O tym, że do życia potrzebny jest prąd, przypominamy sobie, gdy przestaje płynąć Prąd wyprodukowany przez elektrownie i elektrociepłownie trzeba przesłać liniami wysokich napięć dystrybutorom energii elektrycznej i za ich pośrednictwem dostarczyć odbiorcom. Właścicielem linii wysokich napięć jest firma Polskie Sieci Elektroenergetyczne SA. Jeśli sprawnie działa, straty energii są małe, a przerwy w jej dostawach niezauważalne. Cztery lata temu PSE SA przeżywały kryzys. Nie dbały o efektywność ani obniżanie kosztów. Straty i długi rosły, a firma stanęła w obliczu utraty płynności finansowej. Dziś to tylko złe wspomnienie. PSE SA obniżają koszty i zwiększają rentowność, a w dwóch ostatnich latach uzyskały najlepsze nominalnie wyniki finansowe brutto w swej historii. – Na ten sukces złożyło się wiele czynników, ale był to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy całej załogi. Wprowadzaliśmy oszczędności na każdym etapie i robiliśmy wszystko, co chyba tylko możliwe, by uporządkować interesy finansowe firmy – mówi Stanisław Dobrzański, prezes Zarządu PSE SA. Wychodzenie z dołka Zarząd, który w grudniu 2001 r. zaczął kierować firmą, musiał rozwiązywać jej problemy w mało sprzyjających warunkach. Lata 2000-2001 przyniosły załamanie tempa wzrostu gospodarczego w Polsce, przedsiębiorstwa miały kłopoty z płaceniem za kupowany prąd. Sytuację firmy pogarszały kontrakty długoterminowe na zakup energii elektrycznej (KDT), których funkcjonowanie polega na tym, że PSE SA musi odbierać od wytwórców określone ilości energii po z góry ustalonych cenach. Odbiorcy końcowi nie muszą jednak kupować identycznych ilości energii, a ponadto taryfy dla PSE SA (ich wysokość ustala Urząd Regulacji Energetyki) nie uwzględniały w tamtym czasie kosztów ponoszonych przez firmę na usuwanie tzw. ograniczeń systemowych. Na PSE ciążyły też koszty niegospodarności z minionych lat – poprzedni zarząd utopił przykładowo ponad 50 mln zł w Telewizji Familijnej, zawarto niekorzystny kontrakt z grupą Vattenfall AB dotyczący handlu energią między Polską a Szwecją. PSE SA miały ponad miliard złotych należności, których nie były w stanie wyegzekwować, najczęściej z uwagi na źle skonstruowane umowy handlowe. W rezultacie na koniec 2001 r. PSE SA zanotowały 550 mln zł straty brutto. Sprawą najpilniejszą stała się więc naprawa sytuacji finansowej firmy. Udało się to osiągnąć już na koniec 2002 r., kiedy zysk brutto firmy osiągnął 88 mln zł. W wyniku działań podejmowanych od początku 2002 r. dokonano restrukturyzacji zadłużenia – dwa kredyty o łącznej wysokości 580 mln zł zastąpiono jednym kredytem skonsolidowanym, z terminem rozpoczęcia spłacania w 2007 r. Stan aktywów finansowych poprawił się zaś po sprzedaniu wyemitowanych papierów komercyjnych w kwocie 250 mln zł. Z energią do dłużników PSE SA przyjęły też surowszą politykę wobec głównych dłużników, zalegających z opłatami za dostarczoną energię. W rezultacie kwoty do odzyskania zmniejszyły się z 1273 mln zł w 2001 r. do 803 mln w 2004 r. Dyscyplina płatnicza zdecydowanie się poprawiła, wprowadzono też zmiany w umowach na dostawę energii, takie jak zabezpieczenie płatności i prawo do cesji należności. – Przede wszystkim musieliśmy doprowadzić do tego, by wszystkie nasze należności były spłacane na czas. Powołaliśmy specjalny zespół ds. windykacji i w krótkim czasie dzięki aktywności naszych pracowników udało nam się osiągnąć pełną płynność, co przyczyniło się do poprawy wyników firmy. Zdyscyplinowaliśmy naszych dłużników – parę razy musieliśmy np. wyłączyć prąd w przedsiębiorstwach będących naszymi bezpośrednimi odbiorcami. Bardzo poważne zaległości w płatnościach wobec nas miały niektóre zakłady energetyczne. Im oczywiście nie wyłączaliśmy prądu, bo to uderzałoby w Bogu ducha winnych odbiorców końcowych, ale kierowaliśmy sprawy do sądów, zajmowaliśmy konta zakładów energetycznych. Może były to drastyczne metody, lecz przyniosły efekty – twierdzi prezes Stanisław Dobrzański. Twardym orzechem do zgryzienia okazały się kontrakty długoterminowe, zwłaszcza z powodu wprowadzonego na początku 2002 r. podatku akcyzowego na energię elektryczną. Niósł on za sobą ryzyko wzrostu kosztów zakupu energii elektrycznej – w ramach podpisanych przez PSE SA kontraktów długoterminowych – które nie byłyby pokryte przychodami ustalanymi przez Urząd Regulacji Energetyki. – Niestety, proces rozwiązania kontraktów długoterminowych został wstrzymany. Ustawa
Tagi:
Andrzej Leszyk









