Uprzejmie donoszę…

Uprzejmie donoszę…

Na Zachodzie donos to moralny obowiązek wobec kraju. W Polsce – sposób na uprzykrzenie komuś życia

Michał Gałęziowski, komendant Straży Miejskiej w Katowicach, opowiada, że niemal każdego dnia leży przed nim sterta donosów. Część podpisanych, część anonimowych. – Dzielę je na dwie grupy. Pierwsza, czyli Kargule kontra Pawlaki – międzysąsiedzkie spory w stylu Franek nie lubi Janka z pierwszego piętra. Druga grupa dotyczy funkcjonowania placówek handlowych. To donosy o charakterze porządkowo-administracyjnym. 80% donosów to ciągle nagły przypływ żółci – podkreśla Gałęziowski.
Donosicielstwo jest wieczne, dzieci uczą się go już w domu i przedszkolu, skarżąc jedne na drugie, obgadując za plecami kolegów. Denuncjację uprawia się, przebąkując o konkurentach, rzucając podejrzenia. Dlaczego ludzie donoszą?
– Głównym motywem są zazdrość i zawiść. Mam z kimś na pieńku, a posiadam jakieś informacje, to donoszę. Denuncjacji z pobudek obywatelskich jest znacznie mniej – mówi prof. Jacek Leoński, socjolog.
– U nas donosy mają uprzykrzyć komuś życie i dokopać. Jakoś trudniej dostrzec mi donosy spowodowane troską obywatelską – mówi Andrzej Samson, psychoterapeuta. – We wsi Czerniejowice znika kilkoro dzieci i wszyscy mają to gdzieś. W innej miejscowości rodzice katują swoje dziecko i nikt tego nie widzi. W USA ludzie dzwonią na policję, kiedy ich sąsiedzi zostawią 10-letnie dziecko w domu bez opieki. To jest właśnie donos obywatelski, bo wynika z troski o bezpieczeństwo.

Adam był pierwszy

Swój pierwszy donos człowiek złożył w raju. Adam zadenuncjował Ewę przed Bogiem, że to ona dała mu zakazany owoc. Powiedział prawdę. Potem jednak ludzie tak nawzajem się oczerniali, że Bóg wyrył na kamiennych tablicach: „Nie będziesz składał fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”.
Zdaniem prof. Karola Sauerlanda, autora książki poświęconej problematyce denuncjacji, pejoratywne znaczenie słowa „donos” pojawiło się za czasów Metternicha oraz po klęsce rewolucji 1848 r. Oskarżenia o nieprawidłowości były wtedy powszechne, a armia szpicli rosła bardzo szybko.
W biurokratyczne karby donos ujęto dopiero na początku XX w. w ustrojach totalitarnych. Ofiarą najgłośniejszej denuncjacji padł Carl Goerdeler, przewidziany przez niemiecki ruch oporu na kanclerza po usunięciu Hitlera. Co ciekawe, kelnerka z gospody w Chojnowie nie działała ani z pobudek politycznych, ani finansowych. Po prostu rozpoznała go i zawiadomiła żandarmerię. W rezultacie otrzymała nagrodę, ale po wojnie z inicjatywy aliantów została skazana na 15 lat za donosicielstwo.
Również w społeczeństwie otwartym istnieją liczne przejawy publicznej denuncjacji. W Niemczech donosicielstwo nazywa się „moralnym obowiązkiem wobec kraju lub porządku publicznego”. Niemcy dość często „informują” o tym, że ktoś prawdopodobnie prowadzi nielegalną budowę lub nie płaci podatków. Socjolodzy twierdzą, iż dobrze znany w świecie niemiecki porządek bierze się między innymi z przestrzegania ustalonych reguł i zgłaszania odpowiednim władzom, że są łamane. W Szwajcarii policja ściga fikcyjne małżeństwa, zawierane przez osoby starające się o szwajcarskie obywatelstwo. W Skandynawii dzieci donoszą na rodziców. A w Polsce?

Kazus Kempskiego

W 2002 r. władze świętokrzyskiego Kunowa wystąpiły z apelem do mieszkańców, by aktywniej zadbali o porządki w swoim otoczeniu. Postanowili nagradzać wszystkich, którzy złapią śmieciarza na gorącym uczynku. Na „informatorów” czekały sokowirówki i odkurzacze. Mimo to instytucja lokalnej denuncjacji spaliła na panewce. – Do tej pory nie wpłynął ani jeden donos – mówi sekretarz gminy, Maria Pałka. – Czasem tylko ktoś zadzwoni i wskaże, gdzie znajduje się nielegalne wysypisko śmieci.
Po 1989 r. o donosie mówiło się niewiele. Zafascynowanemu wolnością i swobodami obywatelskimi społeczeństwu ani w głowie było denuncjowanie. Dyskusję wywołał dopiero w połowie lat 90. wojewoda katowicki i utworzony przez niego anonimowy telefon, na który winni dzwonić mieszkańcy Śląska, oskarżając swoich sąsiadów. Pierwszą ofiarą owej donosicielskiej instytucji padł sam pomysłodawca, któremu wytknięto nieprawidłowości mieszkaniowe. Publicyści nie zostawili na Kempskim suchej nitki.
– Z Kempskim wyszło fatalnie, bo sam pomysłodawca nie był osobą wiarygodną – tłumaczy prof. Jacek Wódz, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Wszyscy zgodnie podkreślają, że niechęć Polaków do obywatelskiego donosu wynika z zaszłości historycznych. – Pamiętamy, że w przeszłości donosiło się zaborcy, okupantowi i złej władzy. Stąd ktoś, kto doniesie, nawet w słusznej sprawie, nadal jest czarną owcą. Zmiana nastawienia to kwestia dwóch, trzech pokoleń – zauważa prof. Leoński.
– Nie było takiego wychowania, które wytworzyłoby w Polakach odruch obywatelski i poczucie wspólnego dobra – tłumaczy Andrzej Samson. Panuje natomiast przekonanie, że wszelkie wspomaganie organów władzy jest obciachowe. Możesz zrobić wszystko, tylko nie mieszaj w to policji. Policja to przecież psy, które trzeba bić. Jeśli ktoś z nimi współpracuje, to znaczy, że sam jest psem.

Franek nie lubi Janka

Najwięcej informacji od „zaniepokojonych obywateli” odbierają urzędy skarbowe. Kontrolerzy skarbowi nie wyrzucą do kosza żadnego donosu, który jest cennym źródłem wiedzy o podatniku. – Do Urzędu Kontroli Skarbowej wpływa rocznie około 300 donosów. Większość niepodpisana – mówi Leszek Kuliński, rzecznik prasowy warszawskiego UKS. – Wszystkie doniesienia weryfikujemy. Jeśli informacja z naszego punktu widzenia jest błaha – sąsiad wynajmuje mieszkanie i nie płaci podatku – przekazujemy ją do miejscowego urzędu skarbowego.
Przeważająca część donosów dotyczy zatrudniania na czarno. Za większością ciągle stoją zazdrość, zawiść i chęć przyłożenia konkurencji. – Cieszy jednak fakt, że coraz częściej ludzie donoszą z poczucia obywatelskiego obowiązku. Świadomość Polaków zmienia się, a poczucie wstydu zastępuje odwaga – zauważa Leszek Kuliński.
Wiele donosów wpływa do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Rozpatruje je Wydział Skarg i Wniosków. – Skargi i wnioski niezawierające imienia i nazwiska oraz adresu wnoszącego pozostawia się bez rozpatrzenia. Rozporządzenie nie przewiduje bowiem informacji obywatelskiej określanej mianem donosu – mówi Alicja Hytrek, rzecznik MSWiA.
W 2003 r. Departament Kontroli otrzymał ok. 340 informacji o charakterze anonimowym. Dotyczyły one m.in. spraw personalno-organizacyjnych w poszczególnych komendach i komisariatach policji. Wiele anonimów zostało sporządzonych przez samych funkcjonariuszy. Pojawiły się zarzuty lekceważenia i szykanowania policjantów przez przełożonych. Przeważająca część donosów dotyczyła wykorzystywania stanowiska służbowego do celów prywatnych, korupcji w urzędach, a także nieprawidłowości w pracy jednostek samorządowych. – Otrzymywaliśmy skargi informujące o błędach w funkcjonowaniu resortowej służby zdrowia. Wskazywano na złą organizację funkcjonowania CSK MSWiA na ul. Wołoskiej oraz na niewłaściwą pracę innych resortowych jednostek służby zdrowia – wyjaśnia Alicja Hytrek.

Polskie Crime Stoppers

W przypadku policji donos jest jednym z istotnych elementów pracy operacyjnej. – Tyle możemy, ile się dowiemy – mówi Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. – Nie chcemy, aby obywatele rozwiązywali za nas największe zbrodnie. Chcemy, żeby nam pomagali. Często jeden telefon od świadka rozwiązuje całą sprawę. W woj. kujawsko-pomorskim kradzież cyjanku udało się wyjaśnić dzięki pomocy ludzi. Ale i tak mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że społeczeństwo wie dużo więcej, niż mówi.
„Jeśli ktoś, oprócz przestępcy, ma informacje o przestępstwie, może pomóc w wykryciu i ukaraniu sprawcy”, tak brzmi podstawowa zasada amerykańskiego programu „Crime Stoppers”. W Polsce po raz pierwszy zastosowano go w Wojewódzkiej Komendzie Policji w Radomiu w 1997 r. – Obawiałem się, czy taki pomysł w Polsce się sprawdzi. W przeszłości osoba współpracująca kojarzona była z obrzydliwym donosicielem, konfidentem i tajnym agentem – wspomina Tadeusz Kaczmarek, rzecznik prasowy mazowieckiej KWP. – Doszliśmy jednak do wniosku, że współczesne wojny wygrywa ten, kto ma w ręku informacje. A pieniądze? Są sygnałem. 95% ludzi nie chce pieniędzy za informacje. Nagrodą jest sam fakt schwytania sprawcy. Zyskiem – większe bezpieczeństwo – mówi Kaczmarek.
Przez pięć lat wypłacono jedynie 10 nagród. Najwyższa wynosiła 800 zł. Program szybko zaczął przynosić efekty. – W pierwszym roku otrzymaliśmy 800 telefonów. Dzisiaj wiem, że warto to robić nawet dla jednego odzyskanego samochodu.
Karczmarek nie chce mówić o konkretnych sprawach, które udało się rozwiązać dzięki anonimowym informatorom. Mogłoby to ich zdemaskować.
– Dzięki sygnałom od społeczeństwa udało nam się schwytać sprawców głośnego zabójstwa na stadionie miejscowego Radomiaka. Wówczas w bestialski sposób zamordowano kilkunastoletniego chłopca wracającego ze szkoły. Program nie jest tylko sprawą lokalną. Anonimowy telefon pomógł nam w ujęciu sprawcy zabójstwa na siłowni w miejscowości oddalonej od Radomia o kilkaset kilometrów.
Tadeusz Kaczmarek podkreśla, że często spotyka się z pytaniem, czy donoszenie policji jest etyczne. – W takiej sytuacji odpowiadam innym pytaniem. Złodziej ukradł z twojego samochodu radioodtwarzacz. Jego sąsiad, który nie może się pogodzić tym, że ze złodziejstwa i handlu kradzionymi radiami żyje kilka osób, informuje anonimowo policję i odzyskujemy twój radioodtwarzacz. Czy wspomniany sąsiad jest donosicielem, czy uczciwym obywatelem, który pomógł odzyskać twoją własność? – pyta rzecznik.
Radomską inicjatywę szybko przejęły inne miasta. Anonimowy telefon przy Policyjnej Izbie Dziecka w Gdańsku doprowadził m.in. do wykrycia sprawcy seksualnego wykorzystywania dziecka, którym okazał się jego wujek.

A jak afera

Adresatem wielu donosów jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych. – Donoszący informują nas o bezprawnie uzyskanych rentach i niezapłaconych podatkach – wyjaśnia Anna Warchoł, rzecznik prasowy ZUS. – Na dziesięć donosów sześć dotyczy rent i zwolnień lekarskich o niezdolności do pracy. Pan Kowalski jest na zwolnieniu lekarskim, a remontuje mieszkanie.
W zeszłym roku o donosie stało się głośno za sprawą apelu zamieszczonego na biało-czerwonych billboardach z wezwaniem: „Dzwoń do CIA – Centrum Informacji Aferalnej”. Od sierpnia ub.r. działa powołane przez Samoobronę RP Centrum Informacji Aferalnej, któremu każdy obywatel może przekazać informacje dotyczące rozmaitych nadużyć. – Naszym celem jest pomoc tym, którzy tej pomocy nie uzyskali gdzie indziej. Jeśli jakieś ewidentnej sprawie ukręcono łeb, staramy się wyjaśnić, dlaczego tak się właśnie stało. Wszystkie sprawy mają charakter poufny, dlatego nie możemy mówić o żadnych konkretach. Mogę jedynie zapewnić, że mamy nad czym pracować – podkreśla Marcin Domagała, sekretarz CIA.
Poinformowanie organów ścigania o groźnym przestępstwie, przemycie bądź oszustwie podatkowym jest nadal postrzegane przez Polaków jak czyn patologiczny. Kiedy akceptacja donosu obywatelskiego się zwiększy? – Liczba powiadomień od osób kierujących się autentyczną troską o dobro publiczne wzrośnie, gdy ludzie zobaczą, że jest to skuteczny sposób walki z patologiami, a nie tylko środek do szkodzenia bliźnim –- mówi prof. Leoński.


Czy w Polsce powinna funkcjonować instytucja donosu obywatelskiego?

Prof. Jacek Wódz,
socjolog
Generalnie idea takiej instytucji jest dobra, bo zakłada, że jeśli wszyscy widzą zło, a nikt nie ma odwagi o tym powiedzieć, to wystarczy, że znajdzie się jedna osoba i złoży doniesienie. Taka instytucja wzmacnia również kontrolę społeczną.
Mimo to bałbym się zastosowania takiego rozwiązania w Polsce. Jesteśmy społeczeństwem o bardzo małej tradycji obywatelskiej. Często przemawia przez nas zawiść, a prywatne niechęci załatwiamy poprzez działania skryte. Obawiam się więc, że instytucja byłaby wykorzystywana do innych celów. U nas jest głębokie przekonanie, że świństwa można sobie wybaczać. Bo to sowieci, bo to niedobra władza czy złe rządy z prawej lub lewej strony. Wykazujemy małą odpowiedzialność za własne czyny.

Prof. Janusz Czapiński,
psycholog
Wcześniej czy później taka instytucja zrodzi się sama. Stanie się tak, kiedy powstanie w Polsce społeczeństwo obywatelskie. My cały czas znajdujemy się przed wysokim progiem do społeczeństwa obywatelskiego. Natomiast tworzenie takiej instytucji na siłę byłoby szkodliwe. Tym bardziej że instytucja donosu obywatelskiego nie polegałaby, w moim rozumieniu, na składaniu anonimowych skarg. Np. w Szwajcarii donos obywatelski nie jest niczym negatywnym. Jeśli człowiek idzie na policję i zgłasza, że jego sąsiad źle zaparkował samochód, jest to traktowane zupełnie normalnie. Od instytucji donosu należy odróżnić tropienie spraw aferalnych. Bowiem jeśli widzimy, że złodziej okrada sklep, naturalnym odruchem powinno być poinformowanie policji.

Małgorzata Wilkosz-Śliwa,
rzecznik Prokuratury Krajowej
Nie bardzo rozumiem sens istnienia takiej instytucji. Już teraz nic nie stoi na przeszkodzie, aby np. złożyć doniesienie do prokuratury. Jeśli zaś donos obywatelski rozumielibyśmy jako możność zawiadomienia o rzeczach, które nas niepokoją, to taka możliwość już przecież jest. Obecnie nawet anonim może się stać przyczyną wszczęcia postępowania przez prokuraturę. Obywatel ma możliwość w trybie skarg i wniosków donieść o przestępstwie. Tak więc nie rozumiem sensu tworzenia nowego bytu, potężnej machiny, która by to wszystko weryfikowała. Jakież musiałyby być koszty jej funkcjonowania! Moim zdaniem, taka instytucja nie spowodowałaby wzrostu efektywności ścigania.

Julia Pitera,
Transparency International
To trudne pytanie. Samo pojęcie denuncjacji źle się kojarzy. Jeśli sąsiad donosiłby na sąsiada, że ten trzyma złoto w skarpecie, byłoby to obrzydliwe. Jednak jeśli doniósłby, że corocznie spędza wakacje za granicą, jeździ luksusowym samochodem, a pobiera zasiłek dla bezrobotnych, to jak najbardziej. Denuncjowanie nie jest sprzeczne z ideą demokracji. Jeśli ktoś nie płaci podatków, jest zwykłym złodziejem. Obawiam się jednak, by taka instytucja nie służyła personalnym rozgrywkom.

Prof. Jadwiga Staniszkis,
socjolog
Nie powinna. Raz, że pojęcie donosu źle się kojarzy, a po drugie, kto miałby recenzować i oddzielać prawdę od fałszu? Moim zdaniem, lepiej dofinansować policję i organa ścigania, niż tworzyć kolejną sztuczną instytucję. Przecież już teraz, nawet anonimowo, można interweniować. I niepotrzebna jest do tego instytucja donosu obywatelskiego.

Wydanie: 03/2004, 2004

Kategorie: Obserwacje
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy