By otrąbić sukces, trzeba było wymyślić księżycową formułę. Nową erę olimpijską. Okazuje się, że prekursorzy tej nowej ery, czyli Polacy, co prawda startowali w Rio de Janeiro, ale w nowej kategorii. Olimpiady XXI w. Grupa popaprańców wymyśliła sobie, że dla nich ruch olimpijski zaczął się 16 lat temu, i od tego momentu zaczęła liczyć medale. A że w Atenach, Pekinie i Londynie było ich po 10, to piszczano, by był choć jeden więcej. No i był ten medal. I sukces. Dla polityków, rządowych mediów i niedawno urodzonych niedzielnych kibiców. Niestety, dla normalsów były to dość smutne igrzyska. Zwłaszcza gdy się je porówna z wynikami w XX w. Igrzyska oglądał, i to dosłownie, cały świat. I kogo z polskiej ekipy zapamiętał? Na olimpiadach wśród tłumu medalistów trzeba czegoś ekstra, by przyciągnąć uwagę kibiców. Niestety, w tych najbardziej widowiskowych i najpopularniejszych dyscyplinach nie było naszych sportowców albo wypadli słabo. Cieszy oczywiście występ Anity Włodarczyk. Styl, rekord świata i pełny profesjonalizm. Godność, z jaką Piotr Małachowski zareagował na wymknięcie mu się złotego medalu. Postawa Tomasza Majewskiego, który na kolejnej, trzeciej olimpiadzie był w czołówce i kończy z wyczynem, bo nie chce pięknej kariery rozmieniać na drobne. Szacunek dla pań, które przywiozły osiem medali i wiele miejsc w czołówce. Każdy, kto choć trochę liznął sportu, wie, ile trzeba wysiłku i jaką cenę musi zapłacić zawodnik za to, by mieć takie wyniki. Pytałem, czy globalna widownia coś jeszcze zapamiętała z występów Polaków. Niestety, w czołówce złych wiadomości, które obiegły świat, była ta o dopingu wykrytym u braci Zielińskich. Mieliśmy też inny problem. Olimpijskie zmagania traciły urok, gdy usta otwierali wysłani do Rio dziennikarze TVP. Słuchanie większości relacji było katorgą. Kulawa polszczyzna i porażająco ubogie słownictwo zastępowano egzaltacją. Taki jest efekt polityki kadrowej rządowej telewizji. Można by zarządców TVP zapytać: skąd bierzecie takich nieudaczników? Ale odpowiedź byłaby pewnie równie bez sensu jak wiele ich relacji. Tym paru zawodowcom, którzy mimo wszystko pojechali na olimpiadę, wstyd musiał chyba towarzyszyć całą dobę. I cały pobyt. Piszę dziś o sporcie, bo mimo wszystkich jego mankamentów ciągle jest to coś, co warto opisywać. Choć jeszcze bardziej warto uprawiać. Pierwsze igrzyska w Ameryce Południowej za nami. Zgasł znicz w Rio, czas na Tokio. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Tagi:
Jerzy Domański









