Warto pisać pamiętniki – rozmowa z prof. Bronisławem Gołębiowskim

Warto pisać pamiętniki – rozmowa z prof. Bronisławem Gołębiowskim

Dawni inteligenci, którzy przejawiali aktywność obywatelską, dziś reklamują herbatę, kawę lub korporacje finansowe – Panie profesorze, półki księgarń uginają się pod ciężarem książek wspomnieniowych. Ich autorami są w większości ludzie ze świecznika: artyści, arystokraci, dziennikarze, literaci, politycy… – To pamiętniki elity, w których wiele jest samochwalstwa i zaciemniania rzeczy. Z drugiej strony one też mają wartość – są dokumentem epoki, świadectwem dzisiejszej Polski. – Ale trudno byłoby, opierając się na nich, odtworzyć prawdziwy obraz Polski i Polaków. A przecież pamiętniki służą socjologom do badania rzeczywistości. – Mamy w tej dziedzinie bogate tradycje. Florian Znaniecki wkrótce po odzyskaniu niepodległości założył Instytut Socjologiczny w Poznaniu, który w 1921 r. ogłosił konkurs na pamiętniki robotników. Dziesięć lat później kierowany przez Ludwika Krzywickiego Instytut Gospodarki Społecznej zorganizował konkurs na pamiętniki bezrobotnych. Wielkim wydarzeniem było wydanie w 1938 r. staraniem Józefa Chałasińskiego zebranych w czterech tomach pamiętników „Młode pokolenie chłopów”. Prof. Znaniecki powiedział, że to dzieło nie tylko wybitne, lecz także świadczące o tym, iż pamiętniki są najlepszym materiałem badawczym dla socjologa, który interesuje się ludzkimi postawami, dążeniami, relacjami między jednostką a społeczeństwem. „Młode pokolenie chłopów” przeczytałem w liceum w Kolbuszowej. Pod wpływem tej lektury zafascynowałem się pamiętnikarstwem. Moja praca magisterska, którą pisałem na Uniwersytecie Warszawskim, dotyczyła dzienników Stefana Żeromskiego. W 1957 r. w redakcji miesięcznika „Wieś Współczesna” poznałem prof. Chałasińskiego. Prowadził seminarium doktoranckie, w którym uczestniczyłem. Pisałem doktorat oparty na pamiętnikach pochodzących z wielkiego konkursu „Młode pokolenie wsi Polski Ludowej”. – Przed 40 laty brał pan udział – m.in. z Józefem Chałasińskim i Janem Szczepańskim – w tworzeniu Towarzystwa Przyjaciół Pamiętnikarstwa, którego celem było upowszechnianie pamiętnikarstwa. PRL jawi się dziś jako złoty wiek tej działalności. – Ten dobry czas zaczął się po przełomie październikowym. Polski Październik dał ludziom nadzieję i wiarę, że dokonają się zmiany o dość zasadniczym charakterze. Przy tym nie chodziło o zmianę ustroju, lecz zwiększenie zakresu wolności, demokracji, swobody wypowiedzi. Na fali Października doszło do rozkwitu pamiętnikarstwa konkursowego, które przybrało rozmiary wielokrotnie większe niż przed wojną. Konkursy były nagłaśniane przez prasę, radio i telewizję. Sprzyjały im związki zawodowe, organizacje społeczne, towarzystwa lokalne, organizacje młodzieżowe, w tym szczególnie Związek Młodzieży Wiejskiej. ZMW był mocnym oparciem dla społecznego ruchu pamiętnikarskiego, miał wielki wkład w powstanie i rozwój Towarzystwa Przyjaciół Pamiętnikarstwa. Jego potrzeba wynika m.in. z konieczności ewidencji setek inicjatyw pamiętnikarskich, zbierania i przechowywania powstających w ich wyniku tekstów. Towarzystwo otrzymało pałacyk w Rudnie niedaleko Warszawy, w którym urządzono Centrum Pamiętnikarstwa Polskiego, Polonijnego i Żydów Polskich. Zgromadzono setki tysięcy pamiętników – także część przedwojennych. – Dr Dariusz Wierzchoś z Archiwum Akt Nowych napisał, że placówka w Rudnie miała zmienić nazwę na Instytut Pamięci Narodowej… – Rzeczywiście pojawiał się taki pomysł, ale ostatecznie, jak wiemy, instytucja o tej nazwie opiekuje się innego rodzaju dokumentami. – Towarzystwo brało udział w organizacji licznych konkursów. Przypomnijmy niektóre: „Mój dzień powszedni”, „Pamiętniki młodzieży robotniczej”, „Ja i mój dom”, „Ja i moje ideały”, „Mój nauczyciel”, „Moja pierwsza miłość”, „Moje małżeństwo”, „Wielki konkurs na pamiętniki kobiet”, „Moje XXX-lecie”, „Kronika Polski Ludowej”… Czy nadsyłane pamiętniki były szczere i prawdziwie ukazywały ówczesną Polskę? – Problem szczerości tekstów autobiograficznych jest uniwersalny. Gdyby Jarosław Kaczyński rozpisał konkurs na pamiętniki członków Prawa i Sprawiedliwości, a Donald Tusk – Platformy Obywatelskiej, to pewnie byśmy się o tym przekonali. Wysoko oceniam autentyzm większości powojennych pamiętników, choć rzecz jasna teksty zawierające bardzo ostre oceny I sekretarza i Komitetu Centralnego były rzadkością. Ale nie wynikało to jedynie z obawy, że podpisany imieniem i nazwiskiem pamiętnik może trafić tam, gdzie nie trzeba. Większość tekstów dotyczyła życia codziennego, spraw lokalnych. To się wpisywało w ówczesny kontekst społeczny. Autorzy poszukiwali własnej tożsamości w działaniach pozytywistycznych w miejscu zamieszkania, nauki i pracy. Wskazywali sprawy, jakie można załatwić, nie oglądając się na władzę centralną. Widać było taką postawę: jestem obywatelem i też mam coś do powiedzenia. W pamiętnikach mieszkańców wsi silnie akcentowano dążenie do naprawy władzy terenowej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2009, 2009

Kategorie: Wywiady