Nasi prawodawcy uwielbiają zakazywać, nakazywać, pouczać, jakby parlament mieścił się na górze Synaj, a nie na Wiejskiej Dr Magdalena Środa, pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn – Została pani ministrem mającym walczyć o najbardziej kontrowersyjne sprawy – parytet w polityce dla kobiet, prawa homoseksualistów, liberalizację ustawy antyaborcyjnej. Ale do tego potrzebne jest jeszcze wsparcie polityków. Tymczasem po jednej stronie ma pani bezideowy SLD, po drugiej – zagorzałych przeciwników z LPR, PiS czy PO. Nie będzie łatwo. – Nie powiedziałabym, że SLD jest tak zupełnie bezideowy. Ma w końcu swój program, dzięki któremu wygrał wybory. Głównym grzechem Sojuszu – w kwestiach, które mnie interesują – jest brak odwagi. Właśnie w tym tkwi problem – w Sojuszu jest za mało ludzi odważnych, mających siłę i wolę działania w imię pewnych przekonań. A przecież nie są to przekonania tylko SLD. Kwestie równości, tolerancji, edukacji, praw jednostki, neutralności światopoglądowej państwa, racjonalizmu – to zasady całej nowożytnej, oświeconej Europy. Sojusz daje sobą zbyt łatwo manipulować. Kiedy domaga się respektowania praw kobiet, jest oskarżany o koniunkturalizm polityczny. Natomiast gdy godzi się na przywileje Kościoła, mówi się, że to rzekomo działanie w uniwersalnie słusznej sprawie. Oczywiście, w SLD są też ludzie mający swoje przekonania i potrafiący ich bronić. Wiele nadziei wiążę tu z Parlamentarną Grupą Kobiet. – Głosowanie kilkunastu posłów z SLD przeciwko wpisaniu środków antykoncepcyjnych na listę leków refundowanych nie zapowiada, że Sojusz będzie chciał cokolwiek zrobić w innych kontrowersyjnych sprawach, np. liberalizacji tzw. ustawy antyaborcyjnej, przyjęciu ustaw o związkach partnerskich czy o równym statusie kobiet i mężczyzn. – Jestem optymistką. Przyjęcie tych ustaw będzie niesłychanie trudne, ale mam nadzieję, że nie okaże się niemożliwe. Po wyborach mogą przyjść cztery lata rządów prawicy, ale jestem przekonana, że wysiłki zmierzające do zahamowania procesu wyrównywania szans będą podobne do powstrzymywania Ziemi, żeby nie krążyła. Demokracja ma swoją wewnętrzną logikę, a to jest właśnie logika równości. Bardzo ważnym elementem mojej działalności będzie rozbudzenie świadomości kobiet i przekonywanie ich, że powinny być bardziej pewne siebie, że powinny dążyć do równego z mężczyznami dostępu do szans i możliwości, jakie daje udział w sferze publicznej, oraz że powinny być solidarne. To jakaś paradoksalna sytuacja, że posłanki wstrzymują się od głosu albo wręcz sprzeciwiają się przyjęciu rozwiązań wyrównujących szanse kobiet, bo przecież one same skorzystały z szansy aktywności politycznej, którą wywalczyły dla nich inne kobiety. To, że kobiety mogą zasiadać w parlamencie, studiować, decydować o swoim życiu, to nie dar historii, papieża czy polityków. To owoc walki samych kobiet, często wyśmiewanych, pogardzanych, więzionych. Strasznie mnie smuci brak pamięci i solidarności wśród kobiet. Ale to zjawisko znane socjologom – osoby, które wyrwały się z grupy dyskryminowanej, starają się zapomnieć o przyczynach dyskryminacji poprzez dyskryminowanie grupy, której, chcąc nie chcąc, są częścią. Wolność to nie tylko wolny rynek – Jak to jest, że jeszcze niedawno Polacy tak solidarnie walczyli o wolność, a teraz odmawiają tej wolności jednostkom? – Pytanie, o jaką wolność walczyliśmy. Wolność ma bowiem wiele znaczeń. Polacy zawsze rozumieli ją jako niepodległość czy suwerenność państwową. Popularna w Polsce jest również – i to łączy nas z Francuzami – wolność w rozumieniu republikańskim, czyli wolność do władzy. Norman Davies, opisując Polskę, porównywał dawne sejmiki szlacheckie ze zjazdami „Solidarności”. Nasze „kupą, mości panowie” było hasłem wolności do władzy, wolności do niezawisłego stanowienia, nie zaś wolności liberalnej, czyli wolności od władzy. Ta nie jest w Polsce ceniona. A szkoda, bowiem ma ona na celu ochronę prywatności przed ingerencją władzy i opinii publicznej. Cenią to sobie np. Anglicy. My, z jakichś powodów, lubimy kontrolę. A to państwa, a to Kościoła, a to polityków. Proszę zobaczyć, ilu „małych Mojżeszów” ma nasz parlament – zamiast zajmować się gospodarką, nasi prawodawcy chętnie i arbitralnie regulują nam sprawy sypialni, kształtu rodziny, gustów estetycznych itp. Uwielbiają zakazywać, nakazywać, pouczać, jakby parlament mieścił się na górze Synaj, a nie na Wiejskiej. Nawet liberałowie z PO dawno zapomnieli, że wolność związana jest nie tylko z wolnym rynkiem, ale przede wszystkim z jednostką i jej prywatnością. – W Krakowie PO gorąco
Tagi:
Joanna Tańska









