Pigułka, która zrobiła rewolucję

Pigułka, która zrobiła rewolucję

Kobieta stosująca antykoncepcję staje się wolnym człowiekiem Dr Alicja Długołęcka – seksuolożka, edukatorka seksualna, autorka książek, takich jak „Seks na wysokich obcasach”, „Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci” czy „Edukacja seksualna”, oraz licznych publikacji naukowych. Wykłada na Wydziale Rehabilitacji AWF w Warszawie oraz na Podyplomowych Studiach Wychowania Seksualnego na UW. Pracuje w Centrum Terapii Lew-Starowicz. Właśnie minęło 55 lat, od kiedy w Polsce pojawiła się pigułka antykoncepcyjna. Dostatecznie długo, by stała się powszechnie używanym środkiem. Czy jednak teraz, gdy niektórzy lekarze odmawiają wypisania recepty, powołując się na klauzulę sumienia, dostęp do tej formy antykoncepcji nie jest coraz bardziej ograniczony? – Nie mogę wiarygodnie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ w Polsce nie sposób przeprowadzić badań na ten temat. I to bardzo niedobrze, bo oczywiście powinniśmy się dowiedzieć, jaki procent lekarzy odwołuje się do tzw. klauzuli sumienia. Tę zaś, z perspektywy zarówno edukatorki seksualnej, jak i terapeutki, uważam za absurdalną i uderzającą w prawa pacjentek. Zawód lekarza ma służyć pacjentom, nie odwrotnie. Mogę powiedzieć o pewnych tendencjach, ale zaznaczę, że to tylko hipotezy. Myślę, że stanowisko lekarzy wobec antykoncepcji jeszcze 20 czy 30 lat temu nie było tak mocno uwarunkowane ideologicznie. Kwestie związane „z macicami” z haseł czarnych protestów, czyli prawem do wolności wyborów seksualnych, świadomego rodzicielstwa i edukacji seksualnej, nie były aż tak upolitycznione jak w ostatnich latach. Stały się sprawą państwową i kościelną. Celowo nie używam słowa religijną, ponieważ to Kościół próbuje zawłaszczyć to, co jest związane z wychowaniem seksualnym i wolnością reprodukcyjną. Zwłaszcza wolność kobiet. Pamiętam, że gdy jako młoda dziewczyna prosiłam o pierwsze pigułki antykoncepcyjne, nie miałam pojęcia, że ten temat może być rozpatrywany w kategoriach religijnych. To była wyłącznie kwestia ginekologiczna. – Właśnie. Jednak Kościół wśliznął się w każdą dziedzinę życia – wpływa na działanie uczelni, sądownictwa, systemu edukacji, czyli wszystkich obszarów, które przez wiele lat były niezawisłe, a w których sprawy światopoglądowe nie powinny odgrywać żadnej roli. Jednak przed transformacją też nie było różowo. – Tak, ponieważ jeszcze w latach 80., a nawet 90., poziom wiedzy o zapobieganiu ciąży był o wiele niższy. Przede wszystkim nie było internetu ani tak wielu poradników. Co więcej, sama antykoncepcja hormonalna była inna – pierwsze środki były mniej przyjazne dla zdrowia i skuteczne. Trudniejszy był także dostęp do nich. Dziś mamy całą gamę środków farmakologicznych, dostosowanych do potrzeb różnych pacjentek – młodych dziewczyn, kobiet w okresie okołomenopauzalnym, karmiących mam, pacjentek z problemami hormonalnymi itd. Jednocześnie mamy o wiele mniej wolności, która jest nam odbierana wbrew prawom pacjentek. W jakim stopniu? Bez danych, jak wspomniałam wcześniej, nie mam zielonego pojęcia. Tymczasem te dane są ważne, ponieważ walcząc o nasze prawa, musimy mieć twarde argumenty, chociaż uważam, że jeśli choć jednej pacjentce w Polsce odmówiono antykoncepcji, jej lekarz powinien zostać z tego rozliczony. Przyznanie sobie prawa do tego, by odbierać kobiecie możliwość samodzielnego decydowania w kwestiach absolutnie podstawowych, jest formą opresji. Miała pani pacjentki, którym to się przytrafiło? – Pamiętajmy, że pracuję w prywatnej placówce, której pacjentki z reguły mogą sobie pozwolić choćby na wizytę u ginekolożki, mającej drzwi naprzeciwko mojego gabinetu w Centrum Terapii Lew-Starowicz. Jest jednak ogromnie niesprawiedliwe, że nie wszystkie kobiety w Polsce mają taką możliwość. Nie mieści mi się w głowie, że pacjentki muszą płacić za prywatne wizyty u ginekologa nie dlatego, że tak wybierają, ale dlatego, że ich rejonowy lekarz nie udzielił im pomocy, jakiej potrzebują i do jakiej mają prawo. Myślę, że to dzieje się nie tylko na skutek działań Kościoła, ale również dlatego, że system ochrony zdrowia jest niewydolny. Gdyby było wystarczająco dużo lekarzy, rankingi budowane przez opinie pacjentów decydowałyby o tym, czy ktoś odmawiający pacjentkom antykoncepcji w ogóle utrzymałby się na rynku pracy. W systemie zostawaliby najlepsi. Na pewno nie byliby nimi ci, dla których ważniejszy jest światopogląd niż wiedza, dobry kontakt z pacjentkami i umiejętność zrozumienia ich potrzeb. Niestety, obecny chory system nasącza się szkodliwym przyzwoleniem na mieszanie spraw światopoglądowych z opieką medyczną. To narusza prawa pacjentek. Odchodząc od tematu polityki – w jaki sposób

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 21/2021

Kategorie: Zdrowie