Polandka

Polandka

Czyli pierwsze polskie koty za irlandzkie płoty Korespondencja z Dublina Najpierw wszyscy pytali, po co. Kiedy dwa miesiące przed dniem, na który mieliśmy kupione bilety relacji Warszawa-Dublin w jedną stronę, „świat” dowiedział się o naszych planach, wszyscy zastanawiali się, czego mamy tam szukać. Dwoje trzydziestokilkulatków, bezdzietnych, wynajmujących w Warszawie 38 m kw., walczących o każdy grosz i trzęsących się jak galarety, czy starczy im na kolejny czynsz. Jak odpowiedzieć bliskim na pytanie, czemu Irlandia? A czemu nie? Bo tam ponoć można, zarabiając najniższą krajową, mieć nie tylko na czynsz, ale i na waciki, obiad w knajpie i buty dobrej firmy? Nie mając nic do stracenia, nie będąc uwiązanymi niczym poza więzami rodzinnymi, które są tak długie, że dosięgłyby nas nawet w Nowej Zelandii, 17 września 2015 r. wylądowaliśmy na dublińskim lotnisku. Pierwsze wrażenia z drogi do szwagrów, którzy zgodzili się nas ugościć „na początek”? Korek na autostradzie. Ja rozumiem, że bramki, że koniec sezonu i wielkie powroty z wakacji – znamy to wszystko z polskich dróg. Tylko że my przylecieliśmy w środowe, jesienne południe. No nic, najważniejsze, że widoki piękne i wielka przygoda na horyzoncie. Po kilku dniach uprawiania krajoznawczego człapingu przyszła pora na załatwianie formalności związanych z imigracją zarobkową. I tu się zaczęło. Niech no mi któryś rodak powie, że mamy w ojczyźnie szaloną biurokrację, która kupy się nie trzyma. Znajdę go i za ucho przytargam na Zieloną Wyspę – odechce mu się narzekania na panią Jadzię z urzędu pracy. Tego, co się dzieje w irlandzkich świątyniach papierologii, nawet Bareja by nie wymyślił. Żeby móc, musisz… Żeby móc zarabiać pieniądze, musisz mieć PPS, czyli coś w rodzaju naszego NIP. Musisz w tym celu zarezerwować przez internet termin wizyty w urzędzie, gdzie takowy ci nadadzą. Aby mieć prawo do PPS, musisz jednak być już gdzieś zatrudniony. Rzecz w tym, że nikt bez niego cię nie zatrudni. Mało? Aby dostać zatrudnienie, masz obowiązek założyć konto w banku, ale żaden bank nie otworzy ci konta, bo przecież jeszcze nie pracujesz. Na domiar złego musisz przecież gdzieś mieszkać. Aby móc w ogóle rozmawiać o wynajmie mieszkania, musisz podetknąć landlordowi, czyli właścicielowi lokum, referencje z pracy, jaki to ty wspaniały i godny zaufania jesteś. Jak, do cholery, skoro nie masz pracy, konta ani PPS? Polaku, który przyleciałeś do Ire w poszukiwaniu nowego życia, ugryziesz to? Ha, jak nie, jak tak! Najważniejsze, to znaleźć życzliwą duszę, która wypisze świstek, że właś­nie cię zatrudniła. Niestety, nie może go napisać opiekunka dzieci sąsiada, musi to zrobić prawdziwy pracownik, najlepiej menedżer jakiejś kafejki, sklepu z zabawkami czy zakładu pogrzebowego. Ktoś, kto sprawdzony przez urzędników nie da plamy. Nam przydarzyła się koleżanka szwagierki, ważna szefowa jednej z miejscowych kawodajni. Pewnie nie pierwszy raz ratowała czyjś tyłek, więc podeszła do sprawy na luzie. Miesiąc po przylocie na wyspę owiec i pijanych krasnali mieliśmy swoje PPS, tylko co dalej? Praca Myślisz, że łatwo znaleźć pracę w Irlandii? Jeśli chcesz być opiekunką do dziecka albo pracować w fabryce, może i łatwo. Jeżeli marzysz o czymś innym, zaczyna się robić nieciekawie. Wszystko przez to, że irlandzki pracodawca nie chce przyjmować kogoś znikąd, bez doświadczenia w jego kraju. Nie obchodzi go, że masz pięć fakultetów i znasz biegle pięć języków. Nie pracowałeś w Irlandii nawet na zmywaku, więc idź precz. Dowiedziałam się o tym po prawie dwóch miesiącach i 300 „cefałkach” wysłanych w odpowiedzi na ogłoszenia. W końcu zadzwoniłam do polskiego solarium i zostałam przyjęta. Jeszcze bez konta, ale całkiem legalnie. Wielu znajomych z Polski pukało się w głowę: ty, ze swoją wiedzą, językiem, doświadczeniem będziesz myć łóżka po jakichś babach? Ano będę, bo prawie żadna praca nie hańbi, na dodatek można poobserwować ludzi, więc czemu nie? Mieszkanie Szukanie mieszkania w Dublinie wygląda tak: co godzinę przeglądasz internetowe oferty wynajmu i wyszukujesz apartament typu studio, bo na normalne M2 cię nie stać. Studio to coś jak nasza kawalerka, ale nie w kwestii metrażu. Polska kawalerka może mieć nawet 30 m kw., podczas gdy tutaj studio ma tyle, co sypialnia w klasycznym bloku z epoki wczesnego Gierka, czyli jakieś 10-12 m kw. Z reguły łóżko znajduje się naprzeciwko aneksu kuchennego, dzięki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 22/2016

Kategorie: Obserwacje