Rząd dotrwał cudem

Rząd dotrwał cudem

System stwarza za dużo okazji do przywłaszczania pieniędzy Rozmowa z prof. Mirosławą Marody Prof. Mirosława Marody, kierownik Centrum Studiów Politycznych w Instytucie Studiów Społecznych UW, członek zespołu przygotowawczego corocznych raportów EU-Monitoringu na zlecenie fundacji im. Fryderyka Eberta. Ostatnio wydała książkę ”Między rynkiem a etatem”. – Czy w odczuciu przeciętnego Polaka istnieje „idealny model” rządzenia? – Idealny model rządzenia w przekonaniu osób, które objęliśmy badaniami, to taki, w którym nie trzeba się martwić tym, co się dzieje w sferze polityki, nie musi o tym myśleć. To jest taka minimalistyczna definicja. Prowadziłam badania realizowane metodą dyskusji grupowej. W trakcie rozmowy pojawiło się pytanie o sprawiedliwość. Narzekano: „Gdzie tu sprawiedliwość, tam na górze to kradną, a przeciętny człowiek nie ma co do garnka włożyć” itd., itp. Rozpętała się dyskusja na temat „Czy gdybyśmy byli na ich miejscach, też byśmy kradli i wykorzystywali sytuację?”. W końcu ktoś zapytał uczestnika dyskusji, który pierwszy podniósł ten problem: „A pan, gdyby był ministrem czy premierem, to nie brałby pan dla siebie?”. Na co padła szczera odpowiedź: „Ja nie mówię, że nie brałbym, ale są granice: nie aż tyle”. To nieźle tłumaczy kryteria, jakie ludzie stosują przy oglądzie naszej sceny politycznej. – W naszym kraju pogodzono się z faktem, że politycy nie muszą być wzorem uczciwości? – Ludzie uważają na ogół, że to należy do pewnej „natury świata”. Natomiast zawsze jest pytanie, do jakiego stopnia? Są pewne granice nieuczciwości, których przekroczenie jest traktowane jako absolutnie nie do przyjęcia. Co niestety, jak się wydaje, obecnie nastąpiło. – W jakiej mierze wyniki sondaży, które wskazują na to, że SLD po wyborach będzie mógł zapewne rządzić sam, to rodzaj cenzurki wystawionej przez społeczeństwo rządowi premiera Buzka? – Trzeba sobie postawić pytanie, co jest układem odniesienia dla tych ocen? Można przecież łatwo pokazać, że zarówno premier, jak i opcja, którą reprezentuje, nie mają poczucia, aby źle rządzili. Odwrotnie, kiedy się słucha ich wypowiedzi, wskazują na różne osiągnięcia. Nie mówię tego z ironią, to pokazuje pewien relatywizm ocen. To rozmijanie się ocen, z jednej strony – przedstawicieli władzy, z drugiej – społeczeństwa, związane jest z tym, że przyjmowane są różne układy odniesienia do tych ocen. Pan premier i jego rząd mają prawo do pewnej frustracji związanej z niedocenieniem, w ich przekonaniu, czterech bardzo głębokich reform strukturalnych. Ludzie jednak oceniają to z innego punktu widzenia, na ile im się poprawia albo pogarsza. – Oceny sondażowe są od dłuższego czasu jednoznaczne. – Są bardzo złe. Najnowsza seria skandali może być potraktowana przez ludzi jako potwierdzenie predykcji wyrażonej przez jednego z braci Kaczyńskich cztery lata temu, zawartej w skrócie TKM. Jako potwierdzenie, iż rzeczywiście mamy do czynienia z ekipą, która się dorwała do władzy i usiłuje wyciągnąć jak najwięcej korzyści. – Co właściwie rozumiemy przez jakość rządzenia? – W przekonaniu większości badanych, jest to efektywność w rozwiązywaniu problemów społecznych, a z wskaźników bardziej zobiektywizowanych można wymienić niski poziom korupcji, różne aspekty funkcjonowania administracji i sądownictwa, np. liczbę decyzji zakwestionowanych przez NSA albo długość oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy przed sądem. Oceniając te zobiektywizowane wskaźniki, jakość rządzenia jest bardzo niska. – Kiedyś pani profesor wyraziła pogląd, że politycy wypróbowują na społeczeństwie swoje koncepcje metodą prób i błędów. Czy część naszej klasy politycznej nie odznacza się skłonnością do tego, co było grzechem rządzących w PRL, do doktrynerstwa? – Z badań wynika, że w przekonaniu społeczeństwa, nasi czołowi politycy jakość rządzenia oceniają poprzez efektywność w realizowaniu pewnego idealnego modelu społecznego. Mają swoje wyobrażenie o tym, jak powinno wyglądać społeczeństwo, bez brania pod uwagę tego, jak wygląda w rzeczywistości. Zachowują się trochę – przepraszam za porównanie – jak chłopcy wpuszczeni do pokoju, gdzie z klocków lego można coś zbudować. I oni to bardzo lubią, każdy ma inny projekt i budują z klocków lego te swoje konstrukcje, kierując się różnymi względami. To może być doktryna, w innym przypadku przywiązanie do pewnego typu wartości, czy pewne ustalenia naukowe, dotyczące efektywności gospodarki. Ale w każdym z tych przypadków są to standardy ignorujące rzeczywistość, w której przyszło im działać. Rzeczywistość w tym układzie jawi się jako pewna przeszkoda do przezwyciężenia, aby móc owe ideały czy doktryny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 31/2001

Kategorie: Wywiady