Prawdziwy Europejczyk

Prawdziwy Europejczyk

Dobrego człowieka trzeba kształtować już w przedszkolu, nie mówiąc o tym, że w podstawówce Józef Hen – Rocznik 1923 r., warszawianin. Pisarz, dramaturg, scenarzysta. Już jako dziecko pisał do „Małego Przeglądu” Janusza Korczaka. Zadebiutował w 1947 r. książką „Kijów, Taszkient, Berlin”. Autor powieści o tematyce wojennej (m.in. „Kwiecień”, „Nikt nie woła”,  historycznej (m.in. „Crimen”, „Królewskie sny”), współczesnej („Mgiełka”, „Milczące między nami”, „Odejście Afrodyty”, „Pingpongista”) i opowiadań (m.in. „Szóste, najmłodsze”). Jest też autorem bestsellerowych beletryzowanych biografii: „Mój przyjaciel król. Opowieść o Stanisławie Auguście”, „Ja, Michał z Montaigne” i „Błazen – wielki mąż” o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim. Wydał wspomnienia „Nowolipie” i „Najpiękniejsze lata”, a także dzienniki „Nie boję się bezsennych nocy…”, „Dziennik na nowy wiek” i „Dziennika ciąg dalszy”. W dorobku ma również wiele scenariuszy filmowych, m.in. „Krzyż Walecznych”, „Nikt nie woła”, „Prawo i pięść”, „Don Gabriel”, oraz seriali: „Życie Kamila Kuranta” i „Królewskie sny”. Kilka jego tekstów zostało sfilmowanych, m.in. „Crimen”, „Nikt nie woła”, „Prawo i pięść”. Jego prozę tłumaczono na 21 języków. W 2009 r. otrzymał Nagrodę Literacką m.st. Warszawy, a ostatnio nagrodę miesięcznika „Odra”. W kolejnym, niedawno wydanym tomie autobiograficznych zapisków „Dziennika ciąg dalszy” pisze pan: „Ja, człowiek ubiegłego stulecia, mam kłopoty z dzisiejszym życiem”. Kontekstem jest rozwój techniki, komputeryzacja. A co „człowiekowi ubiegłego stulecia” sprawia dzisiaj problem nietechniczny? – Przeglądałem ostatnio swój „Dziennik na nowy wiek” i nie ma już ludzi, których opisywałem jako swoich kolegów: Kapuścińskiego, Konwickiego, Różewicza, Sity, przeróżnych… Nie ma ich. Odchodzi mój świat. Kilka tygodni temu przeczytałem, że zmarła o pół roku starsza ode mnie Emilia Witwicka, znakomita tłumaczka z czeskiego. Umiała mnie czytać. Mało który recenzent zdaje sobie sprawę, że trzeba umieć czytać danego autora. Bo nie każda książka jest dla każdego – nie dlatego, że jest np. trudna, ale że sposób myślenia autora może być czytelnikowi obcy. Nie mogę narzekać, mam wspaniałych czytelników, tylko jest ich za mało, żeby mnie utrzymać (śmiech). W „Dzienniku…” opisuje pan swoją podróż pociągiem. W przedziale nikt z nikim nie rozmawia. Ludzie wyjmują laptopy, smartfony, komórki. „Polska staje się niesympatyczna”, podsumowuje pan. Na czym to jeszcze polega? – Choćby pokazywane latem w telewizji parawany na plażach. To powinno być zabronione. Ludzie się tak szczelnie grodzą, że nie można dojść do morza. O czymś to świadczy: „Ja jestem lepszy, zdążyłem. Nie obchodzi mnie, co będzie z tobą!”. Tego nie ma w Europie. Tam zawsze jest społeczne działanie. Zwróciłem na to uwagę już dawniej, gdy nie było parawanów, ale robiono grajdołki. Pisałem o tym w „Nie boję się bezsennych nocy”. To objaw aspołeczności. Kiedy bywałem w domu ZAiKS-u w Konstancinie-Jeziornej, idąc na spacer, zawsze mijałem paru facetów, którzy nudzili się na ławce. Niekoniecznie byli pijani. Obok nich kawał ziemi, gdzie pomiędzy kępkami trawy były wielkie łysiny pozbawione zieleni. W Niemczech by powiedziano: „Przekopiemy teren i zasiejemy trawę”. Tu nic nie robili, państwo ma im zrobić. I to jest niesympatyczne. Można protestować, że przecież jest Owsiak, jakieś akcje… Tylko że to są wybuchy, a chodzi o to, żebyśmy tacy byli na co dzień. Nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim. – W jednym z felietonów w „Gazecie Wyborczej” prof. Magdalena Środa wspomina Barbarę Skargę, nieżyjącą już profesor filozofii, i jej relacje z sąsiadem, prostym człowiekiem, z którym przez lata wymieniali grzeczności, a pod koniec bardzo się zaprzyjaźnili. „Czy wiesz, kim jest twój sąsiad?”, pyta Środa. To ważne: interesować się człowiekiem, który żyje obok. Napisałem bodaj w „Pingpongiście”, jak mędrcy – nie kapłani, nie prorocy – rozmawiali o tym, co jest w życiu najważniejsze. Nie chodziło o Boga. Jeden mówi: dobre serce, drugi: dobra żona, trzeci: pieniądze, a wygrał ten, który powiedział: dobry sąsiad. Zdarzają się w Polsce wspaniali ludzie, nie można mówić, że ich nie ma. Jan Kulma podarował mi swoją książkę „Dykteryjki przedśmiertne”. Zapisał tam tę mądrość o dobrym sąsiedzie. Zapamiętał ją. I ja też pamiętam. Bardzo mnie martwi, że moja córka mieszka na 10. piętrze i nie ma sąsiada, bo to mieszkanie przerobione ze strychu. Może to dobrze, że w pana przedziale kolejowym nie nawiązała się rozmowa, bo mogłaby przybrać nieprzyjemny obrót. Po Smoleńsku nie umiemy ze sobą rozmawiać,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 41/2015

Kategorie: Kultura