Były premier stanął przed sądem za kryzys finansowy Mieszkańcy Islandii sprzeciwili się bankierom i politykom. Nie chcą spłacać długów prywatnych banków. Postawili też przed sądem byłego premiera. Geir Hilmar Haarde z konserwatywnej Partii Niepodległości jest pierwszym na świecie szefem rządu oskarżonym w związku z kryzysem finansowym. Zarzuca się mu rażące zaniedbania, których skutkiem było załamanie systemu bankowego Islandii w 2008 r. Haarde odpowiada przed Trybunałem Najwyższym powołanym w 1905 r. do sądzenia członków rządu. To pierwsza w historii kraju rozprawa przed tym sądem. Były premier określa oskarżenia jako absurd i polityczną wendetę (obecnie w Reykjavíku sprawują władzę socjaldemokraci i zieloni). Haarde oświadczył, że podejmował decyzje najlepsze dla kraju. W 2008 r. nikt nie mógł przewidzieć globalnych problemów finansowych. Winne są islandzkie banki, które działały zbyt lekkomyślnie, oraz zagraniczni inwestorzy, ponieważ pożyczyli im zbyt wiele pieniędzy. Były szef rządu zapewniał, że banki nie udzielały mu informacji na temat swoich kłopotów finansowych, nie mógł więc zapobiec zapaści. Podkreślał, że jego rząd pozwolił na upadek banków, co okazało się decyzją dobrą dla gospodarki. Gdyby podjęto próbę ich uratowania, skutki byłyby opłakane – argumentował 60-letni Haarde. W marcu odczytano akt oskarżenia, proces odbędzie się we wrześniu. Jeśli były premier zostanie uznany za winnego, może trafić do więzienia na dwa lata. Bankierzy wikingowie Islandia, znana z malowniczych krajobrazów, gejzerów i wulkanów, zamieszkana jest przez zaledwie 320 tys. ludzi. Przez lata podstawą gospodarki było rolnictwo, potem rybołówstwo, wreszcie usługi. Na początku obecnego stulecia rozpoczęła się niezwykle intensywna ekspansja islandzkich banków. Ich szefów nazywano bankierami wikingami. Sektor finansowy stał się motorem gospodarki wyspy. Bankierzy wikingowie śmiało brali kredyty za granicą – ogółem osiągnęły one wartość 10-letniego PKB Islandii. Oferowali też bardzo wysokie oprocentowanie, aby przyciągnąć klientów. Internetowy bank Icesave, będący filią islandzkiego Landsbanki, działał w Wielkiej Brytanii, Holandii i w Niemczech. Lokowały w nim kapitały brytyjskie samorządy, uniwersytety, a nawet policja oraz liczne osoby prywatne. Niestety, bankierzy wikingowie roztrwonili pieniądze klientów na skutek ryzykownych spekulacji na giełdach światowych. Taka żonglerka finansowa trwała kilka lat, w końcu jednak upadek amerykańskiego banku Lehman Brothers doprowadził do katastrofy. Instytucje finansowe w wielu krajach stanęły w obliczu bankructwa. Powstanie styczniowe Kryzys nie ominął także Islandii. We wrześniu i październiku 2008 r. trzy największe prywatne banki kraju: Glitnir, Kaupthing i Landsbanki utraciły płynność finansową. Ich klienci bez skutku próbowali odzyskać depozyty. Kursy akcji na giełdzie w Reykjavíku spadły o ponad 70%. Islandia praktycznie (choć nieformalnie) stała się niewypłacalna. Rząd premiera Haardego podjął energiczne działania w celu opanowania sytuacji. Trzy wymienione banki zostały upaństwowione. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał 2,1 mld dol. kredytu ratunkowego. Z pomocą finansową pospieszyły kraje skandynawskie. Rząd zagwarantował Islandczykom wypłatę ich depozytów z rachunków bankowych, nie zamierzał jednak wypłacić rekompensat klientom zagranicznym, a jest ich aż 400 tys. Londyn i Amsterdam wystąpiły w obronie swoich obywateli. Wypłaciły im pieniądze utracone w islandzkich bankach, zaczęły jednak domagać się rekompensaty od Reykjavíku. Islandczycy byli zaś wściekli na chciwych bankierów i nieudolnych polityków. Prasa informowała o złotych kranach w domach finansjery. Ludzie obrzucali rezydencje bankierów torbami z czerwoną farbą. Na początku 2009 r. doszło do gwałtownych protestów społecznych, nazwanych rewolucją styczniową. Tysiące ludzi demonstrowało przed gmachem parlamentu z garnkami i patelniami, mówiono więc również o rewolucji sprzętów domowych. W jej wyniku premier Geir Hilmar Haarde ustąpił ze stanowiska. Władzę objęła centrolewicowa koalicja, na czele której stoi Jóhanna Sigurðardóttir z partii socjaldemokratycznej. W lipcu 2009 r. Islandia złożyła wniosek o przyjęcie do Unii Europejskiej. Politycy w Reykjavíku zdawali sobie jednak sprawę, że przed wejściem do UE trzeba będzie ułożyć się z dłużnikami, w przeciwnym razie Londyn i Amsterdam mogą postawić weto. Lud powiedział „Nie” Zawarto porozumienie, zgodnie z którym Islandia zobowiązała się spłacić zadłużenie wobec Wielkiej Brytanii i Holandii w latach 2016-2046 z oprocentowaniem w wysokości 5,5%. Wysokość długu sięga 4
Tagi:
Krzysztof Kęciek