Razem

Pan prezydent wyraził opinię, że w nadchodzących wyborach – które nie wiadomo, kiedy się odbędą, najprawdopodobniej za rok dopiero – lewica powinna wystąpić razem, na jednej liście wyborczej. Ta rozsądna sugestia nie spotkała się jednak z entuzjazmem trzech parlamentarnych partii lewicowych, SLD, UP i Socjaldemokracji, czemu nie można się dziwić, ponieważ jak do tej pory uwagę tych partii pochłania bardziej pytanie, czym się mają od siebie różnić, niż co je łączy. Każda z nich chciałaby mieć osobny, wyrazisty portret i nie mają ochoty na wspólną rodzinną fotografię. Co gorsza prominentni politycy lewicy, niezależnie od legitymacji partyjnych, zdają się znajdować przyjemność we wzajemnym podstawianiu sobie nogi, czego widownią staje się właśnie sejmowa Komisja Śledcza do sprawy Orlenu. Tej niemrawej dotąd komisji wigoru dodały zeznania Wiesława Kaczmarka, byłego ministra skarbu, który pokazał palcem zarówno na byłego premiera, jak i na byłego szefa UOP, wreszcie na byłą minister sprawiedliwości. Poza podejrzeniem nie pozostał także Pałac Prezydencki i w istocie trudno się zorientować, co jest grane. To prawica przecież miała przy użyciu tej komisji niszczyć lewą stronę, tymczasem niszczy się ona sama, bez niczyjej pomocy. Stanowi to wyraźny kontrast z Komisją

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 36/2004

Kategorie: Felietony