Zmęczył nas już wizerunek poważnego zespołu. Chcieliśmy wpuścić trochę powietrza i spojrzeć na polską kulturę i na siebie z krytycznym dystansem Z Hubertem „Spiętym” Dobaczewskim, z zespołu Lao Che rozmawia – Czy warto być dziś patriotą? – Rozważania na temat patriotyzmu mam daleko za sobą. Towarzyszyły mi przy płycie „Powstanie Warszawskie”, którą nagraliśmy nie tyle z pobudek patriotycznych, ile z szacunku dla postawy ludzi walczących w powstaniu, dla ich poświęcenia i wartości. To jest zawsze indywidualna sprawa. Czerpiemy z polskiej kultury, propagujemy ją, śpiewamy po polsku, w Polsce i dla polskiej publiczności, chodzimy na wybory, więc nasz kraj nie jest nam obojętny. Ale pojęcie patriotyzmu jest dziś trudne do zdefiniowania; inaczej to wygląda podczas wojen czy wielkich przemian, a inaczej w czasach pokoju. W sztuce, w tym, o czym piszę i śpiewam, interesuje mnie przede wszystkim człowiek i jego los, a nie wielkie ideały. Choć oczywiście tym człowiekiem jest najczęściej Polak. – Gdzie obserwujesz, podglądasz tego Polaka? – Najczęściej w lustrze. Ale oczywiście także wokół siebie. W codzienności, historii, lekturach… – Na waszej najnowszej płycie „Gospel” też pojawia się polskość. Jest figura Polaka katolika, ale jest też zdanie o słowiańskim sznycie i o tym, że w sprawach wielkich jesteśmy mali. – Ale te figury i metafory potraktowaliśmy tym razem z ironią. Cała ta płyta jest ironicznym spojrzeniem na wiele spraw. Być może dlatego, że zmęczył nas już wizerunek poważnego zespołu, jaki towarzyszy nam od pierwszej płyty „Gusła”. Chcieliśmy wpuścić trochę powietrza i spojrzeć na polską kulturę i na siebie z krytycznym dystansem, bez afirmacji. Na przykład piosenka „Siedmiu Nie Zawsze Wspaniałych” opowiada o tym, jak to pewien zespół jedzie na Jasną Górę, aby prosić o wstawiennictwo przy trzeciej płycie. W czasie koncertu w Częstochowie nasz perkusista tak zażartował, a ja to wykorzystałem w tekście. Zresztą jest tu więcej różnych potyczek duchowo-religijnych i stąd tytuł „Gospel”. Nisza całkiem spora – A jak taki zespół jak wasz, niezależny, ulubieniec młodej inteligencji, funkcjonuje w dzisiejszej Polsce? – Nie utrzymujemy się z grania, choć mamy bardzo dużo propozycji koncertowych. Każdy z nas ma pracę, płacimy podatki, mamy rodziny, niektórzy dzieci. Można więc powiedzieć, że jesteśmy zwykłymi Polakami. W sensie artystycznym nie możemy narzekać, że jesteśmy poza głównym nurtem show-biznesu, bo choć wydajemy płyty dla niezależnych wydawnictw, to ta ostatnia jest w pierwszej trójce najlepiej sprzedających się albumów w empikach. Zapewne ma na to wpływ rozgłos, jaki zdobyliśmy dzięki „Powstaniu Warszawskiemu”, ale widać zarazem, że nie trzeba być na pierwszych stronach serwisów plotkarskich, by istnieć w sztuce. Mamy swoją, wcale nie małą, niszę. – Takie nisze są jednak otoczone przez popkulturę, która poszerza pole wpływów. Nie martwi cię to? – Mnie jest lepiej w niszy. Ale dominacja popkultury nie jest sprawą polską, tak jest wszędzie, a różnice są subtelne. Jednak właśnie te subtelności najbardziej mnie interesują, to coś, co można wyodrębnić jako polskie, nie tylko w popkulturze, ale w swoistym klimacie, języku, zwyczajach, codzienności. Dobrze to znam, bo wyrosłem w takim otoczeniu, przyzwyczaiłem się do niego. Sztuka, którą uprawiam, pozwala mi na to wszystko spojrzeć z oddalenia. Myślę, że właśnie to identyfikuje ludzi z naszą muzyką. Nasi słuchacze też są ludźmi stąd, czują się Polakami, pewne rzeczy ich trapią, cieszą, z pewnych rzeczy są dumni, za inne im wstyd. – Dużo ludzi wybiera teraz emigrację. – Rozumiem ich, ale osobiście nie zdecydowałbym się na taki krok. Jestem u siebie, dobrze się tu czuję. – A nie drażni cię polityczny tygiel, polska codzienność? – Drażni mnie wiele spraw, ale wbrew pozorom nie jestem typem buntownika. Jako zespół nie jesteśmy aktywni ani politycznie, ani społecznie, choć to, o czym śpiewamy, jest oczywiście jakimś rodzajem uczestnictwa w życiu publicznym. Najbardziej jednak fascynuje mnie swoistość polskiej kultury, niekoniecznie tej współczesnej, jej korzeni, zakrętów, klimatu. Potęga buntu – Nie brakuje wam buntu, takiego wyrażonego wprost i bez kompromisów? Wasza muzyka i teksty przywodzą na myśl sztukę zaangażowaną… – O nas rzeczywiście mówi się, że jesteśmy zespołem zaangażowanym, choć trudno mi powiedzieć, co to znaczy. Uważam, że jeśli cokolwiek się robi,
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









