W pociągu do Przemyśla, gdy rusza, jak zawsze uczucie odbijania od brzegu i oddalania się od swoich problemów… po drodze Tarnów… w tych okolicach spędzał młodość mój ojciec, w Tarnowie jest ulica jego imienia. Już ciemno za oknem. Ten coraz wcześniej zapadający zmierzch kojarzy mi się z depresją i starością. Pociąg będzie niedługo kończył bieg, to mnie też z nim łączy. Czytam analizy polityczne, potem czytam Leśmiana, poeta nie miał pojęcia o polityce, nic z niej nie rozumiał. Ja rozumiem ją za dobrze jak na poetę. Na Festiwalu Poezji, na który jadę, mamy mówić o Leśmianie albo o Czechowiczu, do wyboru. Ile razy byłem w Przemyślu, nie tylko z poetyckich okazji, jeszcze w epoce PRL! Miałem wieczór autorski na strychu domu Marka Kuchcińskiego, był wtedy opozycjonistą, a nie człowiekiem pisowskiej mafii. Jak zdumiewająco układają się czasami losy ludzi. Kilkanaście lat temu w Przemyślu ostatni raz widziałem Julka Kornhausera, który wtedy nie wiedział, że spotkają go dwa nieszczęścia: jedno to udar, drugie córka, która będzie żoną Dudy. Te przemyskie spotkania nakładają się na siebie w tej samej ramie magicznego miasta. Rynek starannie odnowiony, ale poza nim wiele domów nadal czeka na nowe tynki, a jakby wypiękniały. Przemyśl nie został zburzony w czasie ostatniej wojny, w czasie pierwszej był słynną twierdzą, ale wtedy w miejsce ruin budowano jeszcze ładne domy. Architektoniczna katastrofa to okres Polski Ludowej. Rano w szkole spotkanie z uczniami liceum. I jak zawsze po takim spotkaniu nadzieja, że gdy dorosną, przejmą Polskę i będzie ładniejsza i bardziej tolerancyjna. Ale ilu z nich wyjedzie, 30%? Krwotok emigracji trwa. Potem z G. w kawiarni na rynku, jej syn też wyjechał, znamy się od wielu lat, miała kiedyś sklepik ze starociami na rynku. Teraz jest rzeczoznawcą dzieł sztuki. I znowu o tym PiS ciemno i pesymistycznie. Obiad na zamku, poeci są, że tak powiem, różnej jakości, nie mnie jednak oceniać. Jest Adam Zagajewski, serdecznie z nim. I jest Józek Baran, który już się na mnie nie boczy, a boczył się, bo zawsze mu się zdawało, że jestem wybrańcem losu, a on losu ofiarą. Teraz już wie, że jestem nie mniej do niego pognębiony. Koncert poświęcony Leśmianowi i Czechowiczowi. Dominika Ostałowska czyta wiersze, Leszek Żądło gra na saksofonie. Leszek mieszka pod Monachium, był przez wiele lat mężem aktorki Barbary Kwiatkowskiej, tak kiedyś uwielbianej za talent i urodę. Człowiek, serdeczna dusza. Czy pani Dominika pamięta, że wiele lat temu wpisałem jej do tomu swoich wierszy dedykację z błędnym jej imieniem? Głupio teraz o to pytać i przepraszać. Zostawiam to więc w szczelnie zamkniętym słoiku, który stoi na półkach obok innych, gdzie są zawekowane moje liczne wstydy. Podchodzi do mnie wiceprezydent miasta, bardzo serdecznie rozmawia i nagle grzecznie pyta: „A pan jeszcze pisze?”. Poczułem się doprawdy stary. Pisarze niemal zawsze piszą do końca, nawet jak są już na samym końcu drogi, często coś jeszcze notują. Inaczej bywa z reżyserami. W Halo Radio rozmawiałem z Felkiem Falkiem, autorem „Wodzireja”. Ma lat 80, od dziesięciu nie zrobił filmu, nie dlatego, że nie może – nie chce mu się już, kręcenie filmu wymaga wielkiej energii, szczególnie teraz, gdy filmy robi się bardzo szybko. Mówimy o tym, że Wajda był tu fenomenem, robił filmy do końca. Drugim rozmówcą jest mój stary kolega, Andrzej Titkow, dokumentalista. On z kolei bardzo chce robić filmy, ale odrzucają mu wszystkie pomysły. Rozgoryczony. Jest inwazja młodych dokumentalistów, starym trudno teraz się przebić. Andrzej jak każdy dokumentalista po cichu marzy, by robić filmy fabularne, podobnie krytycy to często niezrealizowani artyści. W ładnej sali widowiskowej na zamku nasze wypowiedzi o Leśmianie i o Czechowiczu. Na szczęście krótko, nie ma czasu. Ja zaczynam od wspomnienia ojca, spotkał Leśmiana niedługo przed jego śmiercią. Potem z wysokich schodów na rynku czytamy wiersze. Rynek przemyski niezwykły, bo z jednej jego strony domy stoją na wzniesieniu. I z tego wzniesienia biegną schody na plac. Publiczność siedzi na dole. Jest nas chyba z dziesięć poetyckich sztuk. Znany poeta mówi mi na ucho: „Poeci mówią wiersze, które im się nawzajem nie podobają, do nielicznej publiczności, która nic z tego nie rozumie, bo na ucho trudno rozumieć wiersze”. A jednak porusza, że ten
Tagi:
Tomasz Jastrun








