Papier bije kryzys

Papier bije kryzys

Czy umowa w sprawie izraelskich wycieczek w Polsce rzeczywiście coś zmienia?

Kontrowersje dotyczące wyjazdów izraelskiej młodzieży do Polski powróciły do debaty politycznej, choć paradoksalnie za sprawą porozumienia, a nie konfliktu. W drugiej połowie marca Warszawę odwiedził izraelski minister spraw zagranicznych Eli Kohen, by wspólnie ze swoim odpowiednikiem Zbigniewem Rauem podpisać dwustronną umowę określającą warunki, na jakich wyjazdy te będą organizowane. Taka umowa okazała się konieczna, bo wycieczki uczniów przerwała najpierw pandemia koronawirusa, a później kryzys dyplomatyczny między rządem PiS a koalicją Naftalego Bennetta i Jaira Lapida.

Nie znaczy to jednak, że przyjazdy izraelskiej młodzieży dopiero w ostatnich latach były punktem zapalnym w relacjach między Polską a Izraelem. Na łamach polskiej prasy czy w mediach społecznościowych pracownicy branży hotelarskiej skarżyli się na zachowanie młodych Izraelczyków w hotelach, ale najbardziej problematyczne okazały się programy wizyt edukacyjnych i obecność uzbrojonych funkcjonariuszy izraelskich służb bezpieczeństwa.

Obecność funkcjonariuszy Szabaku (Służba Bezpieczeństwa Ogólnego) rozpalała wyobraźnię komentatorów, którzy dopatrywali się w tym znamion bezprawia (choć broń i amunicja wwożone były po uzyskaniu konsularnej zgody). Z kolei programy, oparte przede wszystkim na wizytowaniu miejsc związanych z męczeństwem Żydów podczas niemieckiej okupacji Polski, były krytykowane także przez edukatorów związanych z żydowskimi instytucjami. Izraelska młodzież przewożona była od jednego obozu koncentracyjnego do drugiego, z przerwami na sesje edukacyjne w hotelach. Brakowało zwykle spotkań z rówieśnikami z Polski, nawet z żydowską młodzieżą, i możliwości poznania współczesnej twarzy kraju. Trudno się dziwić, że wielu Izraelczykom Polska kojarzy się jedynie z żydowskim cmentarzem, chociaż często zmieniają później ten pogląd, gdy przyjeżdżają tu ponownie, już nie w ramach programu zorganizowanego przez instytucje państwowe, by samodzielnie poszukiwać swoich korzeni.

Umowa o przywróceniu wizyt edukacyjnych miała się odnieść do powyższych kwestii. Tak przynajmniej krótko po jej podpisaniu przedstawiali to ministrowie i rzecznicy obu stron w mediach społecznościowych, które początkowo były głównym źródłem informacji o treści dokumentu. Gdy politycy ogłaszali sukces swoich działań dyplomatycznych, można było się zastanawiać, gdzie jest treść umowy.

Ta została ujawniona dopiero w kwietniu przez stronę izraelską, w językach hebrajskim i angielskim. Wówczas rozlała się fala krytyki ze strony polityków, publicystów, badaczy i instytucji, w tym choćby Instytutu Jad Waszem czy byłego premiera Jaira Lapida. Lider Jesz Atid dzisiaj jest przywódcą izraelskiej opozycji, organizującej właśnie największe antyrządowe protesty w historii kraju (w sobotę 15 kwietnia na ulice Tel Awiwu wyszło 115 tys. Izraelczyków, już 15. tydzień z rzędu), więc przyganianie przez niego ekipie Beniamina Netanjahu sceptycy mogliby uznać za typowo polityczną zagrywkę, tym bardziej że wprost nazwał umowę „kapitulacją” Bibiego przed rządem PiS. Krytyka ze strony Jad Waszem, państwowej instytucji zajmującej się badaniem i upamiętnianiem Zagłady, jest jednak bardziej zniuansowana.

Dani Dajan, dyrektor instytutu, w rozmowie z portalem Times of Israel zaznaczył, że z praktycznego punktu widzenia podpisane porozumienie niewiele zmienia i wycieczki będą miały niemal identyczną formę jak przed pandemiczną przerwą. Zaznaczył jednak, co wcześniej znalazło się w oficjalnym oświadczeniu kierowanej przez niego instytucji, że problematyczny jest aneks do umowy, zawierający listę miejsc do odwiedzenia rekomendowanych przez rządy.

Przynajmniej kilka pozycji z tej listy wzbudza sprzeciw Izraelczyków, którzy uważają, że programy wycieczek oparte na odwiedzaniu sugerowanych miejsc będą się sprowadzały do zakłamywania Zagłady. Szczególne emocje wywołuje wskazanie Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce i Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej. Żydowscy badacze są przekonani, że odwiedzenie tych placówek może budować w młodych Izraelczykach nieprawdziwe przekonanie, że Polacy wyłącznie ratowali Żydów od śmierci. Co więcej, młodzież byłaby zmuszona oddawać cześć takim postaciom jak Józef Kuraś „Ogień”, który, jak przekonuje sam Instytut Pamięci Narodowej na swoim portalu, może i zabijał Żydów, ale nie za fakt ich przynależności religijnej czy etnicznej, lecz za współpracę ze służbami lub członkostwo w Polskiej Partii Robotniczej. IPN podaje nawet imienne przykłady, które wbrew tezie jasno postawionej w opracowaniu na temat Kurasia nie rozwiewają wątpliwości wobec jego postaci.

Aneks zawiera też listę muzeów, które dopiero są „w organizacji”, natomiast, co bardzo ciekawe, nie ma w nim wcale wskazanych niemieckich obozów koncentracyjnych (cóż, pewnie można uznać, że wizyty w nich są oczywiste i nie wymagają specjalnej rekomendacji) ani takich instytucji jak Europejskie Centrum Solidarności czy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, z którymi przynajmniej od kilku lat PiS ma problem.

Trudno przewidzieć, w jakim stopniu listę rekomendowanych miejsc wycieczki będą uwzględniać, czy nie ograniczą się do takich punktów jak wymienione na niej Muzeum POLIN, które i tak jest jednym z najpopularniejszych obiektów odwiedzanych przez Żydów przyjeżdżających do Polski, prywatnie bądź w ramach zorganizowanych wyjazdów. Tak można zresztą interpretować opinię Daniego Dajana.

Najwięcej miejsca w tekście porozumienia zajmuje kwestia bezpieczeństwa, co wyraźnie wskazuje, że polskie władze chciałyby przejąć niemal całkowicie odpowiedzialność za młodych Izraelczyków. Zresztą czarno na białym umowa i drugi aneks do niej stwierdzają, że to polska policja będzie zabezpieczała wycieczki, koordynując jednak swoje działania z instytucjami izraelskimi.

Zakres tej współpracy precyzuje ów drugi aneks, według którego Szabak wraz z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego mają wspólnie oceniać poziom zagrożenia dla konkretnych grup i na tej podstawie przydzielać im kolor: zielony, żółty lub czerwony. Dwa pierwsze poziomy zakładają, że polskie agencje mają odpowiadać na różne incydenty i prowokacje, bez ingerencji Izraelczyków. Dopiero poziom czerwony zakłada zwiększoną obecność izraelskich agentów, którzy otrzymają konsularną zgodę na wwiezienie broni i amunicji.

Na papierze zdaje się, że nieczęsto będzie możliwe zastosowanie ostatniego rozwiązania. Treść dokumentu precyzuje, że jego celem jest ograniczenie liczby izraelskich funkcjonariuszy, co więcej, wycieczki mają otrzymywać poziom czerwony jedynie wtedy, gdy pojawi się informacja o bezpośrednim zagrożeniu konkretnej grupy wizytującej. Praktyka pokaże, w jaki sposób będzie wyglądała współpraca Szabaku z ABW i czy rzeczywiście zmniejszy się liczba uzbrojonych funkcjonariuszy z Izraela.

Być może jednak umowa przyczyni się do dalszego rozwoju sektora prywatnej ochrony, bo stwierdza również, że grupom w Polsce mają towarzyszyć nie tylko pracownicy polskich firm ochroniarskich (zatwierdzonych przez Izraelczyków), lecz także izraelskich firm zaakceptowanych przez Polaków. To nic nadzwyczajnego, bo większość izraelskich i żydowskich grup odwiedzających polskie miasta i tak porusza się w towarzystwie polskich ochroniarzy, którzy dobrze znają i teren, i język, co z pewnością ułatwia im rzeczywistą ocenę zagrożenia.

Na razie umowa nie została ratyfikowana przez parlamenty i nie wiemy, jak będzie wyglądało jej stosowanie. Możliwe, że faktycznie niewiele ona zmieni, a jest jedynie pewnym rodzajem chwytu PR-owego. Rząd Netanjahu może się pochwalić sukcesem dyplomatycznym, rozwiązaniem kryzysu, do którego doszło za władzy poprzedników, a rząd Morawieckiego może pokazać, że wcale nie jest formacją antysemicką, o co oskarżał go Jair Lapid. Ci, którzy mieli to kupić, już przekaz kupili. A przynajmniej udaje się zażegnać jeden z najbardziej bezcelowych konfliktów dyplomatycznych, do jakich doszło w ostatnich latach między Polską a Izraelem.

Fot. Jan Graczyński/East News

Wydanie: 17/2023, 2023

Kategorie: Kraj
Tagi: Izrael, wycieczki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy