Prezydent podstawił nogę do podkucia

Słuchając wystąpienia prezydenta, miałem nieodparte wrażenie, że oto podsuwa on nogę do podkucia należnego w pierwszym rzędzie Tuskowi i Sikorskiemu.
W drugim akcie prezydent przedstawił się jako naśladowca Joanny d`Arc, jako Dziewica Warszawska jednocząca potęgi światowe od Estonii poprzez Azerbejdżan do Stanów Zjednoczonych przeciwko odradzającym się Hunom ze Wschodu.
A w całym orędziu prezydent, znany PiS-owski wilczek, zechciał – poza jedną chwilą, gdy gryzł PO PR-em i gierkami – pokazać się z łapką posypaną mąką, by wyglądała jak łapka koziej mamy i myliła wyborcze koziołki, przeznaczone do połknięcia.
Teraz poważniej. Głównym celem prezydenta było dość rozpaczliwe odwracanie, kijem owego „orędzia”, ewidentnego sukcesu rządu i premiera uzyskanego po długim czasie rzeczywistego targowania się z supermocarstwem, zamiast leżenia przed nim plackiem. Ta rozpaczliwość podyktowała owym genialnym rzekomo PR-owcom prezydenckim formułki, które były sztuczne, nadęte, mało wiarygodne, momentami śmieszne, jak ów tajemniczy „Plan dla Polski”. Prezydent w tym przemówieniu wyglądał jak generał ze „Złota dla zuchwałych”, który obudzony w nocy prowadzi wojnę przez telefon, podczas gdy złoto jest już w innych rękach.
Słuchałem we wtorek konferencji prasowej sekretarza generalnego NATO, który mówił o konflikcie gruzińskim, wspominając o interwencji francuskiej i obecności amerykańskiej sekretarz stanu, i ani jednym słowem o akcji polskiego prezydenta i jego towarzyszy. Ja nawet gotów jestem przyznać Kaczyńskiemu zasługę za zaciągnięcie tam tych trzech prezydentów i jednego premiera, choć już nie za tromtadrackie pohukiwania. Ale puszenie się, jak ważny to był czyn, jak wielki wywarł skutek na bieg wydarzeń, jak ogromnie wzrosła rola Polski, jakim to jesteśmy regionalnym liderem? To brzmiało sztucznie, niepoważnie, bez związku z rzeczywistością, momentami śmiesznie. Polska nie jest żadnym liderem regionalnym, nie dajmy się nabierać na nieistniejącą rzeczywistość. Ukraina nas potrzebuje w pewnych sprawach i olewa w wielu innych. Liliputy nadbałtyckie, do których żywię wielką sympatię, nie tworzą bazy dla leadershipu. Jeśli za liderów uznaliby nas Czesi, Słowacy i Węgrzy, to byłoby co innego, ale nie jest i nie będzie.
Trochę nowy, w porównaniu z ostatnimi wywiadami i wieloma wcześniejszymi wystąpieniami Lecha Kaczyńskiego, był ton tego „orędzia”, oględny w typowych dla Kaczyńskich oskarżeniach, podejrzeniach i insynuacjach. To na pewno jest celowe, to ma być owe „ocieplanie” wizerunku prezydenta, żeby podnieść jego beznadziejne notowania. Pewno komentatorzy sympatyzujący z nim, albo naiwni, będą go chwalić. Otóż uważam, że nie należy się dać zwieść. To jest PR-owska manipulacja, upudrowanie wilczka swojego brata, który jest głównym, rozgrywającym basiorem. Lech Kaczyński nie staje się inny, niż był, ma tylko wyglądać, że jest inny, ma zrobić przez ten nowy wygląd wyborców w bambuko, po to, żeby podnieść jego notowania i szanse wyboru. To jest łowienie poparcia przez wizualne kłamstwo. Tylko o to chodzi. Poprzez pozór złagodnienia do wyborców omylenia.

Wydanie: 2008, 35/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy