Polska ma dziś asa w rękawie. Polacy mogą naprawdę stać się ważni w Europie powiedział Emmanuel Todd w rozmowie z Maciejem Nowickim (Europa, 22 czerwca b.r.). Bardzo liczę się z opiniami Emmanuela Todda, wyszukuję je w różnych czasopismach i chociaż nie zawsze od razu z nimi się zgadzam, nigdy nie jestem rozczarowany. Zwrócił on na siebie uwagę książką La chute finale (Ostateczny upadek), w której w sposób analityczny, bez żadnych tonów wieszczych, przewidywał koniec Związku Radzieckiego na piętnaście lat przed tym końcem. Polacy uważają, że już są ważni w Europie, ale to złudzenie. Dowodów na to, że ważni nie są, w Polsce się nie analizuje, ani nie przyjmuje do wiadomości, a tych, którzy z nami nie bardzo się liczą, po prostu wyszydza się w telewizji, żeby na przyszłość z Polską się liczyli. Najczęstszymi ofiarami tej polskiej metody dochodzenia do ważności w Europie są prezydenci Rosji i Francji, nierzadko też razem z nimi aktualny kanclerz Niemiec. Nie jesteśmy ważni? A kto obalił mur berliński? Kto dał światu papieża, który cuda czynił? Ciągle nie jesteśmy ważni? To dlatego, że państwa Europy Zachodniej załatwiają z Rosją swoje egoistyczne interesy i nie liczą się z polską polityką historyczną. Gdyby się liczyli, Polska byłaby bardzo ważnym krajem. Cała nasza energia powinna być skierowana na oświecenie Europy Zachodniej w kwestii naszej wschodniej polityki historycznej. To samo, ale już słowami polskiego ambasadora w Moskwie: Cała nasza energia winna być skierowana na długofalową dydaktykę w stosunku do krajów UE. (Rzeczpospolita, 4 lipca). Ambasador postawił przed dydaktyką międzynarodową zadanie cokolwiek za ambitne. Kraje zachodnioeuropejskie, obawiam się, pozostaną w stanie nieuleczalnej ciemnoty, jeśli idzie o ich realne interesy. Mogą płakać z powodu rzezi Pragi, Katynia i paktu Ribbentrop-Mołotow, ale te łzy popłyną osobno, a gaz i ropa z Rosji też osobno. Jeśli Polska chce realnie znaczyć w polityce europejskiej tyle, ile by mogła mówi Emmanuel Todd to Polacy muszą wyjść mentalnie ze strefy sowieckiej, bo przecież wasza obsesja ukraińska jest znakiem przynależności do tej strefy chcecie Ukrainy, bo boicie się Rosji. Rozumiem, że to historycznie uzasadnione. Ale historia nie tworzy podstaw Unii Europejskiej. Dziś Europejczycy mówią: była historia, my ją znamy. Ale teraz przechodzimy do czegoś innego. Na tym opierają się stosunki francusko-niemieckie: znana krwawa historia. A potem porozumienie. Wiem, że to zabierze dużo czasu, ale trzeba, by Polska zapomniała o Ukrainie, zaczęła inaczej zarządzać swą historyczną pamięcią. (…) wszystko co tu mówię, jest cokolwiek warte tylko dlatego, że przeciwstawiłem się ludziom francuskiej lewicy, krytykując, że to, co robią dziś Polsce (straszą hydraulikiem), jest wielkim draństwem. Polacy muszą przyjąć do wiadomości mówi Todd że Europa Zachodnia ma ogromny problem mentalny z integracją Europy Wschodniej. Dobrze to przetrawić, a potem sobie powiedzieć: nasz interes historyczny, nie tylko strategiczny, to integracja Polski z Europą, której centrum stanowią Niemcy, część zachodnią Francja, a część wschodnią Polska. Nic oczywistszego niż takie postawienie sprawy. Polska jednak prowadzi politykę wbrew oczywistości. Zgodnie z życzeniami Ameryki optuje z nadgorliwym wyprzedzeniem za przyjęciem Turcji, mimo że pociągnęłoby to za sobą osłabienie spoistości europejskiej, nie mówiąc już o skutkach finansowych zwłaszcza dla Polski. Prawdziwe problemy to dziś poczucie przynależności do tej samej wspólnoty kulturowej i wspólna symbolika. Jeśli chodzi o wejście do ekonomicznego systemu Zachodu, to niczego Polsce zarzucić nie można, lecz w wymiarze symbolicznym polska dyplomacja wysłała wszelkie możliwe złe sygnały; pierwszy, gdy powiedzieliście: oczywiście wchodzimy do Europy, ale jesteśmy przede wszystkim aliantem USA. (…) Ciągle tłumaczę Francuzom: trzeba być cierpliwym. Trzeba zrozumieć, co Rosjanie zrobili Polakom i całej Europie Wschodniej. Jednak powtórzę: rząd polski nie wysłał żadnego sygnału przynależności do Europy. I uważam, że podczas kryzysu ukraińskiego poszło jeszcze gorzej. Od pewnego czasu jasne jest, że podstawowy lęk Europejczyków bierze się stąd, iż rozszerzanie Unii wydaje się nie mieć końca. Nagle okazuje się, że nie chodzi tu tylko o włączenie dawnych krajów demokracji ludowej. Mówi się: Turcja w Europie. A Polska chce to wszystko przelicytować swą polityką zagraniczną, której celem stało się przyspieszenie europejskiej ekspansji na wschód i włączenie Ukrainy. Dziś zachodni
Tagi:
Bronisław Łagowski









