Każdy może być psychoterapeutą

Każdy może być psychoterapeutą

Bez kontroli, bez odpowiedzialności za działalność

Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, w 2020 r. w poradniach zdrowia psychicznego czy dla uzależnionych leczyło się ok. 1,7 mln osób. Pandemia, lockdowny, sytuacja na granicy z Białorusią, a potem wojna w Ukrainie, drożyzna, inflacja, gwałtownie rosnąca liczba samobójstw dzieci stały się zarzewiem naszych lęków i traum. Piętrzące się problemy i utrata poczucia bezpieczeństwa sprawiły, że nagle zaczęliśmy interesować się psychoterapią, uznając ją za realną, ważną i uzasadnioną potrzebę.

Ważna potrzeba

Z najnowszych badań Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego wynika, że 88% Polaków zgadza się ze stwierdzeniem, iż obowiązkiem państwa jest zagwarantować każdemu dostęp do psychoterapii, w tym dla 49% jest to zdecydowanie ważne. Badania te pokazują, że pandemia uprawomocniła temat psychoterapii wśród zwykłych ludzi, mało tego – jeżeli chodzi o wskazywanie najpilniejszych potrzeb, terapia znalazła się na czwartym miejscu. Dziś nawet starsze panie mieszkające na wsi znają ceny usług terapeutycznych, wiedzą, na czym polega terapia oraz ile trzeba na nią czekać w publicznej ochronie zdrowia.

„To ogromna zmiana w stosunku do tego, co było wcześniej, gdy psychoterapia uznawana była za luksus albo fanaberię, a jej popularność ograniczała się do wielkich miast. Poza tym, jeśli zwracano się do terapeutów, to albo z ciężkimi przypadkami chorób psychicznych, albo w ukryciu. Większość kierowała się postawą typu: »Ja terapii nie potrzebuję, nie jestem przecież nienormalny«. Rozmówcy opowiadają, że z powodu wybuchu pandemii i w lockdownie pojawiły się epizody depresji i chorób psychicznych, problemy z uzależnieniami, kryzysy w relacjach, zaburzenia odżywiania. Niemal z dnia na dzień zaczęliśmy doceniać terapię i rozumieć znaczenie zdrowia psychicznego”, czytamy w raporcie. Psychoterapia jest teraz postrzegana jako sposób na powrót do zdrowia i usługa publiczna, za której powszechność powinno wziąć odpowiedzialność państwo.

Kruchość, lęk, nieprzewidywalność

– Gdyby przyjąć, że o dojrzałości społeczeństwa świadczy troska o najsłabszych, w tym potrzebujących wsparcia psychicznego, to możemy się zastanowić, czy jako kraj ją osiągnęliśmy – mówi Marta Scattergood, specjalistka terapii środowiskowej, dyrektor wykonawcza w Laboratorium Psychoedukacji. – Obecne wyzwania dla kondycji psychicznej Polaków podobne są do tych doświadczanych przez mieszkańców innych zachodnich krajów, choć akcenty zapewne różnie się rozkładają. Tempo życia, globalizacja, chaos informacyjny, kryzys klimatyczny, kryzys uchodźczy, a ostatnio pandemia, wojna w Ukrainie czy sytuacja gospodarcza w mniej lub bardziej świadomy sposób konfrontują ludzi z ich kruchością, każą kwestionować dotychczasowe punkty odniesienia, wywołują lęk o siebie i bliskich – kontynuuje psychoterapeutka. – Teraźniejszość staje się trudna, a przyszłość nieprzewidywalna. Odzwierciedleniem zachwianego poczucia bezpieczeństwa są kolejki do gabinetów psychoterapeutycznych, a stoją w nich zarówno pacjenci ośrodków publicznych, jak i gabinetów prywatnych.

Pacjenci ośrodków publicznych uważają się za szczęściarzy, gdy czas oczekiwania na terapię wynosi mniej niż pół roku. Cena prywatnej wizyty u psychoterapeuty w dużym mieście oscyluje w granicach 130-200 zł. Sesje odbywają się zazwyczaj co najmniej raz na tydzień. Mimo że usługa ta nie należy do najtańszych, popyt na terapię jest większy niż podaż, a dobrzy, certyfikowani specjaliści nie mają terminów dla kolejnych klientów proszących o pomoc.

Według Marty Scattergood obecny system nie zapewnia oparcia wszystkim potrzebującym. – Skala zapotrzebowania jest ogromna, co ma związek także ze wzrostem świadomości zaburzeń psychicznych i zmniejszeniem stygmatyzacji, sprzyjającym sięganiu po specjalistyczną pomoc. A dostęp do tej pomocy nie jest równy. Bo przecież Polska to nie tylko duże miasta i zasobne portfele, ale również mniejsze społeczności i bieda. Pomoc to też nie tylko leczenie, ale i prewencja, psychoedukacja, wsparcie środowiskowe dostosowane do potrzeb dzieci i dorosłych – podsumowuje.

Regulacja pisana na kolanie

Kolejny problem, o którym od lat grzmi środowisko psychoterapeutyczne, to brak ustawy określającej, kto jest, a kto nie jest psychoterapeutą, jakie wykształcenie musi zdobyć osoba, która chce uprawiać ten zawód, w jaki sposób powinna dalej się szkolić, jakiej kontroli podlegać. W próżni prawnej, jaką mamy dzisiaj, gabinet terapeutyczny może założyć każdy, nawet wróżka.

Dopiero w listopadzie br. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało wprowadzenie rozporządzenia opisującego psychoterapię jako nową dziedzinę publicznej ochrony zdrowia. Taka specjalizacja dostępna będzie dla osób, które skończyły studia lekarskie albo magisterskie na kierunku pielęgniarstwa, psychologii, pedagogiki, socjologii lub resocjalizacji. Aby uzyskać tytuł psychoterapeuty, niezbędne będzie pozytywne zdanie egzaminu państwowego. W rozporządzeniu nie ma ani słowa o tym, co się stanie z osobami, które zdobyły certyfikaty do tej pory uznawane przez NFZ. Resort zaznacza, że ma na celu zwiększenie dostępności do psychoterapii oraz uregulowanie rynku świadczonych usług.

Pomysł ten wywołał wzburzenie i protesty wśród terapeutów, którzy od dawna funkcjonują na tym rynku. Krytyczne stanowisko przedstawia m.in. Aleksandra Andruszczak-Zin, psychoterapeutka, psycholożka, przewodnicząca Komisji Deontologicznej Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Gestalt.

– W systemie publicznej ochrony zdrowia od wielu, wielu lat są już wysoko wykwalifikowani specjaliści. Biorąc pod uwagę czas zdobywania zawodu psychoterapeuty (9-11 lat kształcenia) i koszt szkolenia (od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. zł za kurs) w stosunku do proponowanych im przez lata płac – często na poziomie najniższej krajowej (dopiero w ostatnich latach odrobinę to się zmieniło) – niejako sponsorują oni lecznictwo psychoterapeutyczne w Polsce. To my, specjaliści przez ostatnie trzy dekady wypracowaliśmy system szkoleń i nadzoru nad nami, a także pomocy pacjentom, gdy chcą złożyć skargę. Państwo nigdy nad tą kwestią się nie pochyliło – komentuje.

Jej zdaniem systemowe zmiany może przynieść tylko porządna ustawa, powstała w konsultacji ze środowiskiem psychoterapeutów, a proponowana przez rząd regulacja w żaden sposób nie poprawi sytuacji pacjentów. Co więcej, grozi ona kryzysem w sektorze publicznym. – Specjalistom, którzy tam jeszcze pracują – po tym jak wzięli na swoje barki odpowiedzialność za tę część ochrony zdrowia – proponuje się niczemu niesłużące sprawdzanie ich kompetencji państwowym egzaminem. Z przypisaniem sobie, że nagle minister zdrowia jednym ruchem stworzył w tym systemie specjalistów. Podkreślam – oni już są! I należy im się wsparcie oraz szacunek. Nasza cierpliwość nie jest bezgraniczna, co zresztą pokazuje odpływ z sektora publicznego bardzo cenionych osób. Dziś ogromnie dynamicznie rozwija się wielki sektor usług prywatnych, który proponuje godne warunki pracy i płacę. Czy naprawdę taki ruch ministra jest właściwy, gdy od niemalże trzech lat jesteśmy zanurzeni w zbiorowym kryzysie? Czy to dobry moment, by dociskać nas pisaną na kolanie regulacją, tylko po to, by ładnie wyglądała na papierze?

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2022, 50/2022

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy