Oswoić sukces

Oswoić sukces

Niektóre filmy nie trafiają na ekrany w odpowiednim momencie. Czasami docenia się je po latach François Ozon – reżyser francuski Pana filmy zawierają nutę goryczy, mówią o grze pozorów i utracie złudzeń. – Zawsze fascynowała mnie gra masek – nic w naszym życiu nie jest takie, jak się wydaje. Ale nie jestem pesymistą, miłość do życia zawsze u mnie zwycięża. Można budować na ruinach, na tym opiera się psychologiczny koncept rezyliencji. Był pan często wskazywany jako reżyser kobiet – od lat tworzy pan ich wyraziste portrety. – Kocham kobiety. Uważam, że są dużo bardziej interesujące i odważniejsze od mężczyzn. Lubię też wypowiadać się poprzez postacie moich bohaterek: mam specyficzny rodzaj wrażliwości, a dystans sprawia, że mogę w nich się przeglądać jak w zwierciadle. Uwielbiam też pracować z aktorkami – są dużo mniej pretensjonalne aniżeli ich koledzy. Bardzo cenię sobie ich towarzystwo. W pana ostatnim filmie „Wszystko poszło dobrze” główną rolę zagrała Sophie Marceau. Podobno pragnął pan z nią pracować od wielu lat. – Sophie jest aktorką, która musi odczuwać osmozę z danym projektem. Opowieść o śmierci ojca bardzo ją wzruszyła, być może dlatego, że nie tak dawno straciła własnych rodziców. Na planie była jak zdyscyplinowany żołnierzyk: bez najmniejszych oporów zaakceptowała ograniczenia, które niosła ze sobą rola. Grała bez makijażu, często w tych samych kostiumach. Jest szalenie popularna, co sprawiło, że widzom łatwiej było wejść w opowiadaną historię. Stworzyła wielką kreację aktorską, podobnie jak André Dussollier w roli jej kontrowersyjnego ojca. – Aktorzy uwielbiają grać postacie antypatyczne, o silnym charakterze. Szlachetni i zalewający się łzami bohaterowie ich nudzą. W centrum opowiadanej przeze mnie historii znajduje się postać ojca bohaterki: jego wybory oraz homoseksualizm zdeterminowały życie całej rodziny, a udar i decyzja o poddaniu się eutanazji postawiły jego córki przed ogromnym dylematem moralnym. Film powstał na podstawie autobiograficznej książki Emmanuèle Bernheim. Mówi o odejściu, jednocześnie niesie nadzieję. Kręcił pan film o śmierci czy bardziej o życiu? – Sytuuję się po stronie życia, chociaż mój film rzeczywiście mówi o śmierci. Paradoks opowiadanej przeze mnie historii polega na tym, że bohater pragnie umrzeć właśnie dlatego, że bardzo kochał życie. Ojciec Emmanuèle patrzył śmierci w oczy – stanowiła dla niego nieodłączną część ludzkiej kondycji. Nie życzył sobie też, aby córki go opłakiwały, odejście było dla niego czymś całkowicie naturalnym. We współczesnych społeczeństwach Zachodu śmierć stała się czymś wstydliwym, ukrywa się ją podobnie jak choroby. Zapominamy, że towarzyszy nam od zawsze, od chwili naszego przyjścia na świat. Również w tym dziele powraca stale obecny w pana twórczości wątek kłamstwa – jako przekleństwa i jako wyzwolenia. – Powiedziałbym, że w obliczu decyzji o zakończeniu życia kłamstwo i gra pozorów przestają odgrywać rolę tarczy, za którą ukrywamy nasze cierpienie. To prawda, że dzięki kłamstwom możemy czuć się lepiej – prawda może zabić, chyba że się ją zaakceptuje, jak bohaterki mojego filmu. Wybierając śmierć, ich ojciec daje im okazję do szczerości. Mogą sobie pozwolić na rozrachunki i pojednanie, ponieważ wiedzą, że niebawem już go nie będzie. Wszystko jest zawsze kwestią ceny. Bohaterowie „Wszystko poszło dobrze” wywodzą się z bardzo uprzywilejowanej klasy społecznej. Nie zapewnia im to jednak szczęścia. – Nikt nie ma recepty na szczęście, nawet jeśli jest bogatym przedsiębiorcą jak ojciec bohaterek. Małość, cierpienie i żałoba istnieją wszędzie, wszędzie istnieją też dobrzy i źli ludzie. To prawda jednak, że środowiska francuskiej arystokracji i burżuazji nigdy nie grzeszyły empatią czy szlachetnością uczuć, to kwestia całego systemu wychowania, opartego na hipokryzji. Moje postacie powracają więc z bardzo daleka. W rodzinie Bernheimów córki musiały znosić homoseksualizm ojca i głęboką depresję matki. W filmie pojawia się również postać jego kochanka. – Istniał naprawdę i obie córki go nie znosiły. Uważały go za żigolaka, czyhającego na majątek ojca, ja jednak próbowałem dostrzec w tym burzliwym związku historię uczucia, oczywiście niedoskonałego. Życie rodzinne Bernheimów na pewno nie było proste, ale prawie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 28/2022

Kategorie: Kultura