Pisowska Rada Ocalenia Narodowego

Pisowska Rada Ocalenia Narodowego

PHOTO: WOJTEK LASKI/EAST NEWS Trzecia pielgrzymka papieza Jana Pawla II do Polski. Powitanie na lotnisku Okecie. Warszawa, 08.06.1987 N/Z: Jan Pawel II oraz przewodniczacy Rady Panstwa, I Sekretarz KC PZPR general Wojciech Jaruzelski. Third apostolic journey of Pope John Paul II to Poland. Welcoming ceremony at Okecie Airport. Warszawa, POLAND - 08/06/1987 Pictured: Pope John Paul II and chairman of the Council of State, First Secretary of the of the Polish United Workers' Party general Wojciech Jaruzelski.

Zdegradują Jaruzelskiego. A potem zabiorą się do tysięcy jego oficerów Mateusz Morawiecki specjalnie przeniósł posiedzenie rządu na czwartek, żeby odbyło się 1 marca, w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Posiedzenie miało tylko jeden punkt – rząd przyjął na nim projekt tzw. ustawy degradacyjnej, która pozwoli zdegradować do stopnia szeregowca generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Jak to potraktować? Jako kolejny wygłup Mateusza Morawieckiego? Jako zemstę? Czy też brać na poważnie? Oddajmy głos samemu Morawieckiemu, który tak tłumaczył mediom ideę ustawy degradacyjnej: „Chcemy nazwać po imieniu: zło – złem, dobro – dobrem, zdradę – zdradą, bohaterstwo – bohaterstwem. Dlatego ustawa ma »przywrócić podstawowy porządek moralny«. Tak, żeby rtm. Pilecki nie był zestawiony z gen. Kiszczakiem czy gen. Moczarem, którzy byli po drugiej stronie – po ciemnej stronie mocy”. Słowa o „porządku moralnym” wypowiada człowiek, który parę dni wcześniej składał kwiaty na grobach żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej. Tej, która ramię w ramię z gestapowcami wyszła z Polski na zachód, przed zbliżającym się ze wschodu frontem. Czyli ten porządek moralny – rtm. Pilecki w jednym szeregu z Hubertem Jurą „Tomem” ma być lepszy? Przepraszam, ale Morawiecki w roli nauczyciela moralności jest niepoważny i niewiarygodny. A dywagacje o bohaterstwie, zdradzie itd. ośmieszają go, pokazują, jak jest zacietrzewiony i nieporadny intelektualnie. Na naszych oczach przekształca się z technokraty w prawicowego jastrzębia, w prawicowego politruka. Nie wygląda to dobrze. Oczywiście łatwo tę przemianę zrozumieć – Mateusz Morawiecki gra teraz o wielką pulę. Chce zbudować w ramach obozu rządzącego własne zaplecze polityczne, ma ambicje przejąć polską prawicę, gdy Jarosław Kaczyński przejdzie na emeryturę. I ta twarda postawa, która wynika również z jego przekonań, bo tak został wychowany, buduje jego pozycję. Tak wygląda dziś polska prawica. Hołota dla hołoty Odłóżmy na bok ambicje Morawieckiego. Spójrzmy na ustawę degradacyjną z innej strony. Może to po prostu zemsta gawiedzi, której PiS wszelkimi sposobami stara się przypochlebiać? Ale kogo ta zemsta zaboli? Wojciechowi Jaruzelskiemu i Czesławowi Kiszczakowi jest już obojętne, czy PiS ich zdegraduje, czy nie. Jest to więc pusty gest. I śmieszny o tyle, że gdy obaj generałowie jeszcze żyli, kiedy nikt nie wiedział, co mogą rzucić na stół, PiS ich nie tykało. Teraz przybyło mu odwagi. Dodajmy do tego jeszcze jeden element – w Polsce nie było zwyczaju takiego pastwienia się nad pokonanym przeciwnikiem, nad ludźmi minionych epok. Polska Ludowa uznawała stopnie wojskowe II RP i nawet w swoim najgorszym okresie, w czasach stalinowskich, nikomu do głowy nie przychodziło degradować Rydza-Śmigłego czy innych sanacyjnych dygnitarzy. Obecnie, jak widać, hamulce puściły. Jarosław Kaczyński mówił kiedyś o Polsce Ludowej, że był to ustrój hołoty dla hołoty. Czy jednak, inicjując akcję degradacji generałów, nie wpycha swojej formacji w ten właśnie opis? Kaczyński jest zbyt inteligentny, by nie zdawać sobie sprawy, że tak właśnie się dzieje. Dlaczego więc zdecydował się na taki ruch? Na pewno projekt ustawy degradacyjnej wpisuje się w wojnę wewnątrz obozu władzy. Jednym z ważniejszych jej elementów jest rozprawa z Antonim Macierewiczem. W ciągu paru tygodni Mariusz Błaszczak i Andrzej Duda dokładnie zamazali czas, kiedy Macierewicz kierował Ministerstwem Obrony. 1 marca Andrzej Duda wręczył nominacje generalskie. Tym razem na wniosek nowego ministra, Mariusza Błaszczaka. I byli to inni oficerowie i generałowie niż ci, których proponował Macierewicz. Tego samego dnia gen. Jarosławowi Kraszewskiemu, prawej ręce prezydenta w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, przywrócono certyfikat dopuszczenia do tajemnicy wojskowej. Ten, który cofnęła mu kilka miesięcy temu kierowana przez ludzi Macierewicza Służba Kontrwywiadu Wojskowego. No i spójrzmy na wcześniejsze działania Błaszczaka – wyrzucił on wiceministrów Macierewicza (z wyjątkiem jednego), ale na tym nie poprzestał, zmiany poszły niżej, sięgnęły m.in. spółek skarbu państwa. Wymienione zostały rada nadzorcza i zarząd Polskiej Grupy Zbrojeniowej. De facto Błaszczak wyczyścił MON z ludzi Macierewicza do spodu, do ostatniego „podejrzanego”. Tak jakby przejmował ministerstwo po największym wrogu. Oczywiste jest, że wyrzucani z ciepłych posad ludzie Macierewicza to rezerwuar wewnętrznej opozycji, że zasilą grono kontestatorów. Jak więc tę tykającą bombę rozbroić? Odbierając im paliwo polityczne. Macierewicz obiecywał, że do końca roku 2017 ogłosi projekt ustawy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2018, 2018

Kategorie: Kraj