Drezno pod wodą, Złota Praga spustoszona, Budapeszt, Wiedeń i Bratysława broniące się przed żywiołem. To nawet nie wstępny bilans powodzi stulecia, która niespodziewanie nawiedziła Stary Kontynent Zalane autostrady, zatopione historyczne miasta, zamknięte przejścia graniczne. Dworce, które zmieniły się w jeziora, domy i mosty zmiecione z powierzchni ziemi, sto ofiar śmiertelnych i miliardowe straty. Drezno pod wodą, Złota Praga spustoszona, Budapeszt, Wiedeń i Bratysława broniące się przed żywiołem. To nawet nie wstępny bilans powodzi stulecia, która niespodziewanie, w środku lata, nawiedziła Europę. W Czechach i Niemczech przeprowadzono największe ewakuacje od czasów II wojny światowej. W Republice Czeskiej 200 tysięcy osób, w tym 50 tysięcy prażan, musiało opuścić swe domy. W Niemczech do piątku 16 sierpnia ponad 100 tysięcy ludzi uciekło przed żywiołem. Kanclerz Austrii, Wolfgang Schüssel, mówił o największej katastrofie naturalnej w dziejach Republiki. „Dzieło odbudowy wschodnich landów będziemy musieli zaczynać od początku”, oświadczył wstrząśnięty kanclerz RFN, Gerhard Schröder, gdy zobaczył to, co zostało z saksońskiej Grimmy. Miasteczko wyglądało jak po nalocie ciężkich bombowców. Tysiące ludzi w Austrii, Czechach, na Słowacji, w Bawarii, Saksonii, Saksonii-Anhalt, Brandenburgii utraciły dach nad głową i środki do życia. Usuwanie skutków kataklizmu potrwa lata i stanowić będzie ogromne obciążenie dla finansów komunalnych i państwowych. Europejski potop, o którym już mówią media, zapewne doprowadzi do pogłębienia się recesji. Austria – deszcz z ciemnego nieba Nieszczęście zaczęło się, gdy wyż azorski, zamiast powędrować w głąb kontynentu, zawrócił w stronę oceanu – nad Azory. Nad Europą utworzył się rzadko spotykany układ niżów. Masy wilgotnego powietrza, napływające z południa i z północy, ochłodziły się nad Alpami. Konsekwencją były ulewy trwające ponad tydzień. Wyże zalegające na wschodzie uniemożliwiały przesuwanie się niżowego kotła, a więc ulewy pozostawały w jednym regionie. Autor tego artykułu wyjeżdżał z Austrii, kiedy pogoda zaczęła się załamywać. Niebo było czarne, a z gęstych chmur bez przerwy spadały masy wody. Na obszarze kilku tysięcy kilometrów kwadratowych w czasie 24 godzin spadło tyle deszczu, co zazwyczaj w ciągu miesiąca. Niektóre regiony musiały przyjąć w kilka dni półroczne opady. W Zinnwald w Rudawach w ciągu doby runęło z nieba 312 litrów na metr kwadratowy, najwięcej w Niemczech od czasu rozpoczęcia pomiarów. Kompletnie nasycona ziemia nie przyjmowała już ani kropli. Górskie potoki zmieniły się w rwące rzeki, a rzeki wystąpiły z brzegów, wylały jeziora, pękły niektóre tamy, ze zboczy górskich na drogi schodziły lawiny błota. Władze ogłosiły alarm, mieszkańcy, ochotnicy, strażacy, 6500 żołnierzy armii austriackiej wznosili zapory ze stali i błota. Żywioł jednak zniweczył wszelkie ludzkie wysiłki. Wielka fala wdzierała się do kolejnych, zabytkowych miast – Wachau, Linzu, Salzburga do Ybbs i Melku. W Steyer domy zmieniły się w wyspy wśród rozhukanych wód Dunaju. Klęska nadeszła szybko. W Alkoven firma logistyki samochodowej Hödlmayr nie zdążyła ewakuować swych czterech tysięcy pojazdów, które dwukrotnie zostały zalane i obecnie nadają się tylko na złom. Na autostradzie A1 w regionie Linzu 48 kierowców i pasażerów musiało ratować się przed utonięciem, wchodząc na dachy swych pojazdów. Tych uratowano, dla innych jednak pomoc nadeszła za późno. W Lungau strażak wpadł do wezbranej rzeki i natychmiast zniknął w szalejących odmętach. Samochód innego strażaka wypadł z zalanej drogi na zatopione pole. Auto zatonęło aż po dach, kierowca nie zdołał się uratować. W Hallein mężczyzna zszedł do piwnicy swego domu, by uratować rower. Z tej pułapki nie wyszedł żywy. Mieszkaniec Kirchheim został zmiażdżony przez błotną lawinę. Powoli kataklizm przesuwał się ku wschodowi. Kiedy mieszkańcy jednych miejscowości przygotowywali się na nadejście wielkiej fali, w innych miastach, gdy woda już opadła, zrozpaczeni ludzie poznawali ogrom zniszczeń. Na ulicach pozostały masy cuchnącego szlamu, wiele podmytych domów nadaje się tylko do rozbiórki. Wstępnie straty wyrządzone przez kataklizm władze w Wiedniu oceniły na 3 miliardy euro. Rząd federalny Austrii przeznaczył na usuwanie skutków katastrofy i pomoc powodzianom 650 milionów euro. Aby znaleźć na to pieniądze, zrezygnowano z kupna sześciu myśliwców przechwytujących i z przeprowadzenia reformy
Tagi:
Krzysztof Kęciek









