Sto dni Buzka, sto dni Pawlaka – jak im się udało dalej rządzić? Sto dni jest magiczną cezurą dla każdego rządu. Przynajmniej w III RP. Hanna Suchocka po stu dniach premierowania musiała zmagać się z „Solidarnością”, która – ustami Mariana Krzaklewskiego – groziła wielkim strajkiem. I ze swoim ministrem rolnictwa, który groził rozbiciem kruchej koalicji. Waldemar Pawlak znajdował się już w otwartym sporze z koalicjantem – on zdymisjonował SLD-owskiego ministra finansów, Marka Borowskiego, SLD żądał odwołania Ewy Wachowicz i powołania zawodowca na stanowisko rzecznika rządu. Po stu dniach urzędowania Jerzy Buzek miał wojny personalne wewnątrz koalicji, wewnątrz AWS i wewnątrz rządu. Po stu dniach polskich rządów okazywało się, że dla polityków najważniejsze są wzajemne kłótnie i wojna o stołki. I że wszystkiemu są winni dziennikarze. Na tym tle gabinet Millera wygląda jak zapowiedź nowych obyczajów – koalicja jest spójna, nie słychać też nic o wewnątrzrządowych awanturach. Sto dni wojen na górze Chyba najgorzej po stu dniach wyglądała ekipa Jerzego Buzka. To ciekawe, bo rozpoczęła ona urzędowanie w komfortowej sytuacji – mając rozpędzoną gospodarkę i poparcie najważniejszych mediów. Maciej Łukasiewicz w „Rzeczpospolitej” otwarcie pisał, że sympatyzuje z nową władzą, i strofował SLD, że śmie atakować rząd. Z kolei „Gazeta Wyborcza” prowadziła akcję „Kukułcze jaja”, wypytując ekspertów i polityków o „kukułcze jaja”, które ekipie Buzka pozostawił rząd Cimoszewicza. Sam premier Buzek – uśmiechnięty, pełen dobrych zapowiedzi -podobał się Polakom. Na tym koniec dobrych wiadomości. Ekipa Buzka po stu dniach pogrążona była w wewnętrznych swarach i wojnach. Nie tylko wewnętrznych – rząd Jerzego Buzka toczył już wojnę z prezydentem Kwaśniewskim. Premier nie chciał spotykać się z prezydentem, domagał się, by ograniczył on swą aktywność do podpisywania przyjętych przez koalicję AWS-UW ustaw, politycy AWS o głowie państwa nie mówili „prezydent”, tylko „Kwaśniewski”. Obok utarczek z prezydentem mieliśmy wojny AWS z UW. Podczas wyboru członków Rady Polityki Pieniężnej część posłów AWS głosowała przeciwko wysuwanej przez Unię kandydaturze Marka Dąbrowskiego, byłego wiceministra finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Powód? Bo część posłów Unii głosowała za wetem prezydenta Kwaśniewskiego do ustawy likwidującej wychowanie seksualne w szkołach. „Wendeta” – takim tytułem komentowała zachowanie części posłów AWS „Gazeta Wyborcza”. A klub Unii zastanawiał się, jaką dać AWS „lekcję pokory”. Marian Krzaklewski sprawę więc „odkręcał”. W tym celu spotkał się z wchodzącym w skład Akcji ZChN. „Marian Krzaklewski obiecał politykom ZChN, że ich kandydaci mogą objąć kilka ważnych funkcji w administracji państwowej”, informowała „Rzeczpospolita”. W zamian Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe zobowiązało się głosować za kandydaturą Marka Dąbrowskiego (UW) do Rady Polityki Pieniężnej. Tak prosto sprawy nie udało się załatwić w sporze o stanowisko głównego negocjatora z Unią Europejską. Bronisław Geremek chciał, by negocjacje prowadził MSZ. Szef Komitetu Integracji Europejskiej, Ryszard Czarnecki, uważał, że negocjatorem powinien być jego człowiek. Impas trwał tygodniami. Za to o impasie nie było mowy w wojnie między szefem MSWiA, Januszem Tomaszewskim, a szefem Kancelarii Premiera, Wiesławem Walendziakiem. Rząd Buzka sto dni obchodził więc w atmosferze mało koleżeńskiej. Ludzie Tomaszewskiego oskarżali Walendziaka, że ujawnił taśmy z posiedzenia rządu, z których wynikało, że szef MSWiA lobbował na rzecz Kazimierza Grabka – „króla żelatyny”. „Walendziakowcy” z kolei atakowali Tomaszewskiego za politykę kadrową i „dziwne powiązania”. „Rzeczpospolita” informowała: „Krzaklewski podobno zadeklarował, że doprowadzi do unormowania sytuacji między przeciwnikami politycznymi w rządzie – Januszem Tomaszewskim a Walendziakiem. Pytany, czy będzie rekonstrukcja rządu, Krzaklewski powiedział, że „nie można tego wykluczyć, zdecyduje o tym premier””. Tymczasem żądania rekonstrukcji, czyli zdymisjonowania niektórych ministrów, były już na porządku dziennym. Adam Słomka, wówczas wiceprzewodniczący AWS, domagał się dymisji ministra skarbu, Emila Wąsacza. A Marian Piłka (wówczas ZChN, dziś Prawo i Sprawiedliwość) żądał dymisji Janusza Tomaszewskiego. Na plus rządowi Buzka wypada za to zapisać, że sprawnie prowadził politykę kadrową, szybko wyrzucając dziesiątki urzędników. Zwalniani o dymisjach dowiadywali się z pilnego
Tagi:
Robert Walenciak









