Nie ma nic bardziej cynicznego niż obrona Ukrainy za cenę życia Ukraińców Ile czasu trwa już wojna domowa na Ukrainie? Ile osób zginęło? Ile zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów i do emigracji? A można było tego wszystkiego uniknąć albo przynajmniej to ograniczyć. Wystarczyło, aby po pierwszym okresie walk władze Ukrainy spojrzały prawdzie w oczy i zobaczyły, że nie uda im się względnie szybko spacyfikować wspieranych przez Rosję separatystycznych bojówkarzy z terenów wschodnich. Po tym bilansie należało przerwać bratobójczą walkę i zgodzić się na istnienie obszarów autonomicznych, choćby tylko tymczasowo. Należało tak zrobić z jednego prostego powodu – aby już więcej nie ginęli ludzie. Zrozumiałe, że władzom Ukrainy trudno się pogodzić z tą prawdą, niemniej jednak taki był i nadal jest ich obowiązek. Nie wypełniając go, pozbawiają się prawomocności sprawowania rządów. Władza, która nie potrafi zażegnać wojny domowej, nie może być uznawana za prawomocną władzę całego państwa, a jedynie za sprawującą zwierzchnictwo nad tymi obszarami, na których potrafi zapewnić stabilność. Tym różni się rząd od nie-rządu. Polityka, etyka i realizm Wojna, zwłaszcza domowa, musi prowadzić do zwrócenia uwagi na problemy moralne. Istnieją trzy zasadnicze sposoby patrzenia na relację polityki do etyki. Zgodnie z pierwszym, polityka i etyka są sobie przeciwstawne, tak że w polityce nie liczy się moralność. Drugi punkt widzenia jest odwrotny: etyka stosuje się w pełni do polityki. Trzecie ujęcie, pośrednie, nazywane jest realizmem. Zgodnie z nim polityka rządzi się prawami, w ramach których uznawane w życiu społecznym zasady moralne czasami muszą zostać poświęcone dla ogólnego interesu politycznego. Typowym przykładem takiego podejścia byłaby decyzja o zestrzeleniu porwanego samolotu z pasażerami na pokładzie, aby zapobiec większej tragedii, wywołanej przez sprowadzenie samolotu na zabudowania, w których przebywają ludzie. Rząd ukraiński może sprawować swoją władzę już tylko na podstawie wariantu pierwszego, w ramach którego nie ma miejsca dla moralności. Możliwe, że początkowo kierował się realizmem, rozumując tak: „Będą pewne ofiary, ale decydujemy się na wojnę domową w imię zachowania integralności terytorialnej i przy zachowaniu wszelkich starań o ochronę życia i zdrowia obywateli”. Trzeba przy tym mieć na uwadze, że ewentualne ofiary to nie podatnicy wroga, ale współobywatele, dlatego w przypadku wojny domowej postępowanie takie nabiera szczególnego znaczenia. Jednak Jaceniuk i Poroszenko, kontynuując walki, mimo że widzieli, że z powodu słabości ich armii przeciągają się one w nieskończoność, przeszli niechybnie z pozycji realizmu do relatywizmu. Uznali więc, że moralność jest w ogóle nieważna. Zaprzeczyli jej. Postąpili tak w imię humbugu, „zasady integralności terytorialnej”. Cokolwiek powiedzieć w obronie tej polityki, jest ona nie do obrony. Dominujące obecnie w świecie zachodnim liberalne rozumienie człowieka i wspólnot, w których żyje i które współkształtuje, jest po innej zupełnie stronie niż władze Ukrainy. Co więcej, z liberalizmem godzi się tu chrześcijaństwo. W myśl tego poglądu konkretne wspólnoty mają prawo moralne do decydowania, w ramach jakiego państwa chcą żyć, i prawo to powinno być odzwierciedlone w prawie stanowionym przez władze ustawodawcze. Jeśli więc część Ukraińców chce żyć w autonomiach, powinna żyć w autonomiach, a jeśli część chce żyć w Rosji, powinna przyłączyć się do Rosji. Oczywiście to nie takie proste, gdyż wymaga pewnych ustaleń między stronami. Państwo ukraińskie zostałoby w ten sposób pozbawione wielu złóż naturalnych, lecz na podstawie umów można by było podzielić się dostępem do nich. Jest to pole do negocjacji, które w tej sytuacji powinny poprzedzać wojnę. Oczywiście władze Ukrainy zostały wybrane i przez część Ukraińców uznawane są za reprezentatywne, dlatego zgodnie z prawem to od ich decyzji zależy, jaką prowadzą politykę. Jeśli jednak zdać sobie sprawę, że jest to polityka wyzuta z moralności i nakierowana na interes jednych kosztem pośredniej zgody na śmierć drugich, trzeba zapytać o jedno: jak Jaceniuk śmie uderzać w tony moralne? Dwie Ukrainy Jeżeli uznać winę Rosji, nie umniejsza ona winy państwa ukraińskiego. Właściwie trudno powiedzieć, jaką opcję popiera większość mieszkańców wschodnich części Ukrainy. O tym się nie mówi i nikt tego nie wie. Powód jest prosty – nikt nie chce tego wiedzieć. Z jednej strony, bez pomocy Rosjan separatystom nie udawałoby się tak długo odpierać wojsk
Tagi:
Paweł Nowakowski