Od Uia do dyktatora

Od Uia do dyktatora

Warszawa 1.04.2018 r. Andrzej Grabowski - aktor. fot.Krzysztof Zuczkowski

Każdy gangster kalafiorowy zaczyna od podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości Andrzej Grabowski W „Karierze Artura Ui” Bertolta Brechta w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego gra pan aktora, który bardzo skutecznie uczy małego „kalafiorowego gangstera”, jak przejąć wymiar sprawiedliwości, media, kulturę i wygrać wybory. Musi pan otrzymywać wiele propozycji od naszych polityków, zarówno z partii rządzącej, jak i z opozycji. – Nikt się nie zgłosił do mnie na korepetycje. W kraju mamy dużo specjalistów, którzy tego uczą. Ale pan jest świetny! Uczy pan Artura Ui, jak porwać tłumy, jak mówić, chodzić, gestykulować. Nie jest ważne, co ludziom się mówi, trzeba się spodobać i zostać zauważonym. Po pana lekcjach prymityw Ui zaczyna pięknie przemawiać, niszczy sądownictwo, przejmuje gazety i staje się dyktatorem. Czy z każdego małego cwaniaczka można zrobić polityka? – Bez przesady, nie z każdego Pana Zera można zrobić bohatera. Ui uczy się dobrych manier, gestykulowania, przemawiania; myśli, podpatruje, naśladuje moje ruchy i intonację. Potem przemawia do tłumu i nie liczy się, o czym mówi, ważne, że ludzie słuchają go z zainteresowaniem. Ale nie każdy „kalafior” może dojść do władzy, musi mieć choć trochę charyzmy. I zdolności aktorskich. – Żeby kłamać, trzeba być dobrym aktorem. W sztuce Brechta mówię Arturowi Ui, że ludzie nie będą go rozumieli. On mi odpowiada, że nie chodzi o to, aby go zrozumieli, ale by wyglądał dobrze i podobał się. Każdy, kto występuje publicznie, musi mieć coś z aktora. Ksiądz w kościele raz mówi podniesionym głosem, a innym razem cicho, gestykuluje, śpiewa, milczy. Kelnerka w restauracji też jest osobą publiczną i innym językiem mówi do gościa przy stoliku, a innych słów używa, zwracając się do koleżanek w kuchni. Wszystko zależy od tego, jak polityk te zdolności aktorskie wykorzystuje, ile pojemności ma jego mózg, jaka jest produktywność jego komórek mózgowych, ile wypił, ile mu jeszcze zostało. Takich Uiów wokół nas mamy całą furę i dlatego „Kariera Artura Ui” przed nimi ostrzega. Rządy takich kalafiorowych cwaniaczków mogą prowadzić do władzy totalitarnej. W sztuce nie pada nazwisko Adolfa Hitlera, ale wiadomo, że Brecht, publikując ją w 1941 r., myślał o jego karierze. – W spektaklu reżyserowanym przez Remigiusza Brzyka też nie ma nazwisk, bo ta sztuka przekazuje nam treści uniwersalne, ostrzega przed władzą totalitarną i powinna być grana zawsze i wszędzie, nawet w najbardziej demokratycznych państwach. Gdyby nie charyzma Hitlera, same zdolności aktorskie nie wystarczyłyby do zdobycia władzy. Polityk z charyzmą może być mały lub wysoki, a nawet się jąkać, musi jednak mieć coś do powiedzenia. Ilu mamy ludzi, którzy pięknie przemawiają, a w głowach mają mądrości za dwa grosze? Mało inteligentnych Uiów lub wręcz głupich mamy całą furę. Myśli pan o naszym kraju? – Ui to jest Ui, bez względu na to, gdzie mieszka. Głupie Uie mogą być zarówno w Ameryce, jak i w Polsce. Najczęściej, tak jak to przedstawia Brecht, taki gangster kalafiorowy zaczyna od podporządkowania sobie wymiaru sprawiedliwości. Czy pan się nie boi, że kiedyś na widowni zasiądzie jakiś mężczyzna i krzyknie: „Panie Ferdek, pan mnie obraża, nie zniszczyłem niezależnego sądownictwa, ja je tylko zreformowałem!”? – Gdyby jeszcze zrozumiał, dlaczego manipulowanie granicami praworządności jest tak niebezpieczne, znaczyłoby to, że tę sztukę zrozumiał. Czy Uie chodzą do teatru? – Może chodzą, może nie chodzą. Ale gdyby przyszły, i tak sprawę zbagatelizują i powiedzą, że ta sztuka nie jest o nich. Przecież nie dążą do władzy totalitarnej, niczego nie niszczą, chcą tylko dobrych zmian. A tak naprawdę często ludzie żądni władzy nie bardzo wiedzą, co jest dobrem, a co złem. Żaden Ui nie przyzna się, że jest Uiem. My sobie tak gramy i gramy tę „Karierę Artura Ui”, zresztą wystawianą w Polsce już od lat 60., a Uiów przybywa, i to nie tylko tych na wysokich stanowiskach. W miastach, powiatach, gminach? – Uiem można być w wymiarze świata, kraju, województwa, gminy. Może nim być sołtys, który nie liczy się z głosem mieszkańców swojej miejscowości. Sztuka Brechta jest ostrzeżeniem również przeciwko takim totalitarnym sołtysom. Z pewnością myśli pan o Polsce, ale przecież Uie to nie polska specjalność, są na całym świecie. – Każdy kraj ma takiego Uia, na jakiego zasłużył.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2018, 2018

Kategorie: Wywiady