Obecnie o władzę walczą dwie partie wodzowskie, w istocie dążące do dyktatury Stale podczytuję „GW” i „Politykę”, bo to pisma w swej kategorii najpoczytniejsze, a więc mające największy wpływ na opinię publiczną (vox populi), oraz „Przegląd”, jedyny ambitny tygodnik lewicowy (na więcej pism po prostu nas – męża i mnie – nie stać). W trzech wymienionych najuważniej czytuję wywiady z profesorami. Dlaczego właśnie z nimi? Bo profesorowie, zgodnie ze swoim zawodem-i-powołaniem, powinni być wiarygodni, to znaczy wypowiadać się kompetentnie na temat, który jest ich specjalnością. Z moich lektur wynika, że nie zawsze się tak dzieje – wypowiedzi P.T. Profesorów niekoniecznie odpowiadają ich rzeczywistej wiedzy. Jestem – a na pewno byłam – dziennikarką, a byłam i poniekąd pozostaję – zawodowym tłumaczem (głównie z francuskiego, bo z języków obcych znam go najlepiej – uczyłam się go jeszcze w szkole średniej, a potem na romanistyce, dzięki czemu poznałam nieźle zarówno język, jak literaturę i w ogóle kulturę Francuzów). Dlaczego o tym piszę? Bo jako dziennikarka (pisuję do „Przeglądu”), a dzięki wieloletniemu doświadczeniu, które weszło mi w krew, tłumacz, jestem poniekąd ekspertem od spraw związanych z językiem. A język to bodajże najistotniejszy element tożsamości kulturowej. Jak niejednokrotnie się z tego zwierzałam – właśnie jako tłumacz zainteresowałam się sprawą polskiej tożsamości. Po Tragedii Smoleńskiej coraz częściej padają pytania, co to znaczy być Polakiem? Odpowiedzi są różne, najczęściej mówi się o Polakach „prawdziwych”, „normalnych” lub „pragmatycznych”. Takie odpowiedzi można przeczytać lub wydedukować z wypowiedzi P.T. Pań i Panów Profesorów, odpowiadających na pytania dziennikarzy. Koleżanki i koledzy dziennikarze często zadają wnikliwe, bystre, trafne pytania, P.T. Profesorowie zaś obu płci odpowiadają zgodnie (albo i nie) ze swymi kompetencjami i zazwyczaj zgodnie ze swymi poglądami na polskość. I – jak dotychczas – różnią się poglądami na temat polskości: Co to znaczy być Polakiem? W podtekście: Kto jest Polakiem? Swego czasu na łamach „Przeglądu” postawiłam to pytanie naszemu wnukowi, który od jakiegoś czasu przebywa w USA, ukończył college oraz University of Chicago, a teraz studiuje – i przy okazji – zarabia na życie w Kalifornii. Czy jest Polakiem? Chyba wciąż jeszcze czuje się Polakiem i mówiąc płynnie po angielsku (w amerykańskim wydaniu), bezbłędnie też mówi po polsku. Naprawdę. Dodam, że nasza wnuczka od zawsze pozostaje w Polsce, mówi bardzo dobrze po polsku, nieźle po angielsku, obecnie zaś uczy się francuskiego, skąd wniosek, że jest też Europejką. Co będzie z naszymi wnukami? O tym zadecyduje albo Los, albo – jeśli ktoś woli – Opatrzność, czyli Pan Bóg. Informuję o tych sprawach osobistych, bo one to są istotnym elementem tożsamości każdego człowieka, a więc także – każdego Polaka. Jednostka bez względu na rasę, religię czy miejsce zamieszkania rodzi się jako człowiek, a ponadto – jako kobieta bądź mężczyzna. O płci decyduje los, o przynależności kulturowej – najbliższa rodzina. A przede wszystkim rodzice (ci zaś też należą do jakiejś rodziny, a także do jakiegoś narodu). Jakimi ludźmi są Polacy? O tym można się było dowodnie przekonać po 10 kwietnia „roku pańskiego” 2010. O 10 kwietnia br. mówi się różnie: katastrofa, dramat, tragedia, a nawet „sytuacja traumatyczna” (dixit pisarz-profesor Stefan Chwin na łamach „GW”). Dla Polek-i-Polaków, którzy naprawdę doznali wstrząsu, ten Dzień Żałoby Narodowej był tragedią. Przypomnę, że tragedia historycznie to widowisko sceniczne, które powinno wstrząsnąć widzem. Człowiek, który naprawdę przeżył wstrząs – zmienia się. Czasem na gorsze, a czasem – na lepsze. Poza narodowym pogrzebem na Wawelu ostatnio we wszystkich polskich telewizjach można było zobaczyć pogrzeb dziecka uśmierconego przez swoich opiekunów (rodziców?), którzy – zapewne w obawie przed karą – zwłoki tego biedactwa wrzucili do wody, utopili. Na pogrzebie NN w Cieszynie byli ksiądz rzymskokatolicki, pastor i spora gromadka ludzi, którymi wstrząsnęła ta niesłychana zbrodnia dzieciobójstwa. Były tam bardzo różne osoby, kobiety, mężczyźni, małżeństwa, a najbardziej wzruszył mnie dziadek, który płakał rzewnymi łzami, na pewno nie na pokaz, był to ludzki dziadek, którym wstrząsnęła męczeńska śmierć cudzego dziecka, jakby to był jego własny wnuczek. I to był
Tagi:
Anna Tatarkiewicz