Kampania Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny pod patronatem „Przeglądu” Choć coraz lepiej znamy przysługujące nam prawa, decyzja lekarza wciąż jest ostateczna Anna urodziła synka jesienią 2007 r. w Bielsku-Białej. Poród wspomina jako koszmar. Nie z powodu samego bólu, ale przez zachowanie personelu szpitala. Nie zapewniono jej nawet odrobiny intymności – po sali wciąż kręciło się kilka osób. Nie informowano jej o przebiegu porodu, ustawieniu noworodka, wynikach badań. Nie powiedziano jej nawet, kto będzie odpowiedzialny za poród. Kilka tygodni przed terminem Anna upewniała się, że klinika zapewni jej dobrą opiekę. Wiedziała, że ma prawo wyboru pozycji rodzenia, że jest wiele sposobów, aby pomóc sobie i złagodzić ból. Kiedy przyszedł czas porodu, o tym wszystkim, do czego się przygotowywała, mogła zapomnieć. Zlekceważono jej prośby o poród w wannie lub w pozycji kucznej. „W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą”, powiedział lekarz. Lekarze i pielęgniarki wręcz wyśmiewali jej wysiłki ulżenia sobie w bólu. Nie pozwolili także o niczym decydować – miała być bierną obserwatorką zabiegów, które wykonywali. Pęknięte krocze zszywano jej przy otwartych drzwiach szpitalnej sali. Wielokrotnie czuła się upokorzona przy myciu i czynnościach fizjologicznych, kiedy musiała słuchać niewybrednych komentarzy personelu. – Rodzenie po ludzku? To nie u nas – wspomina. Rok 1999. Państwo Wojnarowscy spodziewają się drugiego dziecka. Pierwsze urodziło się z rzadką chorobą genetyczną – hipochondroplazją kości. Rodzice domagają się badań prenatalnych, do których mają prawo. Jeśli okazałoby się, że i drugie dziecko ma się urodzić chore, mogliby wykonać legalną aborcję. Widząc cierpienie starszego synka, wymagającego całodobowej opieki, nie chcą sprowadzać na świat kolejnego dziecka w pełni uzależnionego od pomocy bliskich i lekarzy. Warunki mieszkaniowe także nie pozwalają im na rehabilitację i odpowiednią opiekę. Wojnarowscy wiedzą, że chore niemowlę będzie dla ich rodziny ogromnym obciążeniem. Wbrew ich żądaniom i pomimo wyraźnych wskazań medycznych lekarze odmawiają wykonania badań. Na świat przychodzi Monika – jak można było się spodziewać, również obciążona chorobą. Wojnarowscy idą do sądu. Po kilku apelacjach sąd decyduje, że rodzinie za odmowę badań należy się 100 tys. zł odszkodowania od miejscowego szpitala oraz 2 tys. zł comiesięcznej renty. To jeden z pierwszych i najgłośniejszych w Polsce wyroków za „złe urodzenie”. Poniesioną szkodą, jak argumentował Sąd Najwyższy, nie jest samo urodzenie dziecka, ale związane z tym problemy zdrowotne (m.in. depresja pani Barbary Wojnarowskiej), częściowa utrata zdolności do pracy i konieczność ponoszenia zwiększonych wydatków na leczenie i rehabilitację dziecka. Sprzeciw Czy mogłoby być inaczej? Jeśli prawa pacjenta byłyby w Polsce przestrzegane, Anna uniknęłaby upokorzenia, lęku i bólu, a państwo Wojnarowscy mogliby się domagać zmiany decyzji lekarza. Oba przypadki miały miejsce jeszcze przed wprowadzeniem w Polsce nowej Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Dziś osoba, która uważa, że jej prawa zostały złamane, może wnieść sprzeciw od decyzji lekarza bądź domagać się podjęcia postępowania wyjaśniającego. Zaczęło się od sprawy Alicji Tysiąc, której pomimo wskazań medycznych odmówiono prawa do aborcji. Kiedy w 2007 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekał w jej sprawie, zarzucił Polsce brak przepisów umożliwiających odwołanie się pacjentki od decyzji lekarzy. Faktycznie – do niedawna taka decyzja była ostateczna. Nie istniała żadna możliwość jej zmiany. Dlatego zarówno Alicja Tysiąc, jak i państwo Wojnarowscy nie mieli możliwości skorzystania z praw, które im przysługiwały. Po orzeczeniu Trybunału rozpoczęto pracę nad ustawą pozwalającą pacjentowi kontynuować walkę o swoje zdrowie. Ustawa o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta weszła w życie w marcu 2009 r. Wśród jej punktów znalazł się zapis mówiący, że pacjent ma prawo wnieść w ciągu 30 dni „sprzeciw od opinii lub orzeczenia lekarza, z którymi się nie zgadza, jeżeli opinia albo orzeczenie ma wpływ na prawa lub obowiązki pacjenta wynikające z przepisów prawa”. Sprzeciw zostaje rozpatrzony przez Komisję Lekarską działającą przy Rzeczniku Praw Pacjenta. Komisja na podstawie dokumentacji pacjenta, a w razie potrzeby po przeprowadzeniu badań, ma wydać orzeczenie niezwłocznie,
Tagi:
Katarzyna Klimkowska









