Polowanie na Wojtyłę

Polowanie na Wojtyłę

Kto zaczyna od papierów ubeckich, ten na nich kończy. Emitowany przed paru tygodniami w TVN 24 reportaż Marcina Gutowskiego mówił nie tyle o Karolu Wojtyle, ile o podległych mu księżach, nie tylko jednak o pedofilach, lecz i o takich, którzy złamali zasadę celibatu. Niedobrze więc, że w odbiorze społecznym obie te winy zostały wymieszane. Reportaż mówił jednak przede wszystkim o ofiarach, oddawał im głos – i to jest jego największa zasługa. Z drugiej strony nikogo jakoś nie uwiera identyfikacja prześladowców z imienia i nazwiska, zaledwie kilkanaście lat po ich śmierci. Wszak nawet pedofil to człowiek. Ale moralność lustracyjna obniżyła w nas barierę wrażliwości.

Papiery ubecko-esbeckie skonfrontowano tu z zeznaniami świadków – i to oczywiście dobrze. Ale i w tym przypadku pojawia się wątpliwość: czy znając najpierw świadectwa materialne, nie szukamy czegoś pod tezę? Nie zadawałbym tego pytania, gdyby nie wątek kard. Adama Sapiehy, gdzie nie ma mowy o żadnych świadkach (dawno nie żyją), a mówią same tylko źródła z UB. Gdy będziemy pamiętać, że zapewne przygotowywano już wtedy proces księży kurii krakowskiej (odbył się w styczniu 1953 r., po śmierci Sapiehy), to jaką wiarygodność mają takie świadectwa? Również szukanie korzeni zła w krakowskich czasach Wojtyły wydaje się rzutowaniem w przeszłość jego win z okresu pontyfikatu.

Tak, w swych czasach krakowskich kard. Wojtyła wiedział. Lecz przecież reagował! To znaczy: przenosił grzesznych księży na inne parafie, odsuwał ich od pracy z dziećmi, dawał im szansę, ofiarowywał miłosierdzie. Pytanie, czemu miłosierdzia nie okazywał ofiarom, jest zasadne, lecz o tyle jałowe, że w tamtych czasach nikt tego nie oczekiwał od Kościoła. To dopiero dzisiaj wiemy, że choćby tylko rozmowa, lub pomoc psychologa, była krzyczącą koniecznością. Wiemy też, że przenoszenie pedofila było oddaniem mu w łapy innych dziecięcych ofiar. Ale jeżeli nawet dziś słyszy się w kręgach kościelnych, że homoseksualizm jest grzechem, że można go wyleczyć, to tym bardziej sądzono tak wtedy, i to także w przypadku pedofilii. W tamtym czasie seksuologia zaledwie raczkowała.

A jednak nawet taka postawa, i nawet w tamtych czasach, budzi wątpliwości. I nie jest tylko grzechem zaniechania. W audycji Gutowskiego osoby duchowne odwołują się do paragrafów kodeksu kanonicznego – a gdyby tak sięgnąć do źródeł chrześcijaństwa? O hołubionej przez Jana Pawła II tematyce aborcyjnej Ewangelie milczą (czyżby wtedy nie spędzano płodu?), ale św. Mateusz (18,6) powiada wyraźnie: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza”. Czy Kościół XX w. pamiętał te słowa sprzed 2 tys. lat? Oraz czy je rozumiał?

A w końcu wszystko to i tak nie jest najważniejsze! Wstrząsają nami bezeceństwa poszczególnych księży, oskarżamy papieża Polaka o hołubienie przestępców seksualnych, tymczasem usuwamy z pamięci to, co ten papież zrobił wszystkim Polakom. Owszem, przez lata był apostołem wolności, lecz przecież to on jest odpowiedzialny za obłęd antyaborcyjny, który od początku III RP rujnuje polski pokój społeczny. To jego nauczanie spowodowało piekło kobiet, zaostrzające się i nikczemniejące z roku na rok. Owoce Wojtylańskiej postawy widzieliśmy w perłach intelektu naszego Episkopatu, gdy metodę in vitro nazwano „wyrafinowaną aborcją”, a w szczepionkach przeciw covidowi widziano „abortowane płody”. I to przecież papież Wojtyła odpowiada za (najdelikatniej mówiąc) wyciszenie nieortodoksyjnych teologów, co w konsekwencji wypłukało katolicyzm z wszelkiej świeżości, sprowadziło go do intelektualnej papki, tak dziś bijącej w oczy na szkolnych lekcjach religii. A czy trzeba przypominać papieskie wezwanie, by „bronić krzyża” (broniono go potem – na żwirowisku w Auschwitz), bądź słowa, że „katolicy w Polsce są dyskryminowani” (skorzystał z tej dyskryminacji zwłaszcza Tadeusz Rydzyk). I to w końcu Jan Paweł II, słynący wcześniej z podniosłych gestów ekumenicznych, sam je zastopował pod koniec życia – deklaracją Dominus Iesus.

Kto zaczyna od papierów ubeckich, ten na nich kończy. Bo zatrzymuje się na sprawach przerażających wprawdzie, lecz – jakkolwiek to zabrzmi – zawsze jakoś incydentalnych. Tymczasem rana zadana Polsce przez papieża Polaka jest większa i głębsza. Dzisiejsze polowanie na Wojtyłę, choć nie zawsze uzasadnione i sprawiedliwe, jest odwetem ludzi, których oszukano.

a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl

Wydanie: 13/2023, 2023

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy