W Niemczech studenckie protesty w 1968 r. wrzały miesiącami, a we Francji nastąpiła rewolucja. Krótka, za to skuteczna Końcówka lat 60. ubiegłego wieku w wielu państwach przyniosła bunt młodego pokolenia. Tumult, jaki podnieśli studenci na Zachodzie, różnił się merytorycznie od polskiego Marca. Nad Wisłą zarzewiem była walka z cenzurą i państwem opresyjnym. Młodzież poruszył m.in. fakt, że przedstawienie „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka spotkało się z krytyką PZPR i zostało zdjęte z afisza. W USA gniew młodych buntowników rozpaliły wojna w Wietnamie i archaiczne struktury państwowe. W Niemczech i we Francji młodzi ludzie walczyli z kapitalizmem, o liberalizację społeczeństwa i bliżej niezdefiniowaną wolność. Rozruchy w Paryżu, kwaśno komentowane przez światowe elity, wzbudziły zainteresowanie i wyobraźnię Nowej Lewicy w Berlinie Zachodnim. Przesyt arogancją władzy otworzył po obu stronach Renu drogę do ukształtowania się wśród młodych poczucia odrębności, napędzającego żywioły rewolucyjne. Ale poza tym zaistniały różne powody pójścia pod prąd. W Niemczech młode pokolenie zmagało się przede wszystkim z nazistowską przeszłością rodziców. Zakurzone teorie Protesty majowe sprzed 50 lat przypominają dziś nagłe erupcje, ale irytacja młodych w Niemczech kumulowała się długo. Właściwie już w latach 50., a najpóźniej po słynnym przemówieniu Nikity Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR w lutym 1956 r., uruchomił się także na Zachodzie stopniowy proces starań o „ludzki socjalizm”. Pomniki autorytetów zaczęły się kruszyć, w Berlinie Zachodnim lewicowi studenci domagali się zastąpienia zakurzonej teorii walki klas krytyką istniejącego społeczeństwa i władzy spijającej śmietankę. Potępiano autorytaryzm oraz politykę nuklearną Zachodu. W Niemczech pomysły rebeliantów z Sozialistischer Deutscher Studentenbund (SDS) pączkowały pod wpływem takich filozofów jak Theodor Adorno i Max Horkheimer. SDS powstał już w 1946 r. w Hamburgu jako przybudówka SPD. Pod koniec lat 50. nastąpił jednak konflikt między młodzieżówką a kierownictwem socjaldemokratów, który zakończył się wyłączeniem jej ze struktur partyjnych. Młodzi kontestatorzy z Hamburga nie chcieli płynąć głównym nurtem i przesuwali się coraz bardziej na lewo. Pozbawieni dofinansowania przenieśli się w połowie lat 60. na zachodnioberliński Kurfürstendamm. Zachodnia prasa zarzucała liderom SDS zatracenie politycznego węchu, ale przeprowadzka do Berlina oznaczała dla Nowej Lewicy intensyfikację działalności i sięganie po coraz ostrzejsze metody szukania posłuchu. Młodzi angażowali się w ponawiane bez przerwy akcje i domagali się od władz RFN coraz dalej idących reform i ustępstw. Żądano zmian w szkolnictwie wyższym, rozliczenia się z nazistowską przeszłością i zaniechania planów wprowadzenia ustaw dotyczących stanu wyjątkowego (Notstandsgesetze). Co więcej, SDS nawoływał do bojkotu koncernu prasowego Axel Springer, głównie tabloidu „Bild”, który prowadził krucjatę przeciwko „rozwydrzonym i długowłosym hipisom”. Springer był zaś dla młodych Niemców medialną emanacją „zachodniego kapitalizmu”. Jednym z kamyczków wywołujących studencką lawinę była pierwsza w historii RFN wielka koalicja pod przewodnictwem Kurta Georga Kiesingera, zawarta w grudniu 1966 r. Sojusz CDU-SPD faktycznie sparaliżował opozycję w Bonn, co położyło podwaliny pod Opozycję Pozaparlamentarną (APO), którą zasiliło wielu członków SDS. Oburzenie budził także fakt, że stojący na czele niemieckiego rządu Kiesinger był w czasie wojny w NSDAP. Wymownym symbolem niedoszłej denazyfikacji w RFN było publiczne spoliczkowanie Kiesingera przez dziennikarkę Beate Klarsfeld w listopadzie 1968 r. Rewolucyjne impulsy, owocujące błyskawicznym rozrostem protestów, miały jednak miejsce już półtora roku wcześniej. Podczas berlińskiej manifestacji przeciwko goszczącemu w Berlinie Zachodnim szachowi Iranu w czerwcu 1967 r. został zastrzelony 27-letni student Benno Ohnesorg. W ciągu zaledwie kilku dni przez całą RFN przetoczyła się fala protestu. Oburzenie było tym większe, że śmiertelny strzał padł z policyjnego pistoletu podczas pokojowej demonstracji. To nadużycie władzy utwierdziło wielu młodych w przekonaniu, że RFN zmierza w kierunku państwa policyjnego. Niemiecki rząd absolutnie nie był przygotowany na tak ostrą studencką krytykę, pod adresem nie tylko polityków z plamą hitleryzmu na życiorysie, lecz także całej kadry naukowej w podeszłym wieku. Ostrza polemiki Majową erupcję w 1968 r. przyśpieszyło kolejne tragiczne wydarzenie, które należy do najciekawszych momentów badanych przez niemieckich historyków. 11 kwietnia 1968 r. został postrzelony przez neonazistę Rudi Dutschke, charyzmatyczny przywódca ruchów studenckich.