matura będzie przepustką na studia. To budzi entuzjazm i uważane jest za pewnik, szczególnie że co jakiś czas minister edukacji pokazuje się z rektorem zachwyconym pomysłem. – Oczywiście, podpisano wiele porozumień, rektorzy deklarowali ministrowi, że akceptują nową maturę, ale jednocześnie podkreślali, że ostateczną decyzję podejmą senaty. A teraz wiadomo, że one są ostrożniejsze. Zwłaszcza tzw. renomowane uczelnie są przeciwne i nie sądzę, by szybko zdecydowały się na respektowanie nowej matury. Zresztą ta sytuacja będzie się zmieniać – szkołę opuszczają ostatnie roczniki wyżu demograficznego i sporo uczelni, także państwowych, zacznie się po prostu starać o studentów. A te, do których walą tłumy i tak, jak sądzę, będą chciały utrzymać własne systemy rekrutacji. Często słyszę, że matura robiona w szkole to pole do nadużyć, a jak zorganizuje się ją centralnie, skończą się nadużycia. – Porażająca argumentacja! Zdumiewa mnie pogląd, że takimi działaniami wyeliminuje się szkolne przekręty. Ja nie twierdzę, że nadużyć nie ma – są w każdej dziedzinie życia i trzeba uczyć się z nimi walczyć. Sądzę też, że świetnie znamy takie metody walki. Przecież jest nadzór szkolny i można zaproponować rozwiązanie najprostsze. Wystarczy wprowadzić zasadę wyrywkowej kontroli ocenionych w szkole prac maturalnych. Dziś sprawdza się pracę ponownie tylko w przypadku złożenia skargi. A powinna to być taka wybiórcza kontrola, jaką prowadzą np. urzędy skarbowe, badając nasze PIT-y. Oczywiście, taka kontrola dotyczyć może wyłącznie szkoły. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości w ocenianiu konsekwencje dotkną nauczycieli. Jeśli więc uczeń dostał trójkę, a po roku komisja stwierdziła, że powinien dostać jedynkę – nikt mu matury nie zabierze. Nowa matura, nowy system oceniania to wielkie koszty. Czy wiadomo,  jakie? – Działalność komisji egzaminacyjnych kosztuje (wg MEN) 25 mln zł. Próba maturalna (matematyka, język obcy) zapowiedziana na wrzesień ma kosztować tyle samo. W kontekście toczących się dyskusji na temat sytuacji materialnej społeczeństwa, oczywiście, nasuwa się pytanie, czy tych pieniędzy nie można by wykorzystywać rozsądniej, czy nie ma w polskim systemie edukacyjnym większych potrzeb? Co w takim razie należałoby zmienić, jeśli nie znajduje pan żadnych zalet w proponowanych zasadach? – Uważam, że trzeba się wycofać z całego, nowego systemu egzaminacyjnego, nie tylko z nowej matury, ale i ze sprawdzianów po podstawówce i gimnazjum. Te ostatnie są równie groźne z powodów, o których mówiłem przed chwilą. One będą stygmatyzować i różnicować dzieci w stopniu większym, niż dzieje się to obecnie. Pierwsze sygnały już są – pojawiły się lepsze i gorsze gimnazja, a niektóre szkoły podstawowe próbują różnicować dzieci na etapie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 23/2001

Kategorie: Wywiady