Poseł ze skrzydełkami

Z GADZIEJ PERSPEKTYWY

Czarnym charakterem polskiego parlamentu został anielsko biały, siwiutki poseł Gabriel Janowski. Został nim w mediach.
Tam zresztą wykreowany został na warchoła, uciążliwego gościa, który wpada do obcego domu, pozostaje na długo, aż do dymisji ministra. Na parlamentarzystę notorycznie nadużywającego immunitetu poselskiego. Kompromitującego parlament, zmuszającego elity polityczne do rozważenia dalszej celowości istnienia tego poselskiego przywileju.
Tymczasem poseł Janowski nie używał immunitetu do ochrony osobistych interesów. Nie krył się za nim jako sprawca wypadku samochodowego, uczynionego po pijaku. Janowski nie jest podejrzany o wzięcie, czy proponowanie łapówki. Jak jego były kolega z AWS-u, pan poseł Kazimierz Poznański. Poseł Gabriel Janowski nie jest też podejrzany o czerpanie korzyści z tytułu sprawowania mandatu. Nie posiada kancelarii adwokackiej, firmy konsultingowej. Wskazującej, za odpowiednio duże sumy, osoby i instytucje, które zaproponują np. najlepszy teren pod budowę kompleksu handlowo-rozrywkowego. Albo dopilnują procesu legislacyjnego w parlamencie.
Oczywiście pan poseł Janowski reprezentuje w Sejmie interesy polskich cukrowników, plantatorów buraków, ale robi to w sposób jawny. Nieskuteczny na razie, bo lobbing posła Janowskiego jest z minionej epoki. Czasów, kiedy wizje chłopskich rabacji, ruchawek robiły na decydentach wrażenie.
Przy okazji demonstracji politycznej wywołano problem utrzymania poselskiego immunitetu. I znów paru liderów politycznych gromko, przedwyborczo zadeklarowało, że chcieliby znieść ten przywilej, ale sitwa parlamentarna im nie pozwala.
Spójrzmy na ów “przywilej” ciut chłodniej. Immunitet parlamentarny to jedna z najstarszych instytucji demokratycznych. Narodził się w Anglii pod koniec XIV wieku. Wtedy deputowani wymogli na władcy uwolnienie jednego z posłów, ściganego za “zdradę”, a w rzeczywistości za rozpowiadanie o przekrętach finansowych na monarszym dworze. Rzecz dziś tak pospolita.
Nowoczesny immunitet to nie tylko osobisty przywilej wybranego parlamentarzysty, ale ochrona niezależności parlamentu. Gwarancja jego autonomii od władzy wykonawczej. Potwierdzenie rozdziału władzy ustawodawczej od wykonawczej.
Oczywiście ten przywilej może być czasami nadużywany. Ale w obecnym parlamencie przyjęto zasadę, że poseł sam może zrezygnować z chroniącego go immunitetu, jeśli chce dowieść swej niewinności w toczonej wobec niego przed sądem sprawie. Nie musi wcale czekać na zwyczajową, sejmową debatę o zdjęciu mu immunitetu. Dzisiaj opinia publiczna, czyli sponsorów parlamentarzysty, jest tak wyczulona na nadużywanie immunitetu, iż tylko samobójca parlamentarny będzie upierał się przy zatrzymaniu immunitetu w śmierdzącej, prywatnej sprawie.
Naprawdę immunitet chroni parlament przed dyktatorskimi, bezprawnymi działaniami władzy wykonawczej. Zwłaszcza tej ulegającej magii służb specjalnych, pokusie prowokacji politycznych. O takich wspominali posłowie z prawicowego Porozumienia Centrum za niedawnych czasów rządu premier Suchockiej.
Nie obcinajmy zatem skrzydełek parlamentarzystom, bo nasza demokracja nie jest jeszcze ani ugruntowana, ani stabilna.

Wydanie: 10/2001, 2001

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy