Ręka od zmarłego

Ręka od zmarłego

Od ponad roku Leszek Opoka porusza przyszytą kończyną od dawcy Proteza kosmetyczna poszła do pieca – informuje. – Po roku od przeszczepu odczuwam już, czy szklanka jest ciepła, czy zimna. Kciukiem zacząłem ruszać dużo wcześniej. Mogę więc chwytać różne przedmioty, posługuję się telefonem komórkowym. Ostatnio ustabilizował mi się poziom cukru. To dobrze, że nie zagraża mi bezpośrednio cukrzyca, bolączka ludzi z przeszczepionymi organami. Nawet bóle fantomowe ustały, a przecież znaną uciążliwością tych wszystkich, którzy utracili kończynę, jest odczuwanie bolesności w miejscu, którego już nie ma. Mózg wciąż rejestruje to, co ma w pamięci. Jeszcze nie zdecydowałem się prowadzić auta z użyciem nowej ręki, choć gdy miałem protezę, dobrze sobie z tym radziłem. Na wszystko jednak przyjdzie czas. Oby tak dalej. Leszek Opoka ma dziś 35 lat. Przez długich 14 lat był inwalidą, który na kikut prawej ręki zakładał protezę. Po wypadku, kiedy piła mechaniczna ucięła mu dłoń i połowę przedramienia, pracował w różnych zawodach. Kiedy dowiedział się o próbach przeszczepiania kończyn od zmarłych dawców, wstąpiła w niego nadzieja. Pierwszy udany przeszczep przeprowadzili w 1998 r. lekarze francuscy w Lyonie. Rok później ich sukces powtórzyli Amerykanie. W 2002 r. we Francji przeszczepiono obydwie dłonie 33-letniemu mężczyźnie, który stracił ręce przy odpalaniu fajerwerków. Te doniesienia dodawały otuchy, że może jemu też się poszczęści. Zgłosił się do najbardziej znanego w Polsce Ośrodka Replantacji Kończyn, Mikrochirurgii i Chirurgii Ręki w Trzebnicy, który słynął z operacji przyszywania uciętych kończyn, ale tylko własnych. Założyciel tego ośrodka, prof. Ryszard Kocięba, był pierwszym lekarzem w Europie, a siódmym na świecie, który w 1971 r. dokonał udanej operacji przyszycia odciętej ręki. Leszek Opoka nie mógł przypuszczać, że już po śmierci prof. Kocięby zespół przygotowanych przez niego specjalistów dokona pionierskiej operacji. I że on będzie tym, który otrzyma nową rękę. Światowa elita W ścisłej czołówce krajów europejskich, w których dokonano udanych przeszczepów rąk lub nóg od zmarłych osób, znajdują się tylko Francja, Austria, Belgia, Włochy i Polska. Ostatnio dołączyła Hiszpania. – W lutym odbył się zjazd w Brukseli, gdzie spotkali się autorzy najważniejszych przeszczepów ostatnich lat – mówi dr hab. nauk medycznych Jerzy Jabłecki, ordynator Oddziału Chirurgii Urazowej i Replantacji Kończyn w Trzebnicy. – Omawialiśmy zagadnienia tej nowej dziedziny medycyny. Przeszczepianie kończyn jest dziedziną łączącą wiele specjalności medycznych, w tym transplantologów, chirurgów plastycznych, ortopedów. To bardziej skomplikowane od przeszczepiania serca czy nerek, bo trzeba połączyć wiele rodzajów tkanek, kości, szpik, mięśnie, ścięgna, nerwy, układ limfatyczny i krwionośny, skórę. Jest to wciąż jeszcze dziedzina eksperymentalna, ale jej rozwój jest przesądzony. Na razie przeszczepia się kończyny, które ludzie utracili w wyniku urazu, ale z pewnością za jakiś czas otworzy się też taka szansa dla tych, którym kończyny amputowano w wyniku choroby nowotworowej. A w kolejce stoją inne przypadki. Były już w świecie dwa przeszczepy twarzy. Nie wydaje się, by ktoś postawił barierę dla rozwoju dziedziny, która zajmuje się „częściami zamiennymi” ludzkiego ciała. – Nie każdy chory bez ręki czy nogi kwalifikuje się do przeszczepu – informuje dr Jabłecki. – Z amerykańskich statystyk wynika, że najwyżej co dziesiąty jest w odpowiednim stanie fizycznym i psychicznym, by przełamać naturalne bariery odporności organizmu na przyjęcie obcego fragmentu ciała. Ogromnie ważnym czynnikiem jest silna motywacja u pacjenta. To ona pozwala przezwyciężyć wszelkie trudy, na jakie natrafia człowiek, któremu przeszczepiono obcą kończynę. Musi sobie zdawać sprawę, że do końca życia będzie brać leki uniemożliwiające odrzut przeszczepu, walczyć z zagrożeniem cukrzycą oraz z każdym nawet drobnym stanem zapalnym, odbywać okresowe badania. Trzeba też mieć świadomość, że część zamienna również się zużywa i po około 20-30 latach od przeszczepu następuje jednak jej odrzucenie. Każdy „niepokój komórkowy”, nawet niewielka wysypka w obrębie przeszczepu jest sygnałem alarmowym. Skalkulować ryzyko i korzyści Lekarze i kandydat do przeszczepu muszą porównać ryzyko do spodziewanych korzyści. Po operacji, która jest długa i kosztowna, pacjent przechodzi rehabilitację i czeka, aż powrócą funkcje czuciowe w palcach, gdy zaczną działać mięśnie, odbudują się nerwy. W przypadku Leszka Opoki sytuacja było o tyle

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2007, 2007

Kategorie: Nauka