Piękny umysł

Siedziałem w domu w nastroju przedświątecznym, kręcąc mak i chowając po szafkach 100 kg cukru, który kupiłem nie wiem po co, bo i tak używam słodziku, i zastanawiałem się nad naszym losem, pokręconym bardziej niż żyłka. Zastanawiałem się, słuchając radia i oglądając wiadomości we wszystkich możliwych stacjach. – Wiecie – mówię do rodziny – mam problem. – Jaki? – zapytała rodzina chórem, odrywając się od pisanek. – Nie odróżniam polityków od gangsterów. – Lepiej kręć – usłyszałem w odpowiedzi. Właśnie pokazywali najnowsze wyniki sondażu. – Widzicie – znowu się odezwałem – razem z Kwiatkowskim wyrzucono z telewizji i SLD. – Dlaczego? – zapytała rodzina zajęta palmami. – Bo zawsze był na przedzie, a teraz go nie widać. – Tato – oderwał się od zdobienia mazurka starszy syn – jeżeli szukasz SLD, to musisz czytać po hebrajsku. – To znaczy? – Od końca. – Podobno SLD już nie będzie – wtrącił się młodszy. – Wszyscy przechodzą do borówek?! – zdziwiłem się. – Nie, ma powstać nowa partia, będzie się nazywała SLUP. – Dlaczego SLUP? – zapytałem naiwnie. – Bo lada dzień Sojusz Lewicy ma się zjednoczyć z Unią Pracy. – Sojusz Lewicy Demokratycznej – poprawiłem maturzystę. – Nie tato, będzie SLUP. – A co zrobią z Demokracją? – Jest obecnie na twardych dyskach u Jerzego Urbana. – A po co jemu twarde dyski? – Podobno wódką wypłukał sobie pamięć i kupił sobie mózg z Ministerstwa Spraw Zagranicznych – odezwała się babcia. – Przestańcie opowiadać te głupoty – przerwała naszą dyskusję żona. – Idziemy poświęcić te nasze dary. Wyszliśmy na ulicę i zobaczyliśmy, że idzie nią ogromny tłum, ale nie z koszyczkami przyozdobionymi wielkanocnym barankiem, jak to zwykle bywa, ale z czerwonymi sztandarami w rękach i wielkim, ogromnym owalnym talerzem na czele. – Pewnie połączyli Wielkanoc z 1 Maja, żeby tylko Miller szybciej odszedł – powiedziałem domyślnie. – Nie, proszę pana – odezwał się głos z tłumu – w imieniu SLD niesiemy Andrzejowi Lepperowi władzę na tacy. – A czym on sobie na tę władzę zasłużył? – zapytałem. – A tym, proszę pana – odpowiedziała pani obuta w biało-czerwone kozaczki – że pan Lepper to jest nasz najwybitniejszy odkrywca. – A cóż on takiego odkrył? – Powiedział, proszę pana, że kiedy dojdzie do władzy, to pokaże nam pierwsze na świcie grabie, które grabią od siebie. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2004, 2004

Kategorie: Felietony