Plakaty zła na granicy

Plakaty zła na granicy

Neonazistowska partia NPD walczy o głosy, wzbudzając antypolskie nastroje

Neonazistowska partia NPD (Narodowodemokratyczna Partia Niemiec) po raz kolejny rozwiesiła w przygranicznym Görlitz plakaty z napisem „Stop polskiej inwazji”, „Obcokrajowcy, won”. Plakaty zawisły też w Dreźnie. Władze Görlitz i Stowarzyszenie „Europa – Miasto” odpowiedziały plakatami z hasłem „Görlitz mówi nie NPD”. Tytuły w mediach „Plakaty zła!”, „Plakatowa wojna w Görlitz” nie uspokajają atmosfery. Temperatura, ku radości faszyzującej partii, rośnie – o to chodzi, 30 sierpnia są wybory do lokalnego parlamentu w Saksonii.
Mieszkańcy przygranicznych terenów Polski i Niemiec podobne plakaty dobrze znają – to nie pierwszy raz, kiedy przed wyborami do władz komunalnych lub landowych populistyczne partie szukają głosów za wszelką cenę. Ostatnio takie plakaty pojawiły się w Görlitz w maju, przed wyborami do lokalnych władz. W czerwcowych wyborach komunalnych NPD zdobyła w mieście prawie 5% głosów i ma jedną osobę w 38-osobowej radzie miasta.
Nie da się ukryć, że antypolskie nastroje są we wschodnich, uboższych landach Niemiec obecne. W Saksonii czy Brandenburgii są to nastroje również antytureckie, generalnie antyimigranckie, choćby ze względu na stopę bezrobocia. W Görlitz sięga ona 19%.
Większość Niemców potępia takie formy kampanii wyborczej NPD. W czerwcu oficjalnie potępili takie zachowania kanclerz Angela Merkel oraz wielu lokalnych polityków i biskupów. Również w niemieckiej prasie pojawiły się materiały piętnujące takie poglądy i akcje – w dostępnym w całym kraju dzienniku „FAZ”, lokalnych „Sächsische Zeitung”, „Lausitzer Rundschau”, „Berliner Zeitung” i „TAZ”, ale również w Radiu Watykan, stacjach MDR (ARD). Część plakatów na wniosek władz miejskich usunięto, pod niektórymi zawisły kontrplakaty „Görlitz mówi nie NPD”.
Jak pisze Waldemar Gruna z Magazynu Polsko-Niemieckiego/Deutsch-Polnisches Magazin „REGION Europy”, mimo tych działań 31 lipca plakaty pojawiły się ponownie, i to w zdwojonej liczbie. „Także tam, gdzie wcześniej NPD bała się je powiesić (przejście graniczne). Plakatem najbardziej jednoznacznie antypolskim, nawołującym do ťzatrzymania polskiej inwazjiŤ, oblepiono dojazd do granicy polsko-niemieckiej”. Gruna uważa, że w niemieckim społeczeństwie, prasie, telewizji, w organach ścigania czy wśród polityków wzrasta tolerancja dla antypolskich zachowań. Problemem – według dziennikarza magazynu wydawanego w przygranicznym Zgorzelcu – jest odwrót od dawnej polityki historycznej i informacyjnej oraz brak samoograniczania narodowych ambicji, wbrew idei Zjednoczonej Europy, której Niemcy były i są orędownikiem.

Niemiecka mniejszość przeciw

Przygranicznym nastrojom przyglądają się przedstawiciele Mniejszości Niemieckiej w Polsce. Norbert Rasch, przewodniczący Zarządu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, największej organizacji Mniejszości Niemieckiej w Polsce, mówi: – Staraniem wielu Polaków i Niemców mozolnie budowany jest świat bez uprzedzeń, świat tolerancji i wzajemnego poszanowania. Każdy, kto próbuje niszczyć to, co zostało już zbudowane, zasługuje na krytykę i niesławę. Ten plakat przyczynia się do pomniejszenia wspólnego dorobku. Myślę, że nawiązuje on do obywateli polskich kupujących niedrogie posiadłości po drugiej stronie Odry. Jednak praktyka ta działa w obie strony i nie powinna nikomu przeszkadzać. Widoczne na plakacie euro zapewne nawiązuje do Polaków pracujących w Niemczech – autorzy plakatu zdają się zapominać, że najczęściej jest to zapłata za ciężką pracę, której niejednokrotnie Niemiec się nie podejmie. Obowiązuje też zasada: by od kogoś oczekiwać tolerancji, należy się nią wykazać w pierwszej kolejności.
Rasch wskazuje też inny możliwy scenariusz dla Niemców i Polaków, o którym warto pamiętać: po raz 14. zjechali do Łambinowic, dawnego obozu jenieckiego, młodzi ludzie na międzynarodowy obóz. Zamiast opalać się na Majorce czy imprezować, przez kilka wakacyjnych tygodni porządkowali setki grobów jenieckich z okresu obydwu wojen światowych. Takie spotkania z historią to najlepszy sposób, by się jej nauczyć i nabrać szacunku do trudnej i bolesnej przeszłości narodów europejskich. Obóz organizowany przez Niemiecki Związek Opieki nad Grobami Wojennymi Nadrenii-Palatynatu oraz Opolskie Kuratorium Oświaty kończy się zawsze Świętem Pamięci. Ci młodzi ludzie zapewne nie będą stronnikami NPD.

Niełatwo zdelegalizować

Michael Herde, niemiecki dziennikarz, ekspert od stosunków Wschód-Zachód (relacjonował dla RFN i innych państw europejskich m.in. powstawanie „Solidarności” w Polsce, okres stanu wojennego i późniejszych przemian), uważa, że szkodliwe są zarówno same plakaty, jak i nagłośnienie tej sytuacji. – Niestety, głupota ludzka osiąga znaczne rozmiary. Tak z pewnością jest w przypadku prawicowych ekstremistów, którzy rozwiesili plakaty w Görlitz, ale równie wiele głupoty jest w roznieconej na ten temat dyskusji. Czy należy zatem te plakaty z żenującym napisem zrywać? Czy należy przywódców NPD z Saksonii postawić przed sądem z powodu podżegania do nienawiści? Może należy zakazać istnienia NPD? – pyta dziennikarz.
Delegalizacja NPD wymaga długotrwałego procesu przed niemieckim sądem najwyższym, czyli Związkowym Sądem Konstytucyjnym. Taki wniosek rządu niemieckiego i obydwu izb niemieckiego parlamentu, Bundestagu i Bundesratu, wpłynął do sądu w 2001 r. i zakończył się fiaskiem w 2003 r. – Dowiedziono wówczas kłopotliwych faktów, że wielu wysokich funkcjonariuszy NPD okazało się agentami prowokatorami Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, kontrwywiadu Republiki Federalnej Niemiec – przypomina Herde.
Polska prasa krytycznie odnosiła się do werdyktu saksońskiego sądu, który nie ukarał NPD za majowe antypolskie akcje plakatowe. Plakaty z antypolskimi napisami nie noszą znamion przestępstwa z paragrafu 130, podżegania do nienawiści, wyjaśniała prokuratura z Saksonii.
– I zanim zaczniemy się na sąd oburzać, aż się prosi o zerknięcie w zapisy prawa. Nie zapominajmy, że sądy są niezawisłe
– komentuje Michael Herde.
W każdym razie dla NPD taka awantura to większa reklama niż szkoda. Nowy wniosek o zdelegalizowanie NPD musiałby być ponownie bardzo starannie rozpatrzony przez Sąd Konstytucyjny, podobnie jak oskarżenie szefów saksońskiej NPD o podżeganie do nienawiści. Herde zastanawia się, czy zrywać plakaty. Dlaczego od razu się tego nie robi? – Bo chodzi o wyrządzanie szkody, a to kosztuje. Można zostać ukaranym grzywną albo postawionym przed sądem. Czy może być tak w tej części Niemiec, że 40 lat antyfaszyzmu w dawnej NRD niczym nie zaowocowało? – pyta niemiecki komentator polityczny.
Zdaniem Herdego zarówno na zachodzie, jak i na wschodzie przy każdym układzie politycznym od 2% do 10% dorosłych Niemców to ekstremiści i ich sympatycy. – Podobne proporcje są we Francji, Szwajcarii, Danii i Holandii, może nawet w Niemczech jest ich mniej. Różnica jednak jest oczywista: Niemcy mają za sobą narodowosocjalistyczną przeszłość – podkreśla ostatnie zdanie.
Dr Matthias Kneip, pisarz, publicysta, pracownik naukowy Deutsches Polen Institut w Darmstadt, odpowiedzialny za materiały o polskiej literaturze i historii dla nauczycieli niemieckich, zwraca uwagę na polityczną marginalizację NPD. – W Niemczech wszyscy wiedzą, co to jest NPD – ta partia niczym nie przekona tych, którzy na nią nigdy nie głosowali, takimi sloganami nie spowoduje zmiany opinii. Ci, którzy na nią głosują, będą to robić i bez plakatów.
Zachowania takie jak akcja NPD są – zdaniem dr. Kneipa – smutne i tragiczne, ale każde medialne echo to wsparcie dla populistycznych haseł. – Nie wiem, czy warto robić taką burzę, bo te plakaty nie istnieją w świadomości Niemców, to raczej problem i temat dla prasy. Z drugiej strony, mamy wiele przykładów na skuteczny polsko-niemiecki dialog, szukanie konkretnych rozwiązań w konkretnych sytuacjach. Znakiem mądrości jest zachowanie spokoju. Ważne, by umieć też spojrzeć na problem z polskiego punktu widzenia – uważa młody naukowiec.

Partia na marginesie

NPD powstała w 1964 r., w całych Niemczech liczy ok. 7 tys. członków. Największym sukcesem był wynik w wyborach 2004 r. w Saksonii: 9,2% – w szczególnych okolicznościach, we wschodnim landzie z tęsknotami za bezpieczeństwem socjalnym rodem z NRD, z dotkliwym bezrobociem i często biedą. W większości NPD nie osiąga w jakichkolwiek wyborach pułapu 1%. Kontaktowanie się z członkami tej partii, poza formalnymi wymogami pracy w parlamentach lokalnych czy władzach komunalnych, uchodzi za niechlubne. Prywatnie na korytarzach członkowie innych partii nie zamieniają słowa z ludźmi z NPD, a krótka nawet rozmowa polityka poważnej partii, takiej jak CDU czy SPD, jest natychmiast wyłapywana przez dziennikarzy i stawia owego polityka w złym świetle.
Michael Herde wskazuje, że w przypadku NPD chodzi o partię, której wyborców można zliczyć na palcach jednej ręki. Partię bez żadnych politycznych wpływów. Nie zwraca najmniejszej uwagi, nie jest zaszczycana nawet odrobiną zainteresowania odpowiedzialnych sił politycznych Republiki Federalnej, no chyba że w przypadku plakatów, jak te z Görlitz. – Niewielkiej liczbie reprezentantów NPD w niewielu landach pozostają rozmowy jedynie między sobą, poza pełnionymi funkcjami wynikającymi z wyborów są wycięci ze środowiska. Takie stanowisko zajmują wszystkie partie demokratyczne. Prawicowo ekstremalny sposób myślenia jest nie do przyjęcia, pozostaje poza dyskusją.
Według Herdego, warto zwrócić uwagę, by polscy Deutschenhasser, nienawidzący Niemców, nie instrumentalizowali wydarzeń w Görlitz albo w innych państwach UE sąsiadujących z Niemcami. – To jasne, że Polacy i Niemcy, którzy są świadomi przeszłości, są przestraszeni. I oczywiście powinni bić na alarm. Ale nieprawdą jest, że niemiecka prasa milczała o antypolskich plakatach. Pisano również o głosach protestu, zwłaszcza kanclerz Merkel i lokalnych polityków – podkreśla niemiecki dziennikarz.
Kiedy komuś zależy na tym, by kogoś zranić lub obrazić, zawsze mu się uda. To niestety łatwe, szczególnie w takim miejscu jak przygraniczne miasta Görlitz-Zgorzelec. – Fakt, że tak się dzieje, nie zwalnia inteligentnych i rozumnych obywateli – po obu stronach granicy – z właściwej oceny proporcji zniewagi. Przede wszystkim od kogo ona płynie i jak wielu Niemców od niej się odwraca czy odcina. Ale każdy też może na własny użytek nauczyć się czegoś z takiego oburzającego i zawstydzającego zdarzenia jak plakaty NPD w Görlitz – kończy Michael Herde.

Podział miejsc w landtagu Saksonii

Partia/Liczba miejsc
CDU 55
Lewica (następczyni NRD-owskiej SED) 31
SPD 13
NPD 8
FDP 7
Związek 90/Zieloni 6
Bezpartyjni 4

Podział miejsc w Radzie Miasta Görlitz

Partia/Liczba miejsc
CDU 10
Stowarzyszenie – Obywatele dla Görlitz 9
Lewica (następczyni NRD-owskiej SED) 6
Stowarzyszenie Do Rzeczy! 5
SPD 3
FDP 2
Zieloni 2
NPD 1

Najlepsze wyniki wyborcze NPD

1998 r. – Meklemburgia-Pomorze Przednie – 1,1%
1999 r. – Saksonia – 1,4%
2000 r. – Szlezwik-Holsztyn – 1,0%
2004 r. – Saksonia – 9,2%, Saara – 4,0%, Turyngia – 1,6%
2005 r. – Szlezwik-Holsztyn – 1,9%
2006 r. – Meklemburgia-Pomorze Przednie – 7,3%, Berlin – 2,6%, Nadrenia-Palatynat – 1,2%
2008 r. – Dolna Saksonia – 1,5%, Bawaria – 1,2%

Wydanie: 2009, 33/2009

Kategorie: Świat
Tagi: Beata Dżon

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy