Prawdziwy pożar w burdelu

Prawdziwy pożar w burdelu

Warszawa 03.01.2019 r. Andrzej Konopka - aktor. fot.Krzysztof Zuczkowski

Nasz menedżer zniknął z pieniędzmi, pozostawiając nas w długach Andrzej Konopka – aktor teatralny i filmowy, współzałożyciel kabaretu Pożar w Burdelu Wierzysz w znaki? – Charakteryzuje mnie rozbudzona wyobraźnia, mam w sobie część magiczną. Może nie aż tak, żeby nie przechodzić pod drabiną albo barykadować się w schronie w piątek 13, ale wierzę w moc sprawczą ludzkiego umysłu. Trwam w przekonaniu, że jeśli intensywnie o czymś się myśli, to się zdarzy, niezależnie od tego, czy to jest dobre, czy złe. Kiedy o czymś marzyłem, zupełnie niechcący potem to się realizowało. Przykłady z życia? – Moja wiara w to, że zostanę aktorem, doprowadziła do tego, że teraz rozmawiamy, choć po drodze natrafiałem na wyboje. Wiele sytuacji było na tyle trudnych, że z innym nastawieniem odpuściłbym, ale coś wysyłało mi sygnały, że mam próbować dalej. Wytrwałem i udało się. W dorosłym życiu zawodowym i prywatnym też coś mi daje znaki, jaką drogą powinienem albo nie powinienem iść. Dlaczego zdecydowałeś się na udział w emitowanym w AXN serialu „Znaki”? – Tym razem to nie znaki, ale predyspozycje. Pewna moja lokalność i rys małomiasteczkowy, który mam, mimo że od kilku lat mieszkam w Warszawie, tutaj pracuję i żyję, na pewno predestynowały mnie do tej roli. W scenariuszu znalazłem materiał, który znam. Sam pochodzę z małej miejscowości, z zaledwie tysiącem mieszkańców. Do niedawna było to najmniejsze miasto w Polsce, w którym ludzie żyli z uprawy ziemi, ale miało prawa miejskie od 700 lat. Znam dobrze lokalne klimaty i zależności trójpodziału władzy pomiędzy proboszczem, burmistrzem i komendantem policji. Twórcy to we mnie dostrzegli, a ja zobaczyłem coś, co znałem z życia. Na tym budowałem. W rodzinnym miasteczku musisz być totalną gwiazdą. – Na szczęście tak nie jest. Dla mieszkańców jestem Andrzejem Konopką, który tam się urodził i wychował – chodził do podstawówki i zawsze był obecny w jakiś sposób. Chociaż szkołę średnią i studia kończyłem gdzie indziej, nieustannie wracałem do domu. Mój pobyt tam nie jest niczym nadzwyczajnym i chciałbym, żeby tak zostało. Mam tam teraz swój dom wakacyjno-weekendowy, ale docelowo ma mi służyć na spokojną emeryturę. Z żoną i dziećmi spędzamy tam wolny czas, a nasza obecność budzi pozytywne reakcje. Jeśli ktoś zobaczy mnie w telewizji, to gratuluje i mówi, że fajnie wypadłem. Nie traktują mnie jak celebryty, tylko jak swojego człowieka. Pytają o aktorską kuchnię? – Ostatnio biegałem po pastwiskach nad Pilicą, gdzie zaczepił mnie znajomy facet, który pokierował rozmowę na temat swojego kumpla, interesującego się starymi pojazdami. Ma ich kilka z okresu II wojny światowej. Od razu zaproponował mi, że gdyby była potrzeba użyczenia takich aut do filmu historycznego, to mam tylko dać znać. Może jeszcze będzie okazja, żeby te pojazdy i tę okolicę w telewizji czy kinie odkryć. W „Znakach” odkrywacie dla polskiego widza piękno Gór Sowich, regionu z wielkim potencjałem. – Mam nadzieję, że nasz serial będzie dla Kotliny Kłodzkiej tym samym, czym „Wataha” HBO dla Bieszczad. Miejscowość, w której dzieje się akcja, znajduje się w Górach Sowich, miejscu niezwykłym nie tylko ze względu na krajobraz. Tam działał pierwszy w Europie seryjny morderca, który szczątkował zwłoki i zamykał w wekach. Sprzedawał je potem na targach jako przetwory mięsne, co spowodowało kryzys przemysłu mięsnego, kiedy cała afera się wydała. Z kolei podczas II wojny światowej to miejsce odegrało wielką rolę w akcji o kryptonimie „Riese” – powstał cały kompleks tuneli i sztolni w Górach Sowich, które nie do końca wiadomo czemu miały służyć, bo hitlerowcy nie zostawili żadnych dokumentów. To tam może być ukryty złoty pociąg, o którym legendy co rusz powracają. Ogromne pole do popisu dla wyobraźni scenarzystów. – Legend nie brakuje – mówi się choćby o mitycznym pierwiastku potrzebnym do produkcji bomby atomowej, który tam miał występować. To miała być ta cudowna broń, o której Hitler mówił pod koniec wojny. Mieliśmy fantastycznego specjalistę od lokacji, który prowadził ekipę w takie miejsca, gdzie nikt jeszcze nie był. W serialu możemy zobaczyć zamknięte kopalnie, które wyglądają jak wielki kanion, kojarzą się z Kolorado. Jestem pewny, że mało kto uwierzy, że one są w Polsce. Niewiarygodne, jakimi miejscówkami dysponujemy. Dlaczego nie oglądamy ich w polskich filmach i serialach? – Być może ze względów produkcyjnych. Łatwiej trzymać ekipę w Warszawie, niż

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2019, 2019

Kategorie: Kultura