Opozycja do więzienia

Opozycja do więzienia

fot. Wlodzimierz Wasyluk/East News Warszawa, 05.06.2017 Pikieta mlodziezowki PSL w czasie skladania kwiatow przez ministra Krzysztofa Jurgiela pod pomnikiem Wincentego Witosa

W 1932 r. zapadły haniebne wyroki w procesie brzeskim Minęło półtora roku, od czasu gdy Polskie Stronnictwo Ludowe złożyło w Prezydium Sejmu wniosek o uznanie za nieważne wyroków wydanych w 1932 r. na byłych posłów na Sejm II RP skazanych w tzw. procesie brzeskim pod sfingowanymi zarzutami – za działalność przeciw sanacyjnemu państwu, choć w rzeczywistości na rzecz demokratycznej Polski. 85 lat temu w najgłośniejszym procesie politycznym okresu międzywojennego skazano na więzienie przywódców Centrolewu – wybitnych ludowców i członków PPS: Wincentego Witosa, Adama Ciołkosza, Stanisława Dubois, Mieczysława Mastka, Józefa Putka, Adama Pragiera, Norberta Barlickiego, Hermana Liebermana, Władysława Kiernika oraz Kazimierza Bagińskiego. Dyspozycyjny politycznie sąd wymierzył im kary od półtora roku do trzech lat więzienia. Sam proces i wydane w nim wyroki odbiły się echem w Europie, uznawano je za niezbity dowód schodzenia Polski z demokratycznej drogi w stronę rządów autorytarnych. Dziś będący w rękach PiS parlament z marszałkiem Kuchcińskim robi wszystko, by nie zajmować się projektem ludowców. Wyszukuje różnego rodzaju kruczki prawne. Postępowanie władz PiS spotyka się z zarzutami, że ekipie Kaczyńskiego miłe są metody stosowane przez rządy pułkowników – dlatego PiS skazanych w pokazowym procesie brzeskim traktuje jak przestępców. A może dlatego, że coraz szybciej zbliżamy się do nowego, pisowskiego, procesu brzeskiego? Pretekst do rozwiązania Sejmu „Powyższe fakty, niespotykane w świecie cywilizowanym, musimy uznać za hańbę XX w.”, alarmowali w liście otwartym polscy intelektualiści na wieść o aresztowaniu przywódców Centrolewu we wrześniu 1930 r. Decydując się na pokazowy proces przeciwników politycznych, Józef Piłsudski i jego stronnicy pogrzebali ostatnie pozory demokracji w II Rzeczypospolitej. „Parlamentaryzm polityczny doby dzisiejszej przeżył się i nie jest już zdolny do spełniania zadań, jakie życie nowoczesnego państwa nań nakłada”, ogłosił zdumionym senatorom premier Kazimierz Bartel 12 marca 1930 r. Wkrótce po tych słowach podał swój rząd do dymisji. Zarówno przemówienie Bartla, jak i jego późniejsza rezygnacja wpisywały się w plan Piłsudskiego, którego celem było drastyczne pomniejszenie roli parlamentu. Zanim więc prezydent Ignacy Mościcki powierzył misję tworzenia rządu Waleremu Sławkowi, Piłsudski przekazał opozycji – a właściwie podyktował – cztery warunki współpracy nowej rady ministrów z Sejmem. „Posłowie – pisze historyk Wojciech Roszkowski – mieli się nie wtrącać do składu gabinetu i jego bieżących prac ani realizacji uchwalonego budżetu; Sejm miał zrezygnować ze swego prawa zatwierdzenia nowych kredytów dla rządu oraz nie zbierać się w ciągu najbliższego półrocza”. Innymi słowy, parlament miał pełnić jedynie funkcje dekoracyjne. Trudno było oczekiwać, że partie opozycyjne przystaną na takie warunki. Nie o kompromis jednak Piłsudskiemu chodziło, lecz o pretekst do rozwiązania parlamentu i wprowadzenia rządów autorytarnych. Od gróźb do czynów Podjęta przez Centrolew próba zwołania Sejmu nie powiodła się. Sesja, która miała się odbyć 23 maja 1930 r., została natychmiast przesunięta o miesiąc, a po upływie tego okresu zamknięta. W konsekwencji 23 czerwca zwołano w Krakowie Kongres Obrony Prawa i Wolności Ludu. Tam przyjęto rezolucję potępiającą Piłsudskiego, rząd i prezydenta. W trakcie obrad, przy ogólnym aplauzie, pojawiło się hasło „Precz z dyktaturą”, którego do tej pory starano się unikać. Przyparta do muru opozycja radykalizowała się. W odpowiedzi na krakowskie wydarzenia prezydent Mościcki rozwiązał Sejm i Senat z dniem 30 sierpnia 1930 r., niezgodnie z prawem skracając o ponad dwa lata kadencję obu izb. Dotychczasowi parlamentarzyści stracili immunitety, o czym skwapliwie przypomniał Piłsudski, strasząc w prasie przywódców opozycji poważnymi konsekwencjami, z aresztowaniem włącznie. W wywiadzie udzielonym „Gazecie Polskiej” na przełomie sierpnia i września 1930 r. Piłsudski nie przebierał w słowach: „Poseł do Sejmu jest stworzony na to, ażeby głupio pytał i głupio mówił. (…) Zdaniem moim, w każdym urzędzie pana posła należy usuwać za drzwi, jeśli zaś przy tym coś im dołożą – to także nie szkodzi. (…) Mus zajęcia się byłymi posłami do Sejmu – i wyznam panu, że to drugie zajęcie zmusza mnie do pracy bardzo wstrętnej, mianowicie – do babrania się w nieczystościach”. To tylko próbka języka marszałka. Sformułowania rodem z więziennej celi wcale nie były przypadkowe,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 25/2017

Kategorie: Historia