Papież i generał

Papież i generał

Rozmawiali ze sobą aż osiem razy, przez wiele godzin, nawet wtedy, gdy Jaruzelski nie pełnił już żadnych funkcji Karol Wojtyła i Wojciech Jaruzelski… dwaj wielcy Polacy, którzy spinają wspólną klamrą wydarzenia opisane w tej książce. Pierwszy – wyniesiony na ołtarze, drugi – posadzony na ławie oskarżonych w charakterze pospolitego przestępcy. A równocześnie świadek w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Najwyższy czas na refleksje, na poszukanie odpowiedzi na kilka pytań: • Jak to możliwe, że szef Watykanu aż ośmiokrotnie wyrażał gotowość spotkań ze „zbrodniarzem komunistycznym”, „satrapą”, „pachołkiem Moskwy”? • O czym ci dwaj „wrogowie” rozmawiali podczas długich spotkań, które w sumie trwały wiele, wiele godzin? • Dlaczego „taki satrapa” był jednym z nielicznych Polaków bez sutanny, którzy wystąpili w procesie beatyfikacyjnym? • Co skłaniało papieża do spotkań z generałem, kiedy ten był już w stanie spoczynku, nie pełnił żadnych funkcji, żył z boku polityki? • Czemu Jan Paweł II bronił publicznie znienawidzonego autora stanu wojennego? Swój pozytywny stosunek do Jaruzelskiego papież manifestował nieraz. W schyłkowym okresie PRL, podczas spotkania z polskimi biskupami w Watykanie, kiedy jeden z nich zaczął krytykować „pachołka Moskwy”, papież nie pozwolił mu dokończyć. – W mojej obecności proszę nie mówić o panu generale nic złego. On dźwiga na swoich plecach ogromny wór kamieni – skomentował. W roku 1991, w czasie czwartej pielgrzymki do Polski, kiedy Wałęsa był prezydentem, papież złamał harmonogram wizyty i spotkał się z Jaruzelskim prywatnie. Kilka dni później zażądał, aby generała – jako byłego prezydenta III RP – zaprosić na uroczyste obrady Sejmu w roli honorowego gościa. Wtedy… nawet najbardziej dotknięci nienawiścią trzymali język za zębami. Różne drogi, jedno pokolenie Kardynał Andrzej Maria Deskur, jeszcze do niedawna najstarszy lokator Watykanu, tak ocenił wzajemne relacje papieża i generała: – Ojciec Święty rozumiał doskonale, że Jaruzelski, choć związany i uzależniony od Moskwy, jest Polakiem z krwi i kości, jego dziadek powstaniec zginął na Syberii, jego ojciec także dokończył tam żywota, sam doświadczył syberyjskich mrozów, a ponadto jest człowiekiem uczciwym, reprezentuje wysoki poziom moralny, posiada ogromną wiedzę, doświadczenie, a papież lubił z takimi dyskutować. Wiesław Górnicki, doskonały dziennikarz, bliski współpracownik generała, napisał w swojej książce „Teraz już można”, że papież i Jaruzelski to byli dwaj Polacy „[…] z jednego pokolenia o podobnych życiorysach (kiedy Wojtyła pracował w podkrakowskich kamieniołomach, Jaruzelski rąbał cedry w górach Ałtaju)”. Wojciech Jaruzelski nie jest postacią tuzinkową ani jednowymiarową. Na pewno jest postacią tragiczną, której nie da się wrzucić do „czarnej dziury”, jak tego chcą ludzie zaślepieni nienawiścią, żądni odwetu, chcący pozbawić go czci i honoru. To przed nimi generał się broni. W sądzie i poza budynkiem wymiaru sprawiedliwości. Pisze, replikuje, protestuje, polemizuje, prostuje… Walczy jak żołnierz na froncie o swoje dobre imię. Jeszcze niedawno chodził wyprostowany jak struna. Ostatnio podupadł dotknięty ciężką chorobą. Stawia kroki drobniejsze, podpiera się laską. I krąży z tą laską między sądem, szpitalem, domem i biurem prezydenta. Jest aktywniejszy, niż powinien. Czy potwory dopadną go za jego życia? Ma rację Jan Karski – słynny kurier z czasów II wojny światowej, że historia oceni generała wysoko i sprawiedliwiej niż współcześni. Syberia i Monte Cassino Osiem spotkań. Wiele godzin spędzonych sam na sam. – O czym dyskutowaliście? – zapytałem generała. – Zacznę od refleksji ogólniejszej. Otóż papieża oglądały miliony ludzi na całym świecie. I wszyscy pamiętamy, jak pięknie przemawiał. Natomiast tylko niewielu miało okazję doświadczyć, jak pięknie słuchał, z jaką uwagą, cierpliwością. Nigdy nie przerywał. To rzadkość. – Co papieża interesowało? – Na przykład warunki życia Polaków na Syberii. Albo szczegóły tworzenia armii Andersa i Berlinga. Pytał, czy Sybiracy mieli wybór. Wyjaśniłem, że wszystkim rządził przypadek, że gdybym ja dotarł wcześniej do miejsca formowania armii, to też pomaszerowałbym do Iraku. Wyjątkowo długo mówiliśmy o Monte Cassino. Karol Wojtyła uważał, że zdobycie tego wzgórza jest największym sukcesem polskiej armii walczącej na zachodzie. Znał dużo szczegółów, pod Monte

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 50/2012

Kategorie: Książki