Same szwagry
Oskarżony o kradzież samochodów wójt skupił w swoich rękach całą władzę. Nikt nie ośmielił mu się przeciwstawić Od Przytyka do Odrzywołu, z Klwowem pośrodku jak stolicą, na przestrzeni ponad 30 kilometrów rozciąga się największy w Polsce teren uprawy papryki. Duże, wielohektarowe nawet plantacje. Wprawdzie od pięciu lat ceny zbytu stoją w miejscu, a ceny środków produkcji nieustannie rosną, ale ciągle jeszcze można wyżyć. Tu ludzie umieją liczyć i kalkulować. Na przykład Zalewski wybrzydza, a Łomża mu basuje, że w ub. roku cena spadowego jabłka wynosiła aż 90 groszy. Stanowczo za dużo. Lepiej, żeby była o połowę niższa, bo dawałoby to upragnioną -stabilizację. . Moi rozmówcy są zwolennikami ładu. W każdym aspekcie – gospodarczym, politycznym i moralnym, Tym bardziej, że te . dziedziny zazębiają się i to czasem bardzo paskudnie. Ot, zazębiło się w Klwowie mocno wszystko z powodu niejakiego Mietka Wójcika, byłego wójta. Policja wyprowadziła go w biały dzień z urzędu w kajdankach. POGWAŁCONA RACJA STANU Interesanci odeszli tego dnia z kwitkiem. Łomża, który ma umysł teoretyzujący, mówi, że wójt skupił w swoich rękach bardzo dużo władzy, całą właściwie. A to dlatego głównie, że nikt nie wiedział, jak to naprawdę jest z tymi samorządami. Żaden radny się nie sprzeciwił, kiedy Wójcik coś zarządził. Co na radzie zaproponował, to i natychmiast przeszło. Czasem ktoś tam pysknął, ale raczej na stronie. Sam wójt miał tego doskonałą świadomość. Po aresztowaniu natychmiast kropnął do sądu pismo protestacyjne. Grzmiał: “Aresztowanie mnie – Radnego i Wójta Gminy w jednej osobie – godzi w moje dobre imię, szacunek i prestiż, na który to pracowałem wiele lat. Takie pochopne działanie szczególnie w tak małej społeczności, jaką jest Gmina Klwów, niszczy życie publiczne, jak i całej mojej rodziny. Pragnę nadmienić, iż w mojej kompetencji i decyzji leży bardzo wiele – większość bardzo istotnych dla całego gminnego społeczeństwa spraw”… A w zakończeniu uderza mocno w martyrologię. “Ja i tak już poniosłem najwyższą karę, jaka mogła mnie spotkać, z przyczyny tymczasowego aresztowania straciłem: autorytet, pracę, opinię społeczności lokalnej, dobre imię w rodzinie (dziadek 7 lat służby w wojsku carskim, tata do dziś nosi odłamki granatu z II wojny światowej), a za pośrednictwem dobrej opinii 7 lat pełnienia funkcji wójta i radnego, i środki finansowe”. Co do środków finansowych rzecz, faktycznie, jest bezsporna. Wójt Wójcik utracił wpływy ze sprzedaży kradzionych samochodów, a były one niebagatelne. Prokurator, Tomasz Fedyk, zarzuca mu decydujący udział w legalizacji 47 kradzionych aut, a to przecież znikoma część. Bo, po pierwsze, zaginął gminny rejestr za cały rok, więc na dobrą sprawę nie wiadomo, ile tych aut w Klwowie zarejestrowano, a po drugie, były jeszcze i inne sposoby. Ponadto wójt chętnie uczestniczył w samych transakcjach, występując czasem sam, czasem jako własny ojciec, a czasem jako najzupełniej inny człowiek. Ale zawsze przekonywająco i z fasonem, skutecznie. Raczej nie było takiego przypadku, aby klient odstąpił zrażony od pertraktacji. Dzielnie wójta wspomagał Jarosław Wojdyga, przekonywający magister fizyki, nauczyciel w klwowskiej szkole podstawowej. Tadeusz Szczubełek, oskarżony o przebijanie fałszywych numerów na kradzionych pojazdach, twierdzi też, że do stodoły Jana Rokickiego, bogatego sadownika w Głuszynie pod Klwowem, gdzie tej trudnej operacji dokonywał, samochody wieczorkiem najczęściej przyprowadzali ze świata właśnie Wójcik i Wojdyga… Jeszcze skuteczniej je wyprowadzali po uprzednim zarejestrowaniu w klwowskim urzędzie gminnym. Wójcik, facet przebojowy, po polsku szczery i bezpośredni, był niezrównany w zawieraniu znajomości z przypadkowymi klientami na giełdach i w autokomisach. Stonowany Wojdyga grał wtedy drugie skrzypce. Chociaż też się bardzo przydawał. Jego arystokratyczne maniery, nobliwy wygląd i tytuł magistra były nieocenione w momentach chwiejącego się zaufania. Fizyk bezkonkurencyjny był natomiast w otwieraniu nowych, drożnych kanałów handlowych. Najpierw, bawiąc na imieninach krewniaka w Końskich, zainteresował nabyciem dobrych samochodów po okazyjnych cenach całą liczną rodzinę solenizanta i wielu jego znajomych. A następnie poprzez spowinowaconego księdza, Sylwestra Gorzkowskiego spod Łowicza i szkolną wizytator, Zofię Panek, otworzył dla firmy ogromnie chłonny rynek. Dzielnie pomagał pani Panek dobry kumpel, naczelnik więzienia w rodzinnym mieście. To był wzorzec dobrego kupczenia. SAMI









