Rozliczyć i wyzerować

Rozliczyć i wyzerować

Czy wielka majówka uspokoi choć trochę nastroje społeczne? Wątpię, gdyż bardzo duży wpływ na samopoczucie Polaków mają konsekwencje trwających już ponad 100 dni prac sejmowej Komisji Śledczej. Często mówi się, że poza Warszawą i środowiskami zainteresowanymi sprawą tzw. afera Rywina mało kogo obchodzi.
Nie wierzę w to. Polacy zbyt wiele wiedzą o szczegółach zeznań przed komisją, aby uznać ich désintéressement w tej sprawie.
Ludzie patrzą, słuchają, porównują wypowiedzi i wyrabiają sobie zdanie. A to, że nie wierzą w wyjaśnienie tej afery, to już inna historia. I w znacznej mierze nauka, jaką wyciągają z przebiegu wielu podobnych skandali, które nie doczekały się sądowego finału. Polacy wiedzą też o tym, że przysłowiowego trupa w szafie ma niejedna partia. I wierzą, że przyjdzie kiedyś czas na pełne rozliczenie. Także tych afer, które są udziałem dzisiejszych aparatczyków z Prawa i Sprawiedliwości, najbardziej teraz ochoczych w ściganiu konkurencji.
Tropienie wszelkiego zła popieram. Ale dopiero wtedy, gdy sami tropiciele mają czyste ręce i sumienia. Dopóki więc PiS nie rozliczy się z takich afer jak choćby osławiony „Telegraf”, to wiarygodność tropicieli będzie zerowa. I proszę nie mylić tego słowa, które ostatnio zrobiło oszałamiającą karierę, z wyzerowaniem posła, byłego wiceministra sprawiedliwości Ziobry przez premiera Millera.
Czy więc sama Komisja Śledcza i jej obrady mają jeszcze sens?
Otóż, wbrew wszelkiej krytyce i moim własnym zastrzeżeniom, sens ma, i to duży. Wierzę też, że przyniesie w nieodległej przyszłości niemałe profity. Pomoże w uzdrawianiu życia publicznego. Od czasu, gdy rozpoczęły się zeznania przed komisją, zakończył się pewien etap stosunków między politykami a biznesmenami. Do historii przechodzi głęboka symbioza tych światów. To wspólne biesiadowanie, balowanie, jedzenie sobie z dziobków.
Stan poufałości i poziom zażyłości był już nieznośny. Stroną naiwną w tych kontaktach okazali się politycy. Wielu z nich nie rozumie, że są cennymi gośćmi salonów tylko ze względu na swoje wpływy.
Świat polityki miał ostatnio wiele okazji, by przekonać się, jak bardzo jest traktowany instrumentalnie przez ludzi wielkich posiadanymi majątkami, ale karłowatych moralnie. Ludzi biznesu, którzy nigdy by nie weszli w posiadanie ogromnych majątków, gdyby nie decyzje administracyjne czy polityczne. Politycy są im potrzebni tylko wtedy, gdy coś mogą. Gdy decydują, podpisują, mianują. Byli politycy nikogo nie interesują. Mnie ich też nie żal.
Żałuję tylko zmarnowanego czasu i możliwości, które nie zostały wykorzystane.

Wydanie: 19/2003, 2003

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy