Pod skrzydłami Kościoła – rozmowa z prof. Andrzejem Zachariaszem

Pod skrzydłami Kościoła – rozmowa z prof. Andrzejem Zachariaszem

Polska jest chyba najbardziej zdominowanym przez Kościół państwem w Europie  Panie profesorze, czy Polska jest państwem religijnym? – Kościół katolicki odniósł liczne sukcesy na drodze do tzw. inkulturacji religii, czyli do podporządkowania państwa religii. Symbole religijne są wprowadzane do siedzib instytucji państwowych, organizuje się w nich obrzędy o charakterze religijnym (np. spotkania opłatkowe). Prezydent, parlamentarzyści, członkowie rządu, urzędnicy i funkcjonariusze państwowi mają opiekunów duchowych – kapelanów i duszpasterzy środowiskowych. Uroczystości państwowe odbywają się z udziałem duchowieństwa. Niewielu jest duchownych, którzy nie mają dostępu do publicznych pieniędzy. Gdy opowiadam o tym kolegom z Zachodu, słuchają z niedowierzaniem. Nie mieści im się w głowie, że takie rzeczy są możliwe. Nie można jednak powiedzieć, że mamy już państwo religijne przypominające państwa islamskie. Mamy państwo działające w dużej mierze pod opiekuńczymi skrzydłami Kościoła.  Dlaczego to stało się możliwe? – Państwo okazało się zbyt słabe, by się oprzeć Kościołowi i jego ambicjom. Osób, które doszły do władzy w 1989 r., nie łączyła wspólna idea. Kościół miał ideę i liczne atuty, w tym papieża Jana Pawła II, uznanego powszechnie za największego Polaka w dziejach. Czuł się powołany do urządzenia państwa. Poddanie bez walki  On czuł się powołany jeszcze przed przełomem ustrojowym. Władza w latach 80. nie mogła liczyć na niezbędne do rządzenia poparcie społeczne, a opozycja – rozbita po wprowadzeniu stanu wojennego – nie była w stanie odbudować potęgi z karnawału „Solidarności”. Kościół żywił się tą słabością – zbudował, za zgodą władz, rekordową liczbę obiektów sakralnych, które udostępniał także opozycji. – Kościół był najlepiej przygotowany organizacyjnie, kadrowo i ideowo do zmiany ustroju. W żadnym innym państwie socjalistycznym Kościół nie utrzymał tak silnych wpływów jak w Polsce. Umocniły się one gwałtownie w latach 80., a uchwalona na kilka tygodni przed wyborami 4 czerwca 1989 r. przez Sejm PRL ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego dawała Kościołowi niesłychanie silny status formalny. Powoływała komisję wspólną rządu i Episkopatu, Komisję Majątkową, zobowiązywała państwo do finansowania uczelni katolickich i opłacania duchownym składek na ubezpieczenie społeczne, zezwalała na zakładanie przez Kościół mediów elektronicznych, przyznawała mu ulgi podatkowe i celne. Ta ustawa sytuowała Kościół w nowej rzeczywistości, pomogła mu w odniesieniu zwycięstwa w walce o ideę. Zresztą nie miał on żadnego konkurenta. Marksizm został rozbity, wyrzekli się go sami marksiści. Żadnej innej idei nie było.  A idea liberalno-demokratyczna, która święciła triumfy w latach 90.? – Owszem, w 1989 r. liberałowie objęli władzę, zdołali przeprowadzić reformy gospodarcze, które – warto zauważyć – nie uderzyły w przywileje finansowe ani majątek Kościoła. Walkę o ideę liberałowie przegrali, a w zasadzie nawet jej nie podjęli. W 1990 r. rząd Tadeusza Mazowieckiego zrealizował postulat Kościoła, wyrażony na posiedzeniu komisji wspólnej, i przywrócił religię do szkół. W 1993 r., gdy premierem była należąca do liberalnej Unii Demokratycznej Hanna Suchocka – od 2001 r. ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej – przyjęto ustawę zakazującą przerywania ciąży. Także w 1993 r. w imieniu rządu Suchockiej ówczesny minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski – pochowany w Panteonie Wielkich Polaków Świątyni Opatrzności Bożej – podpisał konkordat. Adam Michnik i „Gazeta Wyborcza” zbytnio uwierzyli, że uda się ułożyć z Kościołem, że w nowej rzeczywistości wywodzący się z opozycji ateiści zdołają dogadać się z hierarchami. Po przemianie ustrojowej ta dawna opozycja nie była Kościołowi do niczego potrzebna.  Aktem ideowej kapitulacji państwa był konkordat. – Zawierając konkordat, państwo nie tylko nie zadbało o swoją autonomię wobec Kościoła, ale wyraziło zgodę na jego dominację. Polska jest chyba najbardziej zdominowanym przez Kościół państwem w Europie. Myślę, że nawet w czasach Polski szlacheckiej nie było tak silnych związków między państwem a Kościołem, nie mówiąc o Polsce pod rządami Józefa Piłsudskiego, w kwestii którego – w przeciwieństwie do Lecha Kaczyńskiego – były problemy z uzyskaniem zgody władz kościelnych na pochówek na Wawelu. Mimo konstytucyjnego zapisu o rozdzielności państwa i Kościoła praktyka wygląda zupełnie inaczej.  Mamy kaplice w Pałacu Prezydenckim i w parlamencie, krzyże w urzędach. – Urząd państwowy powinien podkreślać neutralność światopoglądową brakiem jakichkolwiek symboli religijnych. Także dlatego, by nie stwarzać wrażenia, że może lepiej traktować wierzącego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2011, 2011

Kategorie: Wywiady