O języku ojczystym

O języku ojczystym

Ani zaborcy, ani okupanci nie zniszczyli tak polszczyzny, jak zrobili to w wolnym kraju sami Polacy. I to zaledwie w ćwierć wieku. Prawie 95% moich niedawnych studentów przedstawiając się lub podpisując test egzaminacyjny, najpierw podawało nazwisko, a dopiero potem imię. Ot, takie współczesne Mickiewicze Adasie i Szymborskie Wisie. Mimo legitymowania się maturą ci godni współczucia biedacy na umyśle nie wiedzą, że niemal we wszystkich językach świata: the first name to imię, a the second name to nazwisko. Reguła ta pozwala rozeznać się, co jest czym, nawet w takich przypadkach jak Wiktor Lech lub Marek Jurek, a nawet w imionach i nazwiskach węgierskich lub azjatyckich. Wobec plagi niewiedzy usilnie proszę, by polska lewica pokazała, że zależy jej na zachowaniu funkcjonalności, logiczności i elegancji języka ojczystego. Co łatwo można by udokumentować, tworząc choćby listy wyborcze zgodnie z wiedzą ludzi gruntownie wykształconych. Nawet listy układane alfabetycznie mogą bowiem przestrzegać tego porządku, jak np. taki ciąg: Wiesława Anielska, Edward Bystrzycki, Stanisława Czyżewska, Albin Dobrocki itd. Do tego artykuły gazetowe i wypowiedzi telewizyjne naszych lewicowych polityków mogłyby zostać oczyszczone z przekleństw i ordynarnych wyzwisk jako coraz bardziej wyróżniających akurat… „bogobojną prawicę” i „patriotyczne stadionowe kibolstwo”. Odróbmy lekcję zaniedbaną przez dzisiejsze pokolenie nauczycieli. A przy okazji może nauczymy też młodych, że słowa obcego pochodzenia kończące się na -ia (linia, historia, religia, biologia) uzyskują w dopełniaczu podwojone „i”, a nie fatalną formę lini, histori, biologi czy religi, jak pisze to ponad 20% kończących edukację studentów. Jak i tego, że zdania nie zaczynamy od skróconej formy zaimków, lecz od ich wersji rozwiniętej: „Mnie się to nie podoba…”, „Tobie się to podoba…” zamiast dzisiejszych koszmarków „Mi się nie podoba” i „Ci się podoba…”. O tym, by dzisiejsi magistrowie pisali, gdzie trzeba ó zamiast u lub rz zamiast ż, a rozmawiając, nie korzystali nieustannie z knajackich wulgarnych przerywników, przestaję już nawet marzyć. Czas umierać! prof. Ludwik Tomiałojć, biolog, Wrocław Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 36/2013

Kategorie: Obserwacje