Rytualne mordy nad Tamizą

Rytualne mordy nad Tamizą

Zorganizowane gangi przemycają do Wielkiej Brytanii tysiące dzieci z Czarnego Lądu

29 lipca policja brytyjska aresztowała we wschodnim i południowo-wschodnim Londynie 21 kobiet i mężczyzn pochodzących przeważnie z Nigerii. Są oni podejrzani o udział w przemycie ludzi. Detektywi ze Scotland Yardu uważają jednak, że rozbita banda szmuglerów żywego towaru przewiozła do Zjednoczonego Królestwa także chłopca w wieku pięciu, siedmiu lat, którego prawdziwa tożsamość wciąż pozostaje nieznana. Policja pośmiertnie nadała mu imię Adam.
21 września 2001 r. przechodnie na słynnym londyńskim Tower Bridge spostrzegli unoszące się na Tamizie zwłoki czarnoskórego dziecka. Właściwie był to jedynie korpus, bowiem ręce, nogi i głowę małej ofiary zabójcy odcięli niemal z chirurgiczną precyzją. Sekcja wykazała, że przyczyną śmierci było poderżnięcie gardła. W żołądku Adama znaleziono pyłki kwiatów pochodzących z Afryki Zachodniej oraz dziwną substancję, którą chłopiec musiał spożyć przed śmiercią. Składała się ona z afrykańskiej ziemi, gliny, pokruszonych kości zwierzęcych oraz drobinek złota. Prowadzący śledztwo doszli do wniosku, że

malec padł ofiarą rytualnego mordu.

Analizy genetyczne wykazały, że Adam pochodził z Nigerii, z okolic między Beninem a Ibadanem. Właśnie ten region znany był w przeszłości z ludzkich ofiar składanych gniewnym bogom przez miejscowych królów wojowników. Kiedy w 1897 r. brytyjscy kolonizatorzy zdobyli Benin, znaleźli na dziedzińcu pałacu królewskiego stosy ciał pozbawionych głów. To władca nakazał złożyć ofiary bogom, aby pomogli zwyciężyć białych najeźdźców. Eksperci twierdzą, że w ostatnich latach te okrutne obyczaje się odrodziły. „Dawniej ludzie składali krwawe ofiary, aby uzyskać łaskę bóstw dla całej wspólnoty, odwrócić klęskę pomoru czy suszy. Dziś dokonują rytualnych mordów w nadziei, że przyniesie im to bogactwo i pieniądze”, oburza się Innocent Chukwuma, dyrektor Centrum Edukacji Przestrzegania Prawa (CLEEN), pozarządowej organizacji nigeryjskiej.
W sprawie Adama brytyjska policja wszczęła niezwykle kosztowne śledztwo obejmujące dwa kontynenty. W kwietniu 2002 r. do Johannesburga podążyli detektywi Scotland Yardu, którzy spotkali się z Nelsonem Mandelą. Były prezydent RPA i laureat pokojowej Nagrody Nobla w dramatycznych słowach wezwał Afrykańczyków, aby pomogli w dochodzeniu. Policjanci zwrócili się też do najsławniejszych czarowników. Credo Mutwa, jeden z najbardziej poważanych szamanów w Afryce Południowej, przypuszcza, że Adam padł ofiarą „morderstwa muti”. Każdego roku dziesiątki mieszkańców RPA, także dzieci, giną w wyniku takich rytualnych zabójstw. Z części ludzkich ciał adepci czarnej magii sporządzają muti, czyli lekarstwa dające nadludzką moc.
Prowadzący śledztwo nie wykluczają, że jakiś bogaty Afrykanin mieszkający w Wielkiej Brytanii złożył u przemytników dzieci

specjalne zamówienie na „dostawę” chłopca

nadającego się na ofiarę. Być może, sprowadzono też z Czarnego Lądu czarownika, bowiem – jak twierdzą eksperci – makabryczny rytuał przeprowadzony został według wszelkich reguł czarnej magii.
Tragiczna śmierć Adama sprawiła, że w Hadze zorganizowano pierwszą europejską konferencję na temat rytualnych morderstw. Funkcjonariusze Europolu przedstawili podczas obrad przypadki podobnych zabójstw popełnionych w USA, Grecji, Francji i we Włoszech (w tym ostatnim kraju doszło do co najmniej trzech zbrodni związanych z magią). Jeden z dowódców policji londyńskiej, Andy Baker, przypuszczał, że do pierwszego rytualnego mordu według afrykańskich wzorów doszło w Europie w 1987 r. Emerytowani funkcjonariusze przypomnieli jednak sprawę „Dziewczynki z lasu” z 1969 r. Wtedy w Epping Forest w hrabstwie Essex znaleziono zwłoki czarnoskórego niemowlęcia płci żeńskiej, pozbawione głowy, rąk i nóg. Jak się wydaje, dziewczynkę złożył w ofierze jej ojciec, pragnący zapewnić sobie szczęście. Zdaniem policji, sprawca zbiegł do Afryki. Nigdy nie udało się go schwytać. Obecnie detektywi sądzą, że między „magicznymi” zabójstwami z lat 1969 i 2001 istnieje jakiś związek. Organy ścigania wznowiły śledztwo w sprawie ojca „Dziewczynki z lasu”. Jak dotąd bez rezultatu. Zapowiada się natomiast przełom w dochodzeniu dotyczącym śmierci Adama. W walizce jednego z aresztowanych w końcu lipca Nigeryjczyków znaleziono przedmioty używane w ceremoniach czarnej magii – czaszkę nieznanego zwierzęcia przebitą stalowym hakiem i owiniętą czarnym materiałem oraz grudy ziemi i gliny. Policyjni biegli sprawdzają, czy to ta sama glina, którą znaleziono w żołądku zamordowanego chłopca. Detektywi sądzą, że naturalnym ojcem Adama może być Nigeryjczyk Sam Onojhighovie, który w areszcie w Dublinie oczekuje na ekstradycję do RFN. Onojhighovie skazany został zaocznie w Niemczech na siedem lat więzienia za przemyt ludzi.
Ostatnie aresztowania zwróciły uwagę mediów i opinii publicznej Zjednoczonego Królestwa na coraz bardziej niepokojące zjawisko. Co roku przemytnicy szmuglują do Wielkiej Brytanii tysiące dzieci. Młodociani Afrykanie, głownie dziewczęta muszą pracować u swych „właścicieli” od szóstej rano do północy bez zapłaty, są gwałceni i bici. Policja często jest bezradna, bowiem w brytyjskim prawie nie ma paragrafów przeciwko takim praktykom. Nawet jeśli się uda uwolnić młodocianych niewolników, często znikają ze schronisk opieki społecznej, porwani przez „opiekunów”. Tylko w West Sussex znikły w ten sposób od 1995 r. 74 młode Afrykanki.

Policja odnalazła przemycone dzieci w Newcastle,

Nottingham, Northampton i Glasgow. Zdaniem ekspertów, to i tak zaledwie czubek góry lodowej. Zamożni Afrykanie mieszkający w Zjednoczonym Królestwie, nawet ludzie wykształceni, lekarze czy adwokaci, chętnie zatrudniają małych niewolników z ojczyzny. Nie widzą w tym nic złego – w wielu krajach Czarnego Lądu ubodzy chętnie oddają swe dzieci bogatym, aby pracowały w zamian za skromne wyżywienie i dach nad głową. Przeszmuglowane dziewczęta trafiają z Wielkiej Brytanii do Włoch, gdzie zmuszane są do prostytucji. Jeszcze w Afryce przemytnicy żywego towaru poddają młodych ludzi magicznym rytuałom wudu, aby zawsze byli posłuszni. Zanim 14-letnia Charuty Osatin została pod fałszywym nazwiskiem przewieziona z Lagos do Londynu, musiała podczas magicznego obrzędu zjeść kurze wątroby oraz pieprz i popić gorącym napojem, w którym znajdował się robak. Wraz z czterema innymi dziewczętami złożyła też przysięgę, że będzie pracować, dopóki nie spłaci przemytnikom ludzi swego „długu” za transport do Wielkiej Brytanii, szacowanego na 25 tys. funtów. Było oczywiste, że dziewczęta nigdy nie zdołają spłacić tak ogromnej kwoty, powiększanej zresztą każdego miesiąca o lichwiarskie odsetki. Czarownik obciął też dziewczynom paznokcie i kosmyki włosów. „Teraz część każdej z was pozostanie u mnie. Tę, która nie dotrzyma przysięgi, szybko porazi piorun. Podobny los spotka wasze rodziny”, zagroził szaman. Raport Funduszu Narodu Zjednoczonych Pomocy Dzieciom (UNICEF) podkreśla, że wudu często stosowane jest do zastraszania dzieci z zachodniej Afryki, zmuszanych w Europie do pracy bez wynagrodzenia. Charuty od razu na londyńskim lotnisku oddała się w ręce władz. Jej koleżanki nie miały tyle odwagi.
Policja brytyjska, zachęcona przez polityków i media, obecnie energiczniej prowadzi operacje przeciw przemytnikom dzieci, aczkolwiek nikt nie ma złudzeń – ta walka będzie żmudna i długa. Detektywi Scotland Yardu liczą jednak, że przynajmniej zabójców małego Adama wkrótce dosięgnie sprawiedliwość.

 

 

Wydanie: 2003, 33/2003

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy