Tragiczne efekty nieprzemyślanej reformy edukacji i działania minister Anny Zalewskiej będziemy odczuwać jeszcze długo Dr Jarema Drozdowicz – Zakład Edukacji Wielokulturowej i Badań nad Nierównościami Społecznymi Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu Po ostatniej reformie edukacji notuje się spory wzrost liczby placówek niepublicznych. Jakie może to mieć skutki? – Odpływ uczniów z placówek publicznych jest dziś zjawiskiem bezsprzecznie narastającym. Od czasu wprowadzenia reformy edukacji liczba uczniów w szkołach niepublicznych wzrosła w Polsce o prawie 50%. Powoli staje się to problemem, którego społeczne skutki będą odczuwalne również poza kontekstem szkolnym, dotykając wielu innych obszarów życia. Warto zatem się zastanowić, co pcha ludzi w stronę prywatnego sektora edukacyjnego. Jednak prywatne placówki pojawiły się nie na skutek reformy, ale znacznie wcześniej. – Wyraźne rozróżnienie obu typów szkół jest efektem kierunku, jaki obrała cała polska gospodarka po transformacji ustrojowej. Model neoliberalny, który przyjęto w latach 90. i umacniano w kolejnych dwóch dekadach, stworzył dość powszechnie podzielane przez Polaków wyobrażenie, że placówki prywatne są z definicji lepsze i niejako elitarne. Ich absolwenci tworzą zaś wąskie grono wybranych, przed którymi najlepsze polskie, ale i zagraniczne uczelnie stoją otworem. Uznawanie prywatnego szkolnictwa za trampolinę do sukcesu i kariery zawodowej jest zresztą do dziś w Polsce bardzo żywe, choć w ostatnich latach zmienia się podłoże strukturalne takiego sposobu postrzegania edukacji. Na czym polega ta zmiana? – Edukacja jest dla wielu przedstawicieli klasy średniej jedną z ważniejszych furtek do osiągnięcia zakładanych celów. Nie jest to już jednak edukacja, którą rozpatruje się w wymiarze idealistycznym jako proces formowania dojrzałego wychowanka, częściej postrzegana bywa jako ciąg etapów, na których zdobywamy wyłącznie użyteczne i pożądane przez rynek pracy kompetencje. Prym wiodą zatem podejście utylitarne i klientelizm, ujawniające się na każdym poziomie kształcenia – także, a być może najbardziej, w prywatnym szkolnictwie wyższym. Trudno się dziwić, że rodzice wybierają szkoły zapewniające takie warunki, jakich sobie życzą dla swoich dzieci. Czy to znaczy, że skoro klasy średniej przybywa, niedługo szkoły prywatne będą bardzo powszechne? – O ile liczba szkół prywatnych w Polsce nie wystarcza obecnie do wchłonięcia większych mas kandydatów, o tyle bardzo możliwe jest dostosowanie ich oferty w perspektywie około pięciu lat do potrzeb rynku. Z drugiej strony nie sądzę, aby szkolnictwo prywatne stało się w naszym kraju masowe i zastąpiło publiczną oświatę. Większość Polaków będzie skazana na szkoły publiczne z wszelkimi tego konsekwencjami. Czyli, jak się domyślam, pojawi się jeszcze wyraźniejsza linia podziału między bogatymi a biednymi. – Już dziś w pewnym sensie kupujemy sobie takie wykształcenie, na jakie nas stać, posyłając dziecko czy to do szkoły publicznej, czy niepublicznej. Te pierwsze w ogólnym zestawieniu dość szybko tracą na atrakcyjności. Coraz częściej dla najzamożniejszych nie jest to już bowiem wybór pomiędzy szkołą publiczną a prywatną czy nawet pomiędzy prywatnymi liceami w Warszawie, lecz wybór pomiędzy prestiżowym liceum warszawskim a szkołą z internatem, dajmy na to, w szwajcarskim Sankt Gallen. Ludzie ci, już jako dorośli, zapewne będą podobnie podchodzić do zaangażowania społecznego lub poczucia odpowiedzialności. Po co się rozliczać podatkowo w Polsce, skoro znacznie lepiej wyjdziemy na robieniu tego w Liechtensteinie? Oczywiście to przejaskrawiony margines omawianego zjawiska, aczkolwiek moim zdaniem dobrze pokazujący trajektorię zmiany na polskim rynku edukacyjnym, który podlega w wybranych sektorach globalnemu umiędzynarodowieniu. Nie jest to jednak tendencja napawająca optymizmem. Dlaczego? – Wpisuje się bowiem również w globalne statystyki dotyczące nierówności społecznych, w których różnice w posiadanych zasobach są dziś drastyczne, a częścią tego procesu jest przyjmowany w wielu krajach model edukacji elitarnej. Obserwujemy taki zwrot np. w Chinach, gdzie kopiuje się wzorce amerykańskie i brytyjskie. W efekcie różnica między chińską prowincją a wielkimi miastami, w których znajdują się najbardziej prestiżowe szkoły i uniwersytety, jest ogromna. Tym samym dalsza elitaryzacja szkolnictwa przekłada się na postępujące rozwarstwienie społeczne, tj. sytuację, w której wąska grupa zamożnych i poczuwających się do podejmowania decyzji absolwentów dobrych szkół – o wysokiej
Tagi:
Anna Zalewska, budżetówka, Chiny, dzieci, edukacja, elity, Jarema Drozdowicz, MEN, młodzież, nauczyciele, neoliberalizm, nierówności, nierówności edukacyjne, nierówności społeczne, reforma edukacji, reformy, rodzice, samorząd, samorząd terytorialny, szkoły, szkoły niepubliczne, transformacja, uczelnie, uczniowie, Wielka Brytania, zmiany edukacji










