Polonia znów uwierzyła w mistrza pięści, ale ten się jej nie pokazał na najważniejszej polskiej imprezie w USA… Korespondencja z Nowego Jorku Golotta. Tak nazwała polskiego pięściarza z Chicago słynna firma Everlast Boxing Equipment na spodenkach i szlafroku, jakie mu wyprodukowała, żeby się ubrał na walkę z Kevinem McBride’em. Gołota tak się podobno wkurzył, że zapowiedział, że nie będzie walczył, jak mu nie dadzą nowych majtek z poprawnym napisem. Dosłano je Federal Expressem niecałe pięć godzin przed rozpoczęciem sobotniej imprezy w hali Madison Square Garden. Walka więc była. Rywal z pubu? Przeciwnikiem 40-letniego Gołoty był 35-letni Irlandczyk Kevin McBride, którego promuje ten sam, co Polaka, Don King i jego firma. King wprowadził do swej stajni „Irlandzkiego Kolosa”, gdy ten odesłał na emeryturę 11 czerwca 2005 r. wyczerpanego życiem i ringiem 39-letniego już Mike’a Tysona, a potem przez ponad 10 miesięcy wiódł żywot raczej rozrywkowy i beztreningowy. Bijąc się na dzień dobry dla Kinga 1 kwietnia zeszłego roku, McBride pokonał w czwartej rundzie przez k.o. słabego Byrona Polleya. Pół roku świętował, a 17 października 2006 r. został zdewastowany w drugiej rundzie przez Mike’a Molla. – McBride pasuje Kingowi do koncepcji, która polega na tym, że czarnemu bokserowi przeciwstawiany jest wielki jak szafa (202 cm) biały. To wywołuje emocje, dzięki którym kręci się od lat boks zawodowy – starcie ras. Gdyby Kevin nie wygrał z Tysonem, a właściwie z tym, co po nim pozostało, byłby zupełnie dla Kinga bezużyteczny. A tak przynajmniej można powiedzieć o nim „Pogromca Tysona”. Równocześnie Gołota pozostaje w pamięci jako ten, co Tysonowi stchórzył w ringu. Wokół takich asocjacji można było kombinować ten ich pojedynek – mówi Sean O’Neal, irlandzki koneser boksu zawodowego z Manhattanu. Nostalgicznie dodaje, że „Kolos” z Klonów (czyli Clones, jak nazywa się jego miejsce urodzenia), noszący rękawice od dziewiątego roku życia, był wielką i boleśnie niespełnioną nadzieją jego rodaków, gdziekolwiek by mieszkali na świecie. Czyli tak jak „Ję(ą)drek” z Powiśla dla naszych. Po blamażu z Mollem McBride znów zajmował się ponoć bardziej terapią towarzyską niż treningową. Tak go znalazła wiadomość, że ma się bić z Gołotą, który odwrotnie – od wczesnej wiosny trenował do walki z Jeremym Batesem w Katowicach (9 czerwca br.), a potem do jakiejś znacznie ważniejszej, choć nie wiadomo jakiej. Marzenia sięgały nawet pojedynku o pas mistrzowski z Nigeryjczykiem Samuelem „Koszmarem” Peterem. Kredens w akcji Tradycyjnym przedmeczowym obyczajem odbył się lunch Gołoty dla prasy. W polskiej restauracji Kredens na nowojorskim Queensie goszczono trzy dni przed walką dziennikarzy piszących o naszym pięściarzu, w tym grono wypróbowanych przyjaciół, na których „White Power” liczyć może zawsze. Nawet gdy ewidentnie krewił ze znanymi bokserami, potrafili zachować umiar i takt w krytyce, a gdy bił „leszczy”, stosownie zadąć w trąby. Bokser w Kredensie był pewny swego, chwaląc się, że następnego dnia po walce ma jechać na specjalnej platformie w dorocznej Paradzie Pułaskiego na manhattańskiej Piątej Alei. Na uwagę znanego fotografika Wojtka Kubika: – Uważaj, żeby cię nie musieli wieźć, jak dostaniesz od tego Irisha, wycedził: – Chyba chcesz mnie wk… Kubik fotografuje Gołotę od początku jego kariery na ziemi amerykańskiej, w tym wszystkie walki o pasy, do jakich go dopuszczono. Jest więc gołotologiem nieczułym na strachy mistrzunia. Inni koledzy byli jednak wybrykiem Kubika zdegustowani. Tu na bogato jadło i napitki, a tu aluzje jakieś… Mistrzem Polski jest… Polska Madison Square Garden otwierało podwoje dla publiki o 18.00, ale polonijni kibice byli już wcześniej. W zróżnicowanej formie, ale z narodowymi barwami na flagach, transparentach i szalikach. – Co mu, k… zdjęcie robisz! – wrzeszczy na mnie krótko ostrzyżony osiłek. Chodzi o to, że on i jeszcze dwóch innych trzymają następnego, który wyje donośnie: – Andrzej wszystkich zaj… Mistrzem Polski Polska je…(st)! Bez tego podtrzymywania już by nie ustał. Ciekawe, jak go chcą wprowadzić do hali. Robimy pół okrążenia. Dziarskim krokiem zmierza do obiektu kolejna trójka. Tym razem full contact. Nie ma kłopotów ze zdjęciami, chłopaki są z New Jersey i chętnie się przedstawiają: Marek Zielonka z Linden, Robert Skorupa z Elizabeth i Robert
Tagi:
Agnieszka Fabian McGhee









