Ostatni rozbłysk mózgu

Ostatni rozbłysk mózgu

Naukowcy na tropie tajemniczych doznań z pogranicza śmierci Nowa grypa atakuje na wszystkich kontynentach. W większości przypadków przebiega łagodnie, niekiedy jednak zabija. Coraz częściej zarażeni wirusem A/H1N1, którzy niemal cudem wygrali walkę z chorobą, opowiadają o dziwnych doznaniach z pogranicza śmierci (ang. near-death experiences, NDE). Zagadkę tego fenomenu próbują rozwiązać naukowcy. 26-letni Jowed Hadeed, muzyk rockowy z West Richland w amerykańskim stanie Waszyngton, trafił do szpitala z krwawym kaszlem, trawiony wysoką gorączką. Lekarze zdiagnozowali nową grypę. Stan pacjenta pogarszał się, wdało się zapalenie płuc. Chory został wprowadzony w stan sztucznej śpiączki, w której pozostawał przez 11 dni. Twierdzi jednak, że niekiedy widział i słyszał, co się wokół niego dzieje. „Jeden z lekarzy powiedział, że mam najwyżej 10-15% szans na przeżycie, i to przy najbardziej optymistycznych założeniach. W pewnym momencie poczułem, że wchodzę w dziwne białe światło. Wtedy zrozumiałem, że umrę”. Jowed nie przekroczył granicy światła. Po morderczej walce organizm pokonał chorobę. Hadeed powoli odzyskuje siły. Pozostał mu do zapłacenia rachunek za terapię, opiewający na setki tysięcy dolarów. Mimo to muzyk zapewnia, że jest szczęśliwy, ponieważ nie tylko wyrwał się śmierci, ale także przekonał się, że życie trwa również „po tamtej stronie”. Fenomen NDE po raz pierwszy stał się sławny w 1975 r., kiedy Richard Moody opublikował książkę „Życie po życiu”. Opisał przypadki osób chorych lub po wypadkach, które były w stanie śmierci klinicznej i zostały reanimowane. Opowiadały one o swoich zdumiewających doznaniach w dziwnej, szarej strefie między życiem a śmiercią ostateczną i nieodwracalną. Sześć lat później zostało założone międzynarodowe stowarzyszenie IANDS badające te fenomeny. Amerykański psycholog Kenneth Ring, który przeanalizował setki przypadków NDE, rozróżnia kilka ich faz: – Proces rozpoczyna się przykrym hałasem. – W pierwszym stadium występuje wrażenie unoszenia się ponad własnym ciałem oraz poczucie pokoju, szczęścia i pogody ducha. – W kolejnych fazach „umierający” docierają przez tunel bądź strefę ciemności do światła – w kierunku którego poruszają się z coraz większą prędkością. – Tylko nieliczni (ok. 10%) wstępują w światło, a tym samym osiągają ostatnią fazę NDE. Niektórzy docierają do rubieży między tym a tamtym światem, bramy lub rzeki, po drugiej stronie widzą zmarłych krewnych lub też jakąś świetlistą istotę, ale nie przekraczają granicy. Z ogromną prędkością „wysyłani” są z powrotem. Niekiedy odbierają przesłanie, że ich czas jeszcze nie nadszedł. Wielu ludzi, którzy doznali tych spirytualnych doświadczeń, nie odczuwa już lęku przed śmiercią, lecz nadaje życiu nowy sens. Wcześniej twierdzono, że uratowani samobójcy doświadczyli fenomenów mało przyjemnych. Miało to być dowodem, że samobójstwo jest złe i jego konsekwencją stanie się kara na drugim brzegu Styksu. Obecnie wiadomo, że NDE osób po próbach samobójczych są zasadniczo podobne do tych, których doznają osoby znajdujące się w stanie śmierci klinicznej na skutek wypadków czy chorób. Naukowcy, którzy jako pierwsi analizowali zjawiska z pogranicza śmierci, postanowili jednak podać nie do końca prawdziwe informacje. Obawiali się bowiem, że ludzie, dowiedziawszy się, jak pięknie jest na tamtym świecie, będą częściej wybierać śmierć z własnej ręki. Nie ulega kwestii, że NDE są uwarunkowane kulturowo. W swoich wizjach nowojorczycy jechali w zaświaty żółtą taksówką, a Beduini na wielbłądach. Indianie widzieli po tamtej stronie wigwamy, muzycy zaś słyszeli arie operowe. Wizje Niemców z terenów dawnej NRD są bardziej ateistyczne niż ich rodaków z katolickiej Bawarii. Także muzułmanie i wyznawcy buddyzmu mówili o świetlistej istocie, która oczekiwała na nich w krainie zmarłych, lecz, w przeciwieństwie do chrześcijan, nie identyfikowali jej z Jezusem. Dane dotyczące częstotliwości tego zjawiska są sprzeczne. Według niektórych sondaży, przeżyć z pogranicza śmierci doznało aż 14% obywateli USA, ale tylko 4% Niemców. Oczywiście NDE nie są dowodem istnienia życia po śmierci. Ostatecznie żadna z osób składających z nich relację nie była naprawdę martwa. Sceptycy zwracają uwagę, że ludzie, którzy doświadczyli tych przeżyć, zazwyczaj opowiadają o nich wiele lat po wystąpieniu stanu śmierci klinicznej. W tak długim czasie mózg wygenerował i przetworzył wspomnienia, które z prawdziwymi przeżyciami nie mają wiele wspólnego. Według różnych hipotez osobliwe przeżycia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 42/2009

Kategorie: Nauka