Osad

Ścigać się z biegunką sensacji politycznych nie sposób. I nie warto. Przed tygodniem pisałem tu o „gotowcach” politycznych, którymi karmią się media, podgrzewając atmosferę sensacji, a profitują na tym politycy uczestniczący w wakacyjnej dintojrze, której jesteśmy świadkami. Zabawne przy tym jest to, że chociaż owych „gotowców” jest coraz więcej, ponieważ kto żyw zwołuje jakąś konferencję prasową, coś ogłasza, coś dementuje, coś potępia lub coś popiera, normalny człowiek nadal nie może się zorientować, czy będą nowe wybory, czy też ich nie będzie, czy będą one w październiku, na wiosnę, czy też za dwa lata, czy poprzedzi je, czy też nie poprzedzi ustanowienie komisji śledczych do spraw nadużyć służb specjalnych, a na koniec wreszcie, na kogo w wypadku tych wyborów warto by głosować. Ponieważ wszystkie partie co dwa dni zmieniają zdanie, wygłaszają coraz dziwaczniejsze poglądy, a także zmieniają twarze, którymi się posługują. Kaczmarek, dotychczas zapasowa twarz Ziobry w budowaniu policyjnych intryg, jest od niedawna twarzą świadka koronnego przeciwko Ziobrze, a także twarzą premiera, o którym marzą Lepper i Giertych; Miller, do niedawna stara twarz SLD, daje się teraz oglądać jako nowa twarz SLD; Tusk stale zmienia wyraz twarzy z opozycjonisty na koalicjanta

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2007, 34/2007

Kategorie: Felietony